Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rakszawa. Bunt parafian: - To przez proboszcza

Andrzej Plęs / Echo Dnia
coraz bardziej zaniedbany, a parafianie odchodzą
coraz bardziej zaniedbany, a parafianie odchodzą fot. Krystyna Baranowska / Echo Dnia
Wierni odpływają z parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Rakszawie Dolnej.

- To przez ks. proboszcza świątynia popada w ruinę, choć on sam jeździ audi - buntują się parafianie.

Coraz więcej parafian jeździ więc na niedzielne msze święte do Żołyni, Smolarzyn, Dąbrówki, nawet do Łańcuta i Leżajska jeżdżą. Byle nie widzieć i nie słyszeć księdza proboszcza Marka Rybki.

Przed rokiem interweniowali w przemyskiej kurii biskupiej, domagali się odwołania proboszcza, w delegację do Przemyśla nawet pojechali. I nic. Skoro kuria nie chce odwołać proboszcza z parafii, to oni z tej parafii sami się odwołali. Mówią, że z księdzem Rybką nie po drodze im do nieba.

Ksiądz proboszcz nieustająco domaga się pieniędzy. Dawali, dopóki mieli nadzieję, z poczucia obowiązku za wspólną świątynię dawali. Przestają dawać, bo efektu nie widać. Miesiącami pochylał się krzyż na wieżyczce kościoła, pewnie strop pod podstawą krzyża przegnił. Ludziska raczej nie bali się, że powała podczas sumy zwali im się na głowy, tylko na ten chylący krzyż patrzyli ze zgorszeniem.

Przeczytaj też: Ksiądz z toruńskich Bielaw podrobił dokumenty kurii, potem próbował wyłudzić kredyt.

- A proboszcz co rusz krzyczał w niedzielę, że mu potrzeba 30 tysięcy na ogrzewanie - denerwuje się pani Anna. - I na wszystko inne też mu trzeba, bo rozbudowuje kościół. Tylko nic z tej rozbudowy nie widać. A odpust przeniósł na wtorek, choć zawsze był w niedzielę. Żeby były dodatkowe dwa dni świąt, żeby ludzie kasę dawały.

Zaczęło się od lip przykościelnych. Proboszcz wyciął wszystkie w pień, nikogo nie pytając o zdanie. Potem wyciął kilkadziesiąt sosen z parafialnego lasu. Też nikogo nie zapytał. Co się stało z tym drewnem? - tym razem pytali parafianie.

Podobno ksiądz wywiózł do Leżajska, ale oficjalnej odpowiedzi nigdy nie dostali. Zaczęli się burzyć po cichutku, bo głośno jeszcze nikt nie miał odwagi. W końcu to proboszcz, autorytet przez Kościół namaszczony. Niektórzy w ramach tego cichego protestu dawali na tacę po groszu.

Wytrzymali i to, że dzieciaki w szkole skarżyły się, że ksiądz targa je na lekcji religii za uszy. Nawet był pomysł, żeby oddać sprawę do sądu, ale znów nie było odważnego. Tylko jedna z matek nie wytrzymała i napisała do przemyskiej kurii.

Przeczytaj również: O nietuzinkowym księdzu, który pozował na plaży do kalendarza.

Nie o targanie za uszy poszło. Jej syn był ministrantem, oskarżono go o to, że po lekcjach był widziany, jak pali papierosy. Chłopak zarzekał się, że on tylko towarzyszył kolegom, którzy palili (między innymi synowi katechetki). Proboszcz nawet go nie słuchał, zawiesił w ministranturze na dwa miesiące. Chłopak przyszedł na poranną mszę św. i wcale nie w charakterze ministranta. Od proboszcza usłyszał: wynocha. Poszedł do matki z płaczem, że go ksiądz z kościoła wyrzucił, jak zbrodniarza.

