Już ponad rok inowrocławska huta Irena jest w upadłości. I choć kieruje nią syndyk, cały czas produkuje kryształy. - Potencjalni inwestorzy wykazują zainteresowanie przejęciem huty. Odwiedzają nas, przeprowadzają audyty. Gdy jednak organizujemy przetargi, nikt się nie zgłasza - wyznaje syndykGrzegorz Floryszak. Cena wywoławcza na lipcowym przetargu wynosiła 39 mln zł, a na czwartkowym - tylko 20 mln zł. Nikt jednak oferty nie złożył.
Czytaj też: Inowrocław. Huta Irena pożegnała się z Giełdą Papierów Wartościowych
Inwestorzy czekają, aż będzie jeszcze taniej
- Potencjalni inwestorzy czekają pewnie, aż zaproponuje pan niższą cenę - dopytujemy syndyka.
- Nie sprzedam tej firmy za grosze. Niższej ceny nie będę już proponował - zapewnia.
Tymczasem Huta Irena pod kierownictwem syndyka ma się całkiem dobrze. Systematycznie wzrasta liczba zatrudnionych. Aktualnie pracuje tu około 200 osób.
Krzyształy Made in Irena do Iranu
Zdecydowana większość kryształów "made in Irena" trafia do Iranu (około 80 proc.). - To nasz strategiczny odbiorca. Na rynku arabskim nasze produkty cieszą się dużym powodzeniem - podkreśla z dumą Grzegorz Floryszak. Pozostałe kryształy sprzedawane są w Irlandii, Anglii, Hiszpanii, Belgii i Stanach Zjednoczonych. Rynek krajowy nie jest "Ireną" w ogóle zainteresowany. Jednym punktem w Polsce, w którym można dziś kupić jej kryształy jest inowrocławski sklep stojący przed bramą zakładu.
Czytaj też:Huta Irena w Inowrocławiu. Drugie narodziny, do firmy wrócił gaz!
