W sobotę rodzina Goczałów zajęła wszystkie miejsca na podium. Tym razem na trasie z Al Hinakiyah do Al Dawadimi też była tego blisko, ale w końcówce Marek z Maciejem Martonem popełnili niewielki błąd i uplasowali się na czwartej pozycji. Różnice w czołówce były jednak minimalne, trzej kierowcy Energylandii zmieniali się na prowadzeniu, a w klasyfikacji generalnej po przejechaniu prawie 900 km odcinków specjalnych Eryk wyprzedza Michała zaledwie o minutę i 19 sekund.
- Świetny odcinek, taki prawdziwie rajdowy, dający satysfakcję. Walczyliśmy do końca miedzy sobą, to było w tym wszystkim najlepsze. Jechaliśmy jednak ze świadomością, że przed nami jeszcze 11 dni rajdu. Cisnęliśmy, ale nie było zbędnego ryzyka. Te zwycięstwa nigdy mnie nie znudzą - zapewnił 19-letni Eryk. I dodał, że „wygląda jak kominiarz”, ponieważ na tankowaniu musiał wymienić manszetę półosi.
Marek Goczał żartował, że najwyraźniej zmobilizował członków rodziny, bo w pewnym momencie miał nad nimi przewagę.
- Tata daje radę. Widzieli, że wygrywam z nimi półtorej minuty, to docisnęli. Walczyliśmy do końca, ale pod koniec jeden samochód tak nam zakurzył drogę, że wybraliśmy zły zjazd i straciliśmy chyba ze cztery minuty. Ale wszystko idzie zgodnie z planem - w generalce jest jeden, dwa i trzy. Auta super, kompletnie nic się nie działo – powiedział na mecie najstarszy z „klanu Goczałów”.
Trzeci raz z rzędu drugi czas dnia uzyskał Michał. Także on w końcówce zmylił drogę, co kosztowało go trochę czasu.
- Pod koniec minimalnie zabłądziliśmy i pewnie stąd ta różnica czasowa. Ale i tak perfekcyjna robota Szymona (Gospodarczyka, pilota), bo dzisiejszy odcinek był trudny nawigacyjnie. Trzy razy drugi, ale cieszę się z tego, bo wszystko zostało w rodzinie. No ale przecież jest też to znane powiedzenie o tym, że nieważne jak się zaczyna, ale jak kończy. Jest fajnie, jest dobrze, wszyscy się cieszą, ale wolałbym, żebyśmy rozmawiali o tym ostatniego dnia. Tajemnica sukcesu? Myślę, że nikt nie poświęca tyle czasu na treningi i przygotowania co my. Ale chyba jeszcze ważniejsza jest świadomość, że zawsze jest ktoś, kto ci w razie potrzeby pomoże. Samemu jest bardzo trudno wygrać Dakar – zaznaczył.
Kolejna okazja do rodzinnego podium Goczałów nadarzy się w poniedziałek. Czeka ich trzeci etap z Al Dawadimi do Al Salamiya (733 km, w tym 440 km odcinka specjalnego). To będzie kolejny długi odcinek, po którym uczestnicy będą mieli tylko dwie godziny na serwis swoich pojazdów, po czym park maszyn zostanie zamknięty.
Źródło: PAP
