https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przemyśl. Strażak uratował wędkarza. Teraz sam walczy o życie [zobacz wideo]

Dariusz Delmanowicz/ nowiny24
fot. Dariusz Delmanowicz
Starszy kapitan Daniel Dryniak zaryzykował życie, aby uratować wędkarza, którego porwała kra na Sanie w Przemyślu. Ocalił go, ale sam trafił do szpitala. Jest ciężko ranny. Przeszedł operację.

www.pomorska.pl/krajswiat

Więcej informacji z kraju i świata znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/krajswiat

Wczoraj kilkanaście minut po godzinie 14 przechodnie zauważyli mężczyznę dryfującego na krze pokrywającej całe koryto Sanu w Przemyślu. Okazał się nim 63-letni Adam Smuk, który chwilę temu łowił ryby na wysokości osiedla Kmiecie. Znajdował się około 3 metrów od brzegu, kiedy nagle usłyszał trzask pękającego lodu. Nie zdążył uciec.

Przerażony balansował na kawałku tafli, która z każdym kolejnym metrem kruszyła się. Dopłynął na niej, aż do mostu im. Orląt Przemyskich. Poniżej czekali już zaalarmowani o niecodziennym zdarzeniu strażacy. Przybyli najszybciej jak tylko mogli, aby wybawić wędkarza z opresji.

Na linie wyciągnęli ich na brzeg

Na pomoc pośpieszył st. kpt. Daniel Dryniak, doświadczony płetwonurek, zastępca dowódcy jednostki ratowniczo-gaśniczej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Przemyślu. Ubrany w specjalny kombinezon (tzw. piankę), asekurowany na linie przez kolegów bez wahania wskoczył na kry i dotarł do mężczyzny będącego po środku rzeki.

W miejscu, gdzie tafle zderzały się ze sobą i nawarstwiały jedna na drugą, obaj wpadli do wody. Wtedy pozostali ratownicy, zmagając się z wartkim nurtem, wyciągnęli ich na brzeg. 63-latek był wystraszony i zmarznięty, ale nic mu się nie stało. Niestety, strażak poturbowany przez lód trafił wprost do szpitala.
Koledzy oddają krew

Początkowo lekarze podejrzewali, że ma tylko pęknięte lub złamane żebra. Ostatecznie niezbędna okazała się operacja, ponieważ badania wykazały bardzo poważne obrażenia wewnętrzne. Wieczorem, kiedy zamykaliśmy to wydanie gazety, zabieg nadal trwał. Koledzy st. kpt. Daniela Dryniaka zgłaszali się do lecznicy, aby oddać niezbędną mu krew.

Brygadier Tadeusz Kudyba, komendant przemyskich strażaków, jest pełen podziwu dla odwagi i bohaterskiej postawy swojego podkomendnego.

- Teraz najważniejsze jest to, aby Daniel szybko wrócił do zdrowia - mówi Kudyba. - Przychodzi mu płacić wysoką cenę za pełną poświęcenia postawę.

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

~~gość~~
Gratulacje dla poszkodowanego strażaka za trud i poświęcenie szybkiego powrotu do zdrowia.
A winny za to wszystko GŁUPI i stary wędkarz powinien ponieść dotkliwą karę. Powinien zapłacić z własnej kieszeni za akcję ratunkową, za operacje, pobyt w szpitalu a także odszkodowanie i rehabilitację dla swego wybawcy aby na przyszłość on i inni wiedzieli, że przez tego typu głupotę i czyjeś zachcianki narażane jest cudze życie.
Niech DUREŃ na drugi raz dobrze się zastanowi nim wyjdzie na rybki czy warto jest narażać cudze życie i ile są warte te jego rybki o ile w ogóle coś złowi. Kija niech sobie pomoczy np. w wanie lub wiaderku jak ma tak olbrzymie pragnienie.
d
daniel finlandia
DZIELNY STRAZAK--TYLKO WYPOSAZENIE POLSKIEJ STRAZY --MASAKRA ZENADA
TAK SAMO PIES JAK PLYNAL --ZEBY NIEMIEC SPECJALNEJ LODZI LUB PONTONU DO TAKICH AKCJI --PARANOJA
na lince czlowieka do wody puscic glupota
--zero nowoczesnego sprzetu straz niema
sa specjalne pontony z silnikiem ktore w 10 razy wiekszy nurt i kre plyna jak po masle--uzywa ich straz z kanady i ratownicy w usa,i szwecji finlandii
zeby straz nie miala takiego sprzetu >>
powinni miec obowiazkowo do ratowania takie pontony na kre i nurt rzeki czy jeziora a tu zero
~JOLANTA~
WĘDKARZ JAKI STARY TAKI GŁUPI. TRZEBA BYŁO GO ZOSTAWIĆ. POPŁYWAŁBY PO POLSCE A MOŻE I ŚWIECIE NA KRZE JAK TEN PIES I BYŁBY SŁAWNY... PRZYKRO MI Z POWODU STRAŻAKA, OBY WYZDROWIAŁ
j
jajco
W dniu 17.02.2010 o 11:26, Gość napisał:

Oczywiście, po to się zostaje strażakiem żeby umierać. Dobry ratownik to żywy ratownik. Już widze że czytelnicy pomorskiej bardziej żałują psa na krze niż ratownika który ucierpiał w akcji. Żałosne


I po jaką cholerę uogólniasz? jeden komentarz i piszesz w liczbie mnogiej "CZytelnicy". Też nim jesteś, skoro tu sie znalazłeś i czy to oznacza, że bardziej żałujesz psa niż ratownika?
G
Gość
Oczywiście, po to się zostaje strażakiem żeby umierać. Dobry ratownik to żywy ratownik. Już widze że czytelnicy pomorskiej bardziej żałują psa na krze niż ratownika który ucierpiał w akcji. Żałosne
j
ja
Ale chyba po to został strazakiem, żeby między innymi ratowac ludzkie życie?? Pewnie, że szkoda faceta... Tragedia jak każda inna... Oby z tego wyszedł...
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska