Wojciech Pietrzak pochodzi z Kujaw, z Chojnicami związał się przez przypadek od 1989 r. Jedną nogą tkwi w Brusach, bo przy Młodzieżowym Domu Kultury prowadzi orkiestrę, którą przejął w spadku po ojcu.
Z wachty na lekcje
Sześć lat pływał jako mechanik wachtowy po skończeniu Szkoły Morskiej. Kłopoty rodzinne sprawiły, że zrezygnował z pływania. Zakotwiczył się w szkole, gdzie najpierw uczył fizyki, potem matematyki. Twierdzi, że tak radykalna zmiana fachu odbyła się bezboleśnie.
Podtrzymać dzieło ojca
Jeszcze jak ojciec żył, często jeździł z nim popołudniami do Brus, pomagał w prowadzeniu orkiestry. W 1999 r. po śmierci ojca przejął ją. - Obawiałem się trochę - mówi. - Nie miałem doświadczenia, ale z drugiej strony szkoda mi było, żeby się rozpadła. Chciałem podtrzymać to, co ojciec zbudował.
_Miał swoje pomysły na orkiestrę. Z takiej, w której są dorośli i dzieci, zrobił dziecięco-młodzieżową. Od 10 do 18 lat, trzydziestka muzykujących dzieciaków, w nieco już sfatygowanych, ale ładnie wyglądających z daleka strojach. Ćwiczą dwa razy w tygodniu po kilka godzin.
Lżejsza muzyczka
W repertuarze jest teraz też sporo nowinek. Nie tylko patriotyczne i religijne kawałki, także jazz i dixieland. Lżejsza i ciekawsza muzyczka. Orkiestrę widać, bo jeździ tu i tam. Starostwo ma ją na pstryknięcie do obsługi ważniejszych wydarzeń. - Bo co to za przemarsz bez orkiestry -śmieje się Pietrzak. - _Toż to kondukt.
Dzieciaki bywają na obozach szkoleniowo-wypoczynkowych, w Cekcynie i Kątach Rybackich. Najpierw muszą zarobić koncertami, żeby było za co jechać. Więc grają - na ślubach, na pogrzebach, gdzie się da zarobić, co łaska. Sukcesem było zajęcie pierwszego miejsca w ubiegłym roku na III Przeglądzie Orkiestr Dętych Województwa Pomorskiego, teraz przymierzają się do ogólnopolskiego festiwalu.
Remont przed pasterką
- Jak wstaję, czuję się matematykiem - wyznaje Pietrzak. - Po południu już nauczycielem muzyki.
Po głowie chodzi mu jeszcze sporo pomysłów, jak uatrakcyjnić orkiestrowe granie, by nie było to tylko na 3 maja i 11 listopada. Potrzeba trochę więcej instrumentów. Na niedawnym dętym balu na rzecz orkiestry uzbierali ponad 4 tys. zł, więc pięć klarnetów i cztery saksofony poszły do generalnego remontu. Przed pasterką jak znalazł.
Czy wygra w Totka?
Cierpi na ciągły brak czasu. Wędki kurzą się w piwnicy od ładnych kilku lat. Chciałby wygrać jakąś sumkę w Totka, ale nie ma nawet czasu na złożenie kuponu. Gdyby wygrał, kupiłby łódź żaglową, na razie korzysta z uprzejmości przyjaciół. Bo nad wodę, i owszem, lubi pojechać.
Z Kaszubami jeszcze się nie zaprzyjaźnił, żeby czuć się tu jak u siebie. - Ludzie tu są inni, potrawy też - mówi. - Kurczaka jedzą na słodko w potrawce, brrr, a kaszankę taką, jakiej u nas nikt by nie podał. Ale wyprowadzać się nie myślę. Bez orkiestry ciężko byłoby żyć, a zaczynać wszystko od nowa - też nie sposób. No i pracy szkoda.
Raz na jazzowo
Maria Eichler

- Nie wiadomo, co jeszcze życie przyniesie - mówi Wojciech Pietrzak.
Grywa na wszystkich instrumentach, oprócz skrzypiec, bo zbyt je szanuje. Teraz jego pasją jest orkiestra.