Przemysław Biesek-Talewski o tym, że zostanie wiceprezydentem Starogardu dowiedział się dzisiaj po południu.
Wierzył w swój sukces, choć miał obawy, bo do konkursu stanęło aż 15 kandydatów. Biesek-Talewski pracę zaczyna już jutro. - Przyznam, że jestem szczęśliwy, bo można powiedzieć, że do mojej kolekcji tytułów dołączył kolejny - wiceprezydenta - który brzmi dumnie.
Konkurs był ogłoszony w grudniu ub.r. Wybory w Starogardzie wygrał po raz pierwszy Janusz Stankowiak. Zdecydował ogłosić konkurs. - To rzeczywiście niemal ewenement na skalę krajową, że prezydent bądź burmistrz organizuje konkurs na swojego zastępcę - mówi "Pomorskiej" Biesek-Talewski. - Decydują względy merytoryczne, a nie polityczne, z czego oczywiście bardzo też cię cieszę.
Konkurs przeprowadzono w ubiegłym tygodniu. Wtedy członkowie komisji konkursowej przeprowadzili rozmowy z poszczególnymi kandydatami, a przypomnijmy - było ich aż piętnastu, w tym ...były wiceburmistrz Czerska Jan Gliszczyński.
Komisja zarekomendowała prezydentowi dwóch kandydatów - Bieska-Talewskiego i wieloletniego wiceburmistrza Pelplina. Jak podaje portal internetowy starogardgdanski.naszemiasto.pl, prezydent Stankowiak uznał obie kandydatury za mocne. Ostatecznie wybrał jednak Bieska-Talewskiego. Pytamy Bieska-Talewskiego, czy znał się z prezydentem. - Nie - odpowiada. - Choć jesteśmy z tego samego rocznika a ja nawet chodziłem do liceum w Starogardzie. Prezydent jednak do tej szkoły nie uczęszczał.
Wybór to olbrzymi sukces Bieska-Talewskiego. Przypomnijmy, były wicestarosta stanął do wyborów, ubiegając się o fotel burmistrza, ale przegrał z kretesem, bo wyborcy przy urnie poparli jego rywalkę Jolantę Fierek. - Cieszę się, że będę robił to, co lubię i to, na czym się znam - mówi wiceprezydent Starogardu.
Czytaj e-wydanie »