Może dlatego, że poprzedni proboszcz złoty człowiek był, to zachowania księdza Rybki budziły - dla kontrastu - coraz większe opory parafian. W końcu nie wytrzymali.

O niejasności w kasie parafialnej poszło. Proboszcz na nowe organy zbierał i ludzie dawali. W kościele rzeczywiście pojawiły się organy, ale nie nowe. Nikt nie wie, gdzie, u kogo i za ile zakupione. To rada parafialna przyjrzała się pilniej wydatkom proboszcza. Nie wszystko grało. Proboszcz nie był w stanie, albo nie chciał uzasadnić wydatków. zdradził tylko, że parafia jest zadłużona na ok. 30 tys. zł. Co się stało z kasą? Nie zdradził.

Rada parafialna w swojej bezsilności napisała bezpośrednio do ks. arcybiskupa Józefa Michalika: "W związku z notorycznym lekceważeniem Rady Parafialnej, dotyczących ważnych spraw administracyjnych naszej parafii, rada postanowiła zawiesić współpracę z obecnym ks. Proboszczem". Wniosek - wydatki proboszcza z budżetu parafii to przejaw niegospodarności.

Reakcją kurii na list Rady była odpowiedź: "Ksiądz Arcybiskup skonsultował zawarte w nim zarzuty i wątpliwości z zainteresowanym ks. proboszczem Markiem Rybką. W przygotowanej przez Księdza Proboszcza odpowiedzi stawiane zarzuty w większości nie znalazły potwierdzenia, pozostałe zostały wyjaśnione".

Przeczytaj: Ksiądz Knotz: Seks to nie grzech. Jest boski!

Kuria nie dostrzegała problemu, a problemy narastały, jak i konflikt między parafianami a proboszczem. Członkowie rady przyszli na kolejne posiedzenie po to, by - ku swojemu zaskoczeniu - dowiedzieć się od księdza dziekana Władysława Szulara, iż rada została rozwiązana decyzją ks. arcybiskupa.

Nikt już nie miał kontroli nad tym, co robi proboszcz, rady przecież już nie było. W ostatnim akcie rozpaczy członkowie nielegalnej (?) rady napisali do arcybiskupa: "Niepokoi nas, że ks. proboszcz, na różne sposoby, niszczy dorobek materialny, duchowy i kulturalny swoich Poprzedników. Ludzi traktuje odgórnie, obraża ich, ośmiesza. (...) W odpowiedzi na rozpowszechnianie plotek, że zamęt w parafii sieje maleńka grupa "oszołomów" i "sekciarzy" (określenie ks. Proboszcza) dysponujemy listą z podpisami parafian, którzy są tego samego zdania".

Bo z 500 podpisów znalazło się pod petycją do kurii o odwołanie proboszcza z parafii.

- Na to ksiądz Rybka kończył każdą mszę niedzielą modlitwą: "Za kuszących i podlegających kuszeniu" - dorzuca pani Krystyna. - I dodawał, żeby Archanioł Michał strącił ich do piekła. Wszyscy wiedzieli, że chodzi o tych, którzy podpisali petycję.

Odzewu z kurii nie było, to reprezentacja parafian wybrała się do Przemyśla.

- To było krótkie spotkanie z arcybiskupem Michalikiem, raczej przypadkowe, w kancelarii - opowiada Stanisław Kościółek. - Powiedział, że jak się dziekan i proboszcz nie dogadają z parafią, to ich wywali. Prosiłem, żeby spotkał się z całą naszą delegację, ale stwierdził, że powiedział już wszystko. I poszedł.

Zostawili petycję z wotum nieufności wobec proboszcza i prośbę o jego odwołanie. W piśmie, podpisanym przez 500 parafian, m.in. napisano: "W wyniku niewłaściwych działań ks. proboszcza parafia została skłócona i podzielona, coraz więcej wiernych, nie mogących pogodzić się z arogancką postawą księdza, wyłącza się ze wspólnoty i uczęszcza na nabożeństwa do sąsiednich parafii. Na oczach zgromadzonych w kościele obrażani i poniżani są ministranci, podczas homilii padają obraźliwe groźby wypowiadane przez proboszcza, np. "nie fikaj owieczko, owieczko nie fikaj".

Prośba o interwencję, kierowana do ks. arcybiskupa Michalika, nie doczekała się reakcji. Za to z ambony rozpoczęły się modlitwy "za kuszących i podlegających kuszeniu". I "za nieczyste dusze". Atmosfery to nie poprawiło, "nieczyste dusze" zaczęły uciekać do sąsiednich parafii. I z żalem patrzą, jak ich ponadstuletnia świątynia popada w ruinę.

- Jeszcze mam nagrane, jak krzyż na tej mniejszej wieży pochyla się - mówi z żalem Kościółek. - Teraz już go w ogóle nie ma, bo się zwalił. Mur wokół kościoła się sypie, to ktoś poukładał te wykruszone cegły na stertę i tak zostało. Nic ten człowiek dla kościoła nie zrobił przez ponad 5 lat.

Ksiądz Marek Rybka rozmowny w tej kwestii nie jest.

- To nie ma żadnego znaczenia, czy był konflikt, tu chodzi o stan kościoła - tłumaczy ksiądz w rozmowie telefonicznej. - Inne rzeczy to są bzdury wyssane z palca. Jak pan od tej strony zaczyna, to gruszek w popiele nie zasypywałem, cały czas idę prawnie drogą taką, jak ma być. I dlatego to szło przez kurię, komisja była i teraz miał być ekspert powołany do tego...

I na tym rozmowa się ucina. Kiedy ksiądz upewnia się, że ma do czynienia z Nowinami, odkłada słuchawkę: - A no to dziękuję bardzo i do widzenia.

Dla pana Marka to nie były "bzdury wyssane z palca, kiedy po pogrzebie swojej mamy napisał skargę do arcybiskupa Michalika: "Pomimo (...) ustaleń ks. Proboszcz spóźnił się ponad godzinę.

Wszyscy, którzy przybyli na pogrzeb, czekali zniecierpliwieni, dlaczego ksiądz nie przychodzi. Pojechałem do ks. Proboszcza z żoną prosić w imieniu wszystkich zgromadzonych, aby przybył po ciało zmarłej. Musieliśmy czekać na księdza jeszcze godzinę, ponieważ musiał spożyć obiad. Pozostał niewzruszony na nasze prośmy".

Nie było zaplanowanego wcześniej z proboszczem różańca w intencji zmarłej, nie było zaplanowanej spowiedzi, a podczas ceremonii "ks. Proboszcz wykrzykiwał do tych, którzy wrócili mu uwagę" - pisał do arcybiskupa pan Marek. "Jest nam nadal bardzo przykro z tego powodu, że jej (mamy - red.) ostatnia droga na miejsce wiecznego spoczynku nie odbyła się tak, jak na to zasłużyła" - kończy list.

List pana Ryszarda do kurii wspomina też o tym, że podczas bożonarodzeniowej wizyty duszpasterskiej proboszcz kazał mu wyłączyć "tego szczekacza". Domownicy słuchali właśnie Radia Maryja. Trochę ich ubodło, że duchowny nazywa ich rozgłośnię "szczekaczem". A pani Maria domagała się od proboszcza zwrotu pieniędzy, które ofiarowała na organy. Bo była zawiedziona, że organy miały być nowiutkie, a do kościoła dotarło jakieś byleco. Żądania pozostały bez reakcji.

Sporo w Rakszawie tych "bzdur wyssanych z palca", a kuszący i kuszeni wciąż wybierają się do nieba. Ale już nie pod przewodnictwem księdza Rybki.

Źródło: Bunt parafian w Rakszawie: kościół popada w ruinę, a proboszcz jeździ audi.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska