W dodatku banki mają dokładanie i zrozumiale informować klientów jak kurs waluty wpłynie na wysokość rat.
Banki zarabiają na spreadzie, czyli różnicy w kursach walut. W jaki sposób? Kredyt hipoteczny w obcej walucie wypłacany jest po niższym kursie, a dłużnik oddaje raty przeliczone przez bank po wyższym kursie.
- Koszt spreadu jest równy podwyżce oprocentowania kredytu walutowego średnio o pół punktów procentowych - dodaje Katarzyna Siwek, analityk z firmy doradczej Expander. Jak podaje, pod koniec ubiegłego tygodnia w niektórych bankach spread wynosił ponad 11 groszy. W innych był o kilka groszy wyższy. W Dom Banku przekroczył 30 groszy!
Spread spadnie częściowo
Uciążliwymi spreadami zajęła się Komisja Nadzoru Finansowego. Wydała ona ostatnio Rekomendację S (II). Zacznie ona w pełni obowiązywać w lipcu przyszłego roku.
- Banki nie mają obowiązku stosować rekomendacji KNF, choć zwykle tak robiły - mówi Marta Chmielewska-Racławska z KNF. - Rekomendacja wprowadza udogodnienia dla konsumentów. Banki będą musiały m.in. dokładnie i jasno informować klientów o istnieniu spreadu, jego wysokości i wpływie na wysokość rat. Nie będą mogły stosować innych kursów w stosunku do różnych produktów i usług.
Większość zadłużonych we frankach płaci ratę przeliczoną na złotówki po kursie banku. To ma się zmienić po wejściu w życie rekomendacji. Umożliwi ona nowym kredytobiorcom wybranie, czy kredyt będą oddawać w polskiej czy szwajcarskiej walucie.
Osoby już spłacające kredyty, będą mogły tylko raz poprosić bank o zmianę umowy, tak aby i one mogły płacić raty w obcej walucie. Katarzyna Siwek dodaje: - Dzięki możliwości spłaty kredytu w oryginalnej walucie, koszty spreadu spadną tylko częściowo. Trzeba pamiętać, że przy spłacie spread jest uwzględniany tylko w połowie. Drugą część spreadu bank pobiera już w momencie udzielania kredytu, czyli przy wymianie pożyczanej sumy na złotówki. Poza tym w kantorach także funkcjonuje spread. Jest on jednak mniejszy niż w bankach.
Jaki kurs, taka rata
Według Katarzyny Siwek, po wejściu w życie nowej rekomendacji, kredytobiorcy mogą zyskać nawet ok. 100 zł. Przykładowo, gdy klient zaciągnął 30-letni kredyt na 300 tys. zł w szwajcarskiej walucie, jego miesięczna rata wyniosłaby 659 franków. Przeliczając ją na złotówki po wysokim bankowym kursie 2,83 zł (taki 18 grudnia obowiązywał w BGŻ) miesięczna należność wyniosłaby 1865 zł. Jednak przyjmując, że klient kupił tego samego dnia franki w jednym z warszawskich kantorów - i to po niskim kursie 2,68 zł - rata wyniesie tylko 1766 zł.
Duże znaczenia przy takich obliczeniach ma wysokość spreadu w banku udzielającym kredytu oraz to jak tanio możne kupić franki w kantorze. Ale nie tylko.
- Obawiam się, że klienci spłacający kredyty bezpośrednio w walutach obcych, będą musieli uiścić z tego powodu dodatkową prowizję - mówi Mateusz Ostrowski, analityk z firmy doradczej Open Finance.
Taniej, ale bez drastycznych cięć
Eksperci obawiają się, że po wejściu w życie rekomendacji, zadłużeni mogą zacząć masowo kupować franki. A to wielu utrudniłoby ich zdobycie i tym samym spłacanie rat w szwajcarskiej walucie. Zdaniem Katarzyny Siwek, prawdopodobne jest, że jednocześnie banki zmniejszą spready walutowe.
- To jest możliwe, ale nie spodziewałby się drastycznych cięć. Spready to przecież zysk dla banków - dodaje Mateusz Ostrowski.
