Dziś (7 lipca) rano, około godz. 6.30 zaginiony przed trzema tygodniami nauczyciel Radosław Marcinkowski z Golubia-Dobrzynia sam wrócił do rodziny.
- Nie mogłam uwierzyć, kiedy go zobaczyłam, zapukał i czekał w drzwiach, chociaż ma klucz - opowiada Anna Marcinkowska, siostra zaginionego. - Wrócił wycieńczony, ale cały i zdrowy. Bardzo się cieszymy i wierzymy, że teraz wszystko będzie dobrze.
Co spowodowało odejście, a potem powrót pana Radosława?
- Odnaleziony oświadczył, że dom opuścił dobrowolnie w wyniku "impulsu psychicznego" spowodowanego kłopotami finansowymi - mówi Marek Celmer z golubsko-dobrzyńskiej policji. - Ujawnił, że w trakcie poszukiwań za dnia przebywał w okolicznych lasach, a noce spędzał na budowach na osiedlu "Panorama" w Golubiu-Dobrzyniu. Przyznał, że kilka dni temu sam podrzucił pod dom swój telefon komórkowy, żeby dać sygnał rodzinie, że nic mu nie jest.
- Właściwie każde zaginięcie to inny powód - komentuje Aleksandra Andruszczak-Zin, psycholog z Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych "Itaka". - Decyzja o ucieczce z boku może się wydawać absurdalna. Jednak osoby, które tak wybierają, są wtedy skoncentrowane na tym, że nie potrafią już rozwiązać napotkanych trudności. Często kamuflują swoje problemy, bliscy nic nie wiedzą, więc nie mają szansy pomóc. Kłopoty finansowe to bardzo częsta przyczyna ucieczek. Długi są wyjątkowo obciążające i namacalne, a problem nadal rośnie, nawet kiedy człowiek pracuje i bardzo się stara.
Możemy odetchnąć z ulgą
Przypomnijmy, zaginiony wyszedł do pracy 16 czerwca rano. Przed godz. 11 zadzwoniła do niego siostra: - Mówił, że jest w szkole i wróci o godz. 13, wszystko było jak zwykle.
Ale mężczyzna do pracy nie dotarł. Zresztą tego dnia miał zaczynać lekcje później, o czym siostra i mama, z którymi mieszka, dowiedziały się potem od dyrektora szkoły.
Zaginął Radosław Marcinkowski, nauczyciel z Golubia-Dobrzynia
Policja i straż przeczesały Drwęcę i okoliczne lasy. - Już po zaginięciu telefon poszukiwanego był logowany w okolicach Bobrowisk - mówi Marek Celmer z komendy w Golubiu-Dobrzyniu. - Matka zgłaszała, że mężczyznę widywano w mieście, niestety nie udało się potwierdzić, że to był on.
W czwartek 30 czerwca sąsiadka Marcinkowskich znalazła rano pod drzwiami ich mieszkania telefon zaginionego.
- Policja podejrzewa, że podrzucił go sam Radek - mówiła jego siostra. - Ostatnia rozmowa zapisana na liście połączeń to jest ta ze mną. W wiadomościach roboczych znaleźliśmy SMS: "Mamo, Aniu, kocham Was. Uściskajcie i ucałujcie Edzię. Wszystkie książki zostawiam Ewelinie".
- Cały czas ją badamy i reagujemy na każde zgłoszenie.
Na własną rękę szukali też bliscy. - W deszczu, nocami, zapłaciliśmy nawet jasnowidzowi - opowiadała Anna Marcinkowska. - Myśleliśmy o detektywie, ale nie mamy tylu pieniędzy.
Czytaj e-wydanie »