Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Razem do Rzymu na beatyfikację

Roman Laudański
Od lewej stoją: Anna Miedzińska, Kamila Muszyńska i Mariola Ciesielska. Poniżej: Agnieszka Prinz i Joanna Sujkowska.
Od lewej stoją: Anna Miedzińska, Kamila Muszyńska i Mariola Ciesielska. Poniżej: Agnieszka Prinz i Joanna Sujkowska. Roman Laudański
- To było oczywiste, że pojedziemy na beatyfikację - uśmiecha się Kamila Muszyńska z fordońskiej Fundacji "Wiatrak" w Bydgoszczy. - Decyzja była szybka i krótka: jedziemy? Jedziemy! Lepiej przeżywa się radość z beatyfikacji w grupie przyjaciół.

Fordoński "Wiatrak" jest miejscem Jana Pawła II. To fundacja dająca możliwość realizowania konkretnego nauczania papieża. Są tu zajęcia dla dzieci, młodzieży, dorosłych oraz starszych, którzy spotykają się tu w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. To również miejsce dla niepełnosprawnych, bezrobotnych, wolontariuszy z Europy. Są tu krajowi wolontariusze zwani "GPS" (skrót pochodzi z włoskiego: Giovanni Paolo Secondo).

Do Watykanu na beatyfikację pojedzie prezydent m.in. z Wałęsą i Kwaśniewskim

W bydgoskim Fordonie mieszka ponad 80 tysięcy ludzi. "Sypialnia" Bydgoszczy. Kiedy stanęły bloki, okazało się, że brakuje wszystkiego. Kilkanaście lat temu w parafii Matki Bożej Królowej Męczenników pomyśleli, że należy wypełnić tę pustkę.

- Podczas spotkań w Duszpasterstwie Akademickim "Martyria" zaczęliśmy mówić o tym, że nie ma się gdzie spotkać - wspomina Mariola Ciesielska. - Do centrum miasta jest stąd kawał drogi, Fordon to jak osobne miasto. No to coś zróbmy. Chcemy koncert - zorganizujmy go sami. Dlaczego mamy szukać czegoś gdzie indziej, skoro możemy coś zrobić sami?

Młodzież będzie świętować beatyfikację JP II w dyskotekach
- Myśl o Domu Jubileuszowym pojawiła się podczas Światowych Dni Młodzieży we Włoszech w 2000 roku - przypominają pracownicy Fundacji "Wiatrak". - Jan Paweł II zachęcał nas wtedy, żeby wrócić do domu i podjąć konkretne dzieło. W trzecie tysiąclecie trzeba wejść z wezwaniem, a nie w kapciach. Dla nas tym konkretem była budowa Domu Jubileuszowego. Wcześniej były marzenia o domu, ale nikt nie był na tyle odważny, by pomyśleć o nim konkretnie.

Nowy dom ma ponad trzy tysiące metrów powierzchni. Cztery kondygnacje (od piwnic po drugie piętro) zostaną przyporządkowane nauczaniu papieża na temat człowieka, bo na całość człowieka składa się jego ciało, psychika, umysł i dusza. Strefa dla ciała - to piwnica, w której będzie siłownia, sala do aerobiku i kompleks rehabilitacyjny z sauną. Dla niepełnosprawnych, chorych i zdrowych, którzy w mądry sposób chcą zatroszczyć się o ciało.

Parter poświęcony ludzkiej psychice, to przede wszystkim kultura. Tu mieści się sala widowiskowo-kinowa, kawiarnia artystyczna, poradnia oraz wejście - nawiązujące do bramy z Chrystusem z Roku Jubileuszowego. Wtedy, w Rzymie, młodych przeprowadzał nią w nowe tysiąclecie papież. Podobna będzie w fordońskim Domu Jubileuszowym, żeby wchodzić tu z papieżem.

Pierwsze piętro przyporządkowali intelektowi - tu będą sale konferencyjne, w których odbędą się zajęcia rozwijające umysł.

Wreszcie drugie piętro - odpowiadające duszy, jak najbliżej nieba - tam będą tworzyć plastycy w pracowni z oknami w suficie, tu przewidziano oratorium, salę kominkową i ogród zimowy, w którym będzie można słuchać nagranych przemówień Jana Pawła II.

Do kościoła? Dziękuję, wolę przez internet
- Zależy nam bardzo, żeby tu Ojciec Święty przełożony był na konkrety - podkreśla Mariola Ciesielska. - Mamy prawa autorskie do 50 zdjęć papieskiego fotografa - Arturo Mari. Będą w całym domu. Arturo Mari odwiedził nas, to taki dobry duch "Wiatraka". Idea Domu Jubileuszowego bardzo przypadła mu do serca. On nie chce "muzealnego" papieża. Wspaniale opowiada o Janie Pawle II. Wszyscy byliśmy nim zafascynowani. Chcemy wychowywać się w duchu papieża. To jest najważniejsze. Pomniki z brązu, kamienia też są ważne i potrzebne, ale my wolimy konkretne działanie.

