Kobieta mieszka w bloku przy ul. Słowiańskiej na Wzgórzu Wolności. Ostatnio się zdenerwowała. - Bo przyszli domokrążcy - mówi.
To domokrążcy nietypowi. - Pseudokominiarze, którzy oferują kalendarze - dodaje kobieta. - W naszym wieżowcu pojawiło się dwóch mężczyzn. Nawet nie byli ubrani, jak kominiarze, chociaż za nich się przedstawiali. Byli po cywilnemu.
Życzenia „słowne”
Chodzili od mieszkania do mieszkania z kalendarzami. - To była jedna kartka, być może skserowana. Mówili, że przyszli z życzeniami. Spojrzałam na ten kalendarz i nie zauważyłam życzeń. Kominiarz wyjaśnił, że życzenia są „słowne”, nie wydrukowane.
Nie po raz pierwszy osoby podające się za kominiarzy pojawiły się w Bydgoszczy. Czasem można ich spotkać w Fordonie, na Bartodziejach, Szwederowie albo Miedzyniu. - Moim zdaniem to naciągacze. Zajmują się podejrzaną działalnością. Dlatego też zadzwoniłam do straży miejskiej - opowiada czytelniczka. - Usłyszałam jednak, że oni takimi sprawami się nie zajmują i mam powiadomić policję.
No więc powiadomiła. - Policja stwierdziła natomiast, że skoro nie doszło do popełnienia przestępstwa, to oni nie mają powodów do podjęcia interwencji. Zdziwili się tylko, że ktoś wpuścił tych domokrążców do bloku.
Kominiarze, ci prawdziwi, mają jednak powody do zmartwień.
- Ci, podszywający się pod nas, psują nam opinię - podkreślają.
Wizyta u klienta
Przed laty faktycznie kominiarze dostarczali kalendarze, ale to było na przełomie roku, a nie na początku wiosny. - My rozdawaliśmy kalendarze, a nie sprzedawaliśmy ich - zaznacza Tomasz Opłat, kierujący Kujawsko-Pomorskim Oddziałem Krajowej Izby Kominiarzy w Bydgoszczy. - To było przed 1989 rokiem, gdy jeszcze obowiązywała rejonizacja. Wtedy każdy kominiarz miał swój rejon.
Przeczytaj koniecznie: Piszesz coś na Facebooku? Tych słów już nie możesz używać (LISTA ZAKAZANYCH SŁÓW)
W grudniu albo styczniu kominiarz, w podziękowaniu za dotychczasową współpracę i z nadzieją na nową, odwiedzał klientów i zostawiał im kalendarz. To była niejako jego wizytówka - z nazwą zakładu, nazwiskiem mistrza kominiarskiego i adresem.
Daj pan 2 złote
Kalendarze, proponowane dziś przez domokrążców, kosztują co łaska, ale z reguły jest to 2-5 złotych. I nie ma na nich ani nazwy zakładu, ani żadnych namiarów na firmę.
Bydgoszczanka kontynuuje: - Nie chodzi o 2 czy o 5 złotych, ale o zasadę. To są przedstawiciele firm, o których nie ma żadnych informacji.
Zobacz także wideo: Flash Info odcinek 6 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza.
Niekiedy naciągacze przekonują, że prowadzą akcję charytatywną. W ten sposób ponoć zbierają pieniądze na leczenie kolegów po fachu, którzy ulegli wypadkom w pracy. W Polsce było głośno o przypadkach lokatorów, których odwiedzili pseudokominiarze. Mieszkańcy cofali się do pokoju po pieniądze, a sprzedawca wkradał się za nim. Potem okazywało się, że klient został okradziony.
Spółka handlowa
Kiedyś rozmawialiśmy z nibykominiarzem. Jego firma miała siedzibę w Toruniu, za to nie miała nic wspólnego z branżą kominiarską. To spółka, zajmująca się sprzedażą bezpośrednią, m.in. wspomnianych kalendarzy. Mundury kominiarskie, w których pokazują się sprzedawcy, to chwyt marketingowy, imitacja prawdziwego. Pewnie kupili je w internecie. Wrażenie robią też przybrudzone niby od sadzy policzki mężczyzn. Tyle, że to żadna sadza. Jakaś ciemna kreda.
Tomasz Opłat: - Czasami, gdy wchodzimy do bloku, mijamy się z tymi sprzedawcami. Udają, że nas nie widzą. Nie wdajemy się w rozmowę.
Czytelniczka ze Wzgórza Wolności kalendarza tym razem nie kupiła. - Kiedyś przed laty dałam się nabrać. Teraz już nie.
