O toruńskim radnym Przemysławie Pawlikowskim zrobiło się głośno w grudniu ubiegłego roku. Matka 14-letniego chłopca ujawniła mediom, w jaki sposób polityk PO potraktował jej syna, któremu piłka wpadła na posesję Pawlikowskiego.
Wersje stron
Z relacji mieszkanki Torunia wynika, że chłopiec był świadkiem dewastacji drzewek u radnego, natomiast sam w zdarzeniu nie uczestniczył. Pawlikowski utrzymuje natomiast, że złapał chłopca na niszczeniu jego mienia.
Sprawa trafiła do sądu grodzkiego, na wniosek policji, która została wezwana przez radnego. Chłopiec ma odpowiadać za zniszczenie radnemu cegieł. - To jakiś absurd - mówi matka nastolatka. - Nie mieliśmy żadnych problemów z synem, teraz ma stanąć przed sądem. Chodzi o odszkodowanie, raptem 50 zł. Tyle, że dla nas, zwłaszcza dla dziecka, to traumatyczne przeżycie.
- Wiem, co widziałem - mówi z kolei radny Przemysław Pawlikowski. - Umiem odróżnić trzymaną piłkę od cegły.
Mandat wisi na włosku
Przy okazji sprawy z chłopcem, wyszła na jaw kwestia wynajmowania przez radnego nieruchomości od ZGM na działalność komercyjną. Radny wykorzystuje miejski lokal jako gabinet dentystyczny. To jest sprzeczne z ustawą o samorządzie.
Niewykluczone, że radny straci mandat. Na razie jednak Rada Miasta nie przesłała w tej sprawie formalnego wniosku do Urzędu Wojewódzkiego, który ma zbadać, czy i w jakim stopniu radny naruszył przepisy. O taki dokument wystąpił natomiast sam Urząd Wojewódzki. - 22 grudnia przesłaliśmy pismo do rady z prośbą o skierowanie sprawy do komisji nadzoru - informuje Piotr Kurek, rzecznik wojewody. - Niestety, do dziś nie otrzymaliśmy informacji zwrotnej.
