https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Radziejów. Ratownictwo, moja pasja

(jm)
Mariusz Jaworski z synem Konradem
Mariusz Jaworski z synem Konradem
Tylko 43 kupony zdecydowały, że Mariusz Jaworski z Radziejowa, prowadzący przez długi czas w plebiscycie na najlepszego strażaka, znalazł się na drugim miejscu, tuż za kolegą z Grudziądza. Otrzymał 1749 głosów, i tak o całe niebo więcej, niż trzeci w kolejności, strażak z Inowrocławia, na którego głosowało 713 czytelników "Pomorskiej".

To wielki sukces Mariusza Jaworskiego, starszego strażaka z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Radziejowie. Gdy Tomasz Ziółkowski, dowódca zmiany, zaproponował mu udział w plebiscycie nie mógł oczywiście odmówić, bo przecież propozycji przełożonych się nie odrzuca: - Poczułem się wyróżniony, czułem też wsparcie i życzliwość kolegów, którzy kibicowali mi do końca, jak widać dość skutecznie.

Jednostka w Radziejowie to niewielki zespół, nieco ponad trzydziestu zawodowych strażaków. Od czterech lat jednym z nich jest Mariusz Jaworski. Zdecydował się na ten zawód trochę z przypadku, trochę z rodzinnych tradycji: - Ojciec był strażakiem, starszym ogniomistrzem w tej samej jednostce, w której służę. Bardzo mi imponował i jak każdy chłopak chciałem być oczywiście strażakiem. Z tym, że ten świadomy wybór przyszedł po paru latach...

Po radziejowskim "Mechaniku" była próba studiowania ekonomii we Włocławku, ale nic z tego nie wyszło. Po prostu nie miał do tego serca. Za to wyszło ze strażą pożarną. Jak na zawodowy staż, cztery lata pracy, to niewiele - ale przez ten czas utwierdził się w przekonaniu, że to był bardzo dobry wybór.
- Właśnie skończyłem dwuletnią szkołę dla ratowników medycznych w Inowrocławiu i odkryłem, że to jest moje prawdziwe powołanie. Nie wyobrażam sobie innej pracy. Daję sobie rok oddechu od nauki, a potem chcę rozpocząć studia na wydziale ratownictwa medycznego w Poznaniu.

Rodzina wspiera Mariusza w jego zawodowych planach, a jeśli chodzi o plebiscyt to wsparcie było podwójne. Żona, Ewelina, na co dzień zajmująca się promocją w radziejowskim Starostwie, podeszła do sprawy profesjonalnie. Powołano "sztab wyborczy", zorganizowano "siły i środki", zmobilizowano przyjaciół i znajomych. Bardzo skutecznie, bo Mariusz niemal do końca prowadził w plebiscycie: - W ostatniej chwili dostałem jeszcze ponad pięćdziesiąt kuponów, ale okazało się, że zgodnie z regulaminem, termin ich nadsyłania minął, więc ich nie wysłałem...

Ale co tam! I tak warto było startować, poczuć ten dreszczyk emocji, a przede wszystkim wsparcie rodziny i kolegów, upewnić się, że to, co robię, ma jakiś sens...

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska