Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Quo vadis" ukazało się w Stanach Zjednoczonych przed polskim wydaniem. Po ponad stu latach zabytkowy egzemplarz trafił do Bydgoszczy

Hanka Sowińska [email protected] 52 326 31 33
1. Mauzoleum na cmentarzu w Bristolu; w krypcie po prawej spoczywają Jeremiasz i Alma Curtin;   2. Głaz upamiętniający XVIII-wiecznego osadnika w stanie Vermont;   3. Jeremiasz Curtin i Henryk Sienkiewicz;   4. Antykwariat w Chester;   5. Dom Nortonów w Bristolu.Fotografia autora "Quo vadis” z jego autografem. Zdjęcie pochodzi z książki w tłumaczeniu Curtina.
1. Mauzoleum na cmentarzu w Bristolu; w krypcie po prawej spoczywają Jeremiasz i Alma Curtin; 2. Głaz upamiętniający XVIII-wiecznego osadnika w stanie Vermont; 3. Jeremiasz Curtin i Henryk Sienkiewicz; 4. Antykwariat w Chester; 5. Dom Nortonów w Bristolu.Fotografia autora "Quo vadis” z jego autografem. Zdjęcie pochodzi z książki w tłumaczeniu Curtina.
W maleńkim Chester, na krańcu świata, spotkały się: lingwistyczne i marketingowe zdolności Jeremiasza Curtina, nieprzeciętny talent "Litwosa" oraz pasja poszukiwania intelektualnych przygód i historycznych wzruszeń prof. Lidii Smentek, fizyka z wykształcenia i jej męża prof. Bernarda Andes Hessa Jr. Gdyby nie godziny spędzone przez małżonków w antykwariacie, w Chester właśnie, nie byłoby tej opowieści, z bydgoskim wątkiem w finale.

Powieść wychodzi w Bostonie

Prof. Lidia Smentek wraz z mężem prof. Bernardem Andes Hessem Jr. byli  gośćmi prof. Adama Sudoła, dyrektora Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego
Prof. Lidia Smentek wraz z mężem prof. Bernardem Andes Hessem Jr. byli gośćmi prof. Adama Sudoła, dyrektora Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. W obecności prof. Józefa Kubika, rektora UKW prof. Smentek przekazała do muzeum egzemplarz angielskiego wydania "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza z roku 1897, w tłumaczeniu Jeremiasza Curtina. Fot. Jarosław Pruss

Prof. Lidia Smentek wraz z mężem prof. Bernardem Andes Hessem Jr. byli gośćmi prof. Adama Sudoła, dyrektora Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. W obecności prof. Józefa Kubika, rektora UKW prof. Smentek przekazała do muzeum egzemplarz angielskiego wydania "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza z roku 1897, w tłumaczeniu Jeremiasza Curtina.
(fot. Fot. Jarosław Pruss)

To będzie podróż przez wieki i granice. I przez "wielką wodę" również. Zapraszam wszystkich, nie tylko miłośników twórczości autora "Trylogii". Także tych, dla których wizyty w sklepikach ze starociami i w książkowych antykwariatach są czymś więcej niż okazją do zdobycia poszukiwanego tytułu czy bibelotu.

Jest ostatnia dekada XIX w. Wielbiciele twórczości Henryka Adama Aleksandra Piusa Sienkiewicza (tak, tak, autor "Szkiców węglem" miał tyle imion) nie mogą doczekać się kolejnych odcinków "Quo vadis". Czytają je Polacy mieszkający w trzech zaborach, bo powieść drukowana jest w warszawskiej "Gazecie Polskiej", a także w wychodzącym w Krakowie "Czasie" i "Dzienniku Poznańskim". Zanim ukaże się pierwsze, książkowe wydanie w języku polskim opowieść o wielkiej miłości Winicjusza i Ligii za panowania Nerona zostaje wydrukowana w... Bostonie.
Minie jeszcze 114 lat i egzemplarz pierwszego, angielskiego wydania (bostońskiego właśnie) znajdzie się w Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego w Bydgoszczy.

Ale nie wyprzedzajmy zdarzeń...

Szperanie, czyli uczta duchowa

Prof. Lidia Smentek z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, fizyk z wykształcenia, pytana, gdzie właściwie mieszka, przez moment zastanawia się: - Czy tu, czy w USA? I tu i tam - decyduje się po chwili.