- Pewnie pomnik, tablica kiedyś tu stanie, ale nie teraz - mówią pracownicy "Wiatraka". - Chcemy jak najszybciej skończyć dom, żeby - w duchu papieża - zaczął służyć ludziom. Jeśli pracujemy z dziećmi - to w jego duchu. Słuchamy tego, co papież mówił o wychowaniu młodych poprzez własny przykład. To wychowawca ma pociągać za sobą innych swoim przykładem. Nie wystarczy mówić o ważnych rzeczach, trzeba je samemu pokazywać. Jeśli wychowawca zafascynowany jest jakąś wartością, to wychowanek zobaczy, na konkretnym przykładzie, co ma robić. Łatwo powiedzieć: idźcie na szczyty, a ja poczekam na was na dole. Nie tak. W "Wiatraku" zależy nam na wychowywaniu przez przykład. To już się dzieje. Najstarsi są GPS-ami, wychowawcami młodych. Pokochaliśmy papieża i przekładamy praktycznie - na codzienne życie - jego naukę.
Joanna Sujkowska od 1996 roku była w Duszpasterstwie Akademickim "Martyria". Studiowała teologię w Bydgoszczy. Rok później zaczęła pomagać w Centrum Kultury Katolickiej "Wiatrak", gdzie odbywały się zajęcia pozalekcyjne dla dzieci i młodzieży. - Ludzie z duszpasterstwa, połączeni przyjaźnią, angażowali się w działania w "Wiatraku" - wspomina Joanna. - Nie skupialiśmy się na sobie, tylko robiliśmy coś dla innych. Kończyliśmy studia, trzeba było pomyśleć o życiu zawodowym i okazało się, że w fundacji możemy nadal robić to, co wcześniej.

Później miała przerwę na studia w Warszawie, a w 2007 roku wróciła do - już poważnej - Fundacji "Wiatrak". W Klubie Integracji Społecznej zajmuje się bezrobotnymi. Organizuje również imprezy kulturalne.

Żartują, że pokoje duszpasterstwa i "Wiatraka" sąsiadują ze sobą i czasem niektórzy przez pomyłkę trafiali do "Wiatraka".

Anna Miedzińska studiowała w bydgoskim Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego edukację zdrowotną z geragogiką. Pochodzi z Wrześni. Na trzecim roku studiów trafiła do "Martyrii". - Miałam potrzebę spotykania się we wspólnocie, tak trafiłam do duszpasterstwa - wspomina Anna. - Najpierw pomagałam w Klubie Przedszkolaka. . Na stażu podjętym w "Wiatraku" zajmowałam się m. in. organizacją III Ogólnopolskich Mistrzostwach Pamięci, przez co nabyłam sporo doświadczenia i zobaczyłam, jak bardzo można na koleżankach i kolegach z pracujących tu polegać. Teraz w Fundacji "Wiatrak" zajmuję się koordynacją zajęć pozalekcyjnych. Ostatnio zaczął tu działać Uniwersytet Trzeciego Wieku, są również zajęcia z Nordic Walking.

- Ludzie starsi w Fordonie również nie mają się gdzie spotykać, a mają dużo energii, którą można spożytkować - dodaje Ania.

Mariola Ciesielska ma kłopot z przypomnieniem sobie początków działalności, bo była tu "od zawsze". - Zaczęło się od marzeń - uśmiecha się. - Siedzieliśmy w kilkanaście osób u księdza na podłodze i każdy marzył, że byłoby fajnie gdzieś się spotykać i robić coś sensownego.

Trzeba było sformalizować marzenia - powstał "Wiatrak". - Przecież nie mogliśmy zabrać dzieci z ulica i wyjechać z nimi na wakacje - przypomina Mariola. - Później studiowałam teologię, w "Wiatraku" robiłam wszystko.

Teraz odpowiada z promocję Domu Jubileuszowego. - Nie tylko szukamy sponsorów, ale chcemy zaistnieć w ludzkich sercach, że ten dom jest dla nich - tłumaczy. - Bez pieniędzy nie da się kupić krzeseł, ławek i skończyć budowy.

Zajmuje się również ponad sześćdziesięcioma "GPS-ami" z Bydgoszczy i okolic.

Kamila Muszyńska trafiła do "Wiatraka" przez "Martyrię", a do niej dzięki Janowi Pawłowi II, który odwiedził Bydgoszcz. - Studiowałam analitykę medyczną w Bydgoszczy - opowiada Kamila. - Zastanawiałam się z koleżanką, czy tu przyjść czy nie. Na spotkanie z papieżem wydawane były wejściówki. Przyszłyśmy po nie. Przy okazji zapisałyśmy się na majową akademicką pielgrzymkę autokarową na Jasną Górę. No i się zaczęło. - Kiedy jeszcze byłam na studiach dostałam propozycję zostania wychowawcą na obozie organizowanym przez "Wiatrak".

Z dwóch propozycji stażu absolwenckiego: w laboratorium i w "Wiatraku" - wybrała "Wiatrak". Zajmowała się budową Domu Jubileuszowego. Odpowiadała za kontakty z firmami budowlanymi, organizowała spotkania rady budowy, pilnowała dostaw - czyli - jak trzeba - nosiła worki z cementem. Dziś jest członkiem zarządu Fundacji "Wiatrak".

Agnieszka Prinz - od liceum związała się z duszpasterstwem. W Toruniu studiowała filologię polską. Później podyplomowe studia dziennikarskie w Warszawie, praca zawodowa poza "Wiatrakiem". - Ale ciągle mnie tu ciągnęło i zaglądałam po pracy do "Wiatraka" choć na chwilę - uśmiecha się. - Zaproponowano mi szkolenie dla wolontariuszy europejskich, skorzystałam. Dziś z "Wiatraka" wysyła wolontariuszy do różnych krajów i opiekuje się tymi, którzy przyjeżdżają do Bydgoszczy.
Wszystkie, razem z ok. 150 osobami, pojadą na beatyfikację Jana Pawła II do Rzymu.

Mariola Ciesielska na pogrzeb papieża nie pojechała do Rzymu, ale z beatyfikacją nie wahała się długo. - Wiedziałam, że pojadę. To była pewność.

Joanna Sujkowska zawsze marzyła o indywidualnej audiencji. Nie zdążyła. Przeżywałam pielgrzymki papieskie do kraju, byłam na Światowym Dniu Młodzieży w 2000 roku - przypomina.

- Nawet nie zastanawiałam się, czy będę miała za po pojechać, tylko wiedziałam, że jadę. Nie było innej opcji - uśmiecha się. - Jan Paweł II pozostanie dla nas żywy. jako błogosławiony będzie nas wspierał.

- Ksiądz Krzysztof Bochholz zaraża nas takimi pomysłami - dodaje Mariola. - Mówi: jedziemy. My się zastanawiamy, ważymy racje i możliwości, a on powtarza: jedziemy! Zapisujemy ludzi!
Anna Miedzińska: - Jedziemy na pięć dni z jednym noclegiem, ale nikt nie myśli o zmęczeniu. Jeszcze zdążymy na chwilę zajrzeć do Wenecji. Zrealizuję marzenie o choć krótkim zwiedzeniu Rzymu, a jeszcze z takiej pielgrzymki przywieziemy najróżniejsze łaski i siły do dalszego działania, co liczy się dla nas wszystkich. Naładujemy tam akumulatory!

Mariola Ciesielska podkreśla, że przy organizacji wyjazdu zawsze patrzą na fundusze. Pielgrzymka ma kosztować jak najtaniej, a każdy kolejny nocleg przedraża podróż. - Można jechać za dwa tysiące złotych, ale my zmieściliśmy się w kwocie 600 złotych i 20 euro. Chodzi o to, żeby na taki wyjazd stać było jak najwięcej osób. W 2000 roku na Światowym Dniu Młodzieży tempo było zawrotne i zmęczenie również, ale nikt na to nie patrzył. Wracaliśmy naładowani energią do dalszej pracy.

- To było oczywiste, że pojedziemy na beatyfikację - uśmiecha się Kamila Muszyńska. - Decyzja była szybka i krótka: jedziemy? Jedziemy! Lepiej przeżywa się radość z beatyfikacji w grupie przyjaciół.
Agnieszka Prinz nie rozmawiała wcześniej z mężem o wyjedzie. Kiedy w "Wiatraku" poznała termin beatyfikacji, napisała o tym do męża przez internetowy komunikator. Odpisał krótko: no to jedziemy! - Tak złączyły się nasze wewnętrzne pragnienia - uśmiecha się Agnieszka. - Nie myśleliśmy wtedy o kosztach czy załatwianiu wolnego.
- Papież jest nasz, mój, nie można w tym dniu nie świętować - tłumaczy intencje wyjazdu Mariola. - Miałam możliwość spotkań z Ojcem Świętym w różnych innych momentach. Na diecezjalną pielgrzymkę dziękczynną nie chciałam jechać, ale znalazł się pan, który zasponsorował dwa bilety lotnicze. Przyszedł ksiądz i powiedział krótko: lecimy! Wtedy miałam łaskę i szczęście bliskiego spotkania z Janem Pawłem II. W ubiegłym roku byliśmy na pielgrzymce przy grobie papieża z "GPS-ami". On już nie żyje, ale mnie tam strasznie ciągnie, to jego miejsce. Plac świętego Piotra, bazylika, grób, tam trzeba być.
Mariola dodaje, że papież jest takim ojcem, który zna nasze intencje i nie trzeba mu szczegółowo podpowiadać w czym ma nam pomóc.

- Ten, kto jest ogłoszony błogosławionym czy świętym ma w niebie szczególną moc i wyobrażam sobie, jak on chodzi po niebie i zrzuca nam wszystkie łaski - mówi Mariola. - Taki młody i dziarski