Pierwsze kontakty prof. Smentek ze Stanami Zjednoczonymi przypadły na 1982 r. - Wyjechałam na stypendium - wspomina. - Zaczęłam wówczas współpracę z Uniwersytetem Vanderbilta w Nashville. Od tamtej pory dzielę czas między Ameryką a toruńską uczelnią. Gdy na UMK nie mam zajęć, pracuję tam. Dobrze, że czas nauki jest różny w obu uniwersytetach. Mąż od urodzenia mieszka w Stanach, jest chemikiem. Pracujemy razem. Od 15 lat jesteśmy małżeństwem.

Małżonkowie mają dom na stoku góry w Plymouth (stąd pochodzi 30. prezydent Stanów Zjednoczonych, dlatego licząca pół setki mieszkańców osada ożywa 4 lipca, w Święto Niepodległości, kiedy na miejscowym cmentarzu składany jest wieniec od urzędującego prezydenta na grobie Johna Calvina Coolidgea Jr.), w stanie Vermont (jak pisze prof. Smentek "stan na końcu świata, gdzie więcej krów niż ludzi"). Spędzają w nim sporo czasu, pracując i wypoczywając.

Niedaleko Plymouth, jakieś 20 kilometrów, jest niewielka miejscowość Chester (została tak nazwane na cześć Georgea Augustusa Fredericka, hrabiego Chester, najstarszego syna króla Jerzego III).

- Lubimy tam jeździć - przyznaje prof. Smentek. - W poszukiwaniu intelektualnych przygód i historycznych wzruszeń odwiedzamy antykwariat. Można tam kupić książki -nie nowe, ale już przeczytane (pani profesor przyznaje, że woli to określenie niż "książki używane" - przyp. aut.). Jest to fantastyczne miejsce. Każda wizyta w tej księgarni to uczta duchowa. Najbardziej interesująca jest półka ze starociami...

I trafił się "biały kruk"

Między pozycjami z końca XIX wieku prof. Smentek znalazła pierwsze, angielskie wydanie "Quo vadis" Sienkiewicza z 1897 r., w tłumaczeniu Jeremiasza Curtina. - Nie książka i jej tłumaczenie mnie zaintrygowały, ale fotografia Sienkiewicza oraz ręcznie pisany list autora, adresowany do wydawcy. Po przeczytaniu listu ważniejszy wydał mi się powód opublikowania oświadczenia niż to, że trafiło mi się akurat zdobyć w Chester takie wydanie - przyznaje.

Dyplomatyczna kariera Curtina

Cenna pozycja autorstwa naszego rodaka, znaleziona w odległym o tysiące kilometrów od Torunia amerykańskim miasteczku stała się dla prof. Lidii Smentek inspiracją do podjęcia poszukiwań informacji o tłumaczu. W efekcie powstał artykuł zatytułowany "Wakacyjne impresje i powrót do szkolnych lektur".

Oto jego fragment:
"(...) Pasjonująca jest historia 16-letniej współpracy i przyjaźni Henryka Sienkiewicza z Jeremiaszem Curtinem. (...) Nagle, zamiast zwykle anonimowo traktowanego tłumacza wielkich dzieł, pojawiła się realna postać Jeremiasza Curtina. Okazało się, że Curtin rodzinnie był związany z Vermontem i wiele miesięcy spędził w miasteczku oddalonym o około 100 km od mojego miejsca pobytu - pisząc, tworząc i tłumacząc; na tym odludziu, tutaj w Vermoncie, gdzie niby nic się nie działo..."

Wiemy, że Jeremiasz Curtin pochodził z rodziny irlandzkich emigrantów. Urodził się na farmie w stanie Wisconsin. Kiedy? Różne źródła podają różne daty.
Gdy kończył studia na Uniwersytecie Harvarda w Nowym Jorku, w Królestwie Polskim trwało powstanie styczniowe, a przyszły twórca "Ogniem i mieczem" miał dopiero 17 lat. Wiemy też, że w latach 60. Curtin, jako pracownik misji dyplomatycznej, wyjechał do Petersburga. Karierę dyplomatyczną zakończył w 1869 r., ale w Rosji pozostał, przygotowując się do tłumaczenia literatury rosyjskiej.

Fascynacja Indianami Amerykańskimi i... Słowianami

Jak pisze prof. Smentek, "Curtin znany jest jako najwybitniejszy lingwista stosowany, władający więcej niż 70 językami i dialektami, tłumacz i etnolog, pisarz i podróżnik, szczególnie zainteresowany prymitywnymi plemionami, ich kulturą, tradycjami przekazywanymi ustnie między pokoleniami i ich językami. Zafascynowany był Indianami Amerykańskimi i Słowianami, którym poświęcił dużą część życia, ucząc się ich języków, studiując ich kulturę i tłumacząc dzieła klasyków".

Początki przekładów dzieł Sienkiewicza - w wykonaniu Curtina - sięgają 1888 r. Na pierwszy ogień poszło... "Ogniem i mieczem". Pierwsza część "Trylogii" ukazała się w grudniu 1889 r. w Wydawnictwie Little, Brown and Company. Tak została zapoczątkowana wieloletnia współpraca między pisarzem, tłumaczem i oficyną. Potem Curtin kolejno tłumaczył "Potop", "Pana Wołodyjowskiego", "Rodzinę Połanieckich" i wreszcie "Quo vadis".

Sława chwała i wielkie pieniądze

Zdaniem prof. Smentek właśnie powieść z życia pierwszych chrześcijan przyniosła Jeremiaszowi Curtinowi najwięcej chwały, sławy i pieniędzy! Finansowo na książce nie zyskał - niestety - autor. Dlaczego?

Trzeba przypomnieć, że jest rok 1897. Polski nie ma na mapie Europy. Sienkiewicz, jako carski poddany (kraj nasz pozostaje wtedy po trzema zaborami) nie jest chroniony międzynarodowymi prawami autorskimi. Zyski z dobrze sprzedającej się powieści idą na konto tłumacza i wydawcy. W tym przypadku Curtina i Wydawnictwa Little, Brown and Company. Brak ochrony praw autorskich jednocześnie znaczył, że tak tłumacz, jak i wydawnictwo nie mogli uzyskać wyłączności na przekłady i wydawanie dzieł naszego rodaka.

W Ameryce poczucie honoru jest tak wysoko rozwinięte

Curtin wiedział, że konkurencja nie śpi, dlatego skłonił Sienkiewicza do napisania i opublikowania następującego oświadczenia (jest ono kierowane do Curtina i szefów Wydawnictwa Little, Brown and Company):

"Mając podpisaną z Panami umowę dotyczącą moich powieści, ich tłumaczenia przez Pana Jeremiasza Curtina i publikowania ich przez Panów Wydawnictwo, mam honor oświadczyć, że ewentualne publikowanie tych powieści przez inne wydawnictwa byłoby wbrew mej woli i moim interesom. O ile mi wiadomo, nie jestem w stanie formalnie (prawnie) powstrzymać publikowania moich powieści przez innych wydawców, myślę jednak, że ponieważ poczucie honoru jest tak wysoko rozwinięte w Stanach Zjednoczonych, moja publicznie wyrażona opinia może być przyjęta w Waszym kraju jako obowiązujące prawo". *

Curtin był nie tylko utalentowanym lingwistą i dobrym tłumaczem; umiał też robić interesy. Dziś powiedzielibyśmy, że miał żyłkę do marketingu i wiedział, że na twórczości autora "W pustyni i w puszczy" zarobi kokosy. Nie chcąc wypuścić z rąk tak płodnego i cennego pisarza przekonał Sienkiewicza do podpisania jeszcze jednej umowy, którą zagwarantował sobie tłumaczenie i publikowanie kolejnych dzieł zanim wydane zostaną w języku polskim!

Jeremiasz Curtin pilnował interesu z wielkim poświeceniem. Wiemy wszak, że Sienkiewicz odbywał liczne podróże i pisał powieści, bywając w świecie. Dlatego tłumacz podążał jego śladami, sprawdzając postępy prac nad kolejną książką. Mogło być tak, że zabierał pisarzowi gorące jeszcze rękopisy...

Skrzywdzilibyśmy jednak tłumacza, gdybyśmy przypisywali mu tylko chęć dorobienia się na talencie Sienkiewicza. Dość powiedzieć, że Curtin uważał autora "Krzyżaków" za największą osobowść stulecia i obsypywał komplementami (zapewne szczerymi).

Sienkiewicz w muzeum dyplomacji

Prof. Lidia Smentek wraz z mężem podjęli decyzję, że kupiony w Chester "biały kruk" trafi do Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego. Z daru cieszy się prof. Adam Sudoł, szef tej placówki. W ubiegłym tygodniu, podczas spotkania prof. Smentek i jej mąż zostali mianowani Honorowymi Kustoszami Muzeum.

* Autorką tłumaczenia oświadczenia H. Sienkiewicza, opublikowanego w amerykańskim wydaniu "Quo vadis" i zdjęć plenerowych ze stanu Vermont jest prof. Lidia Smentek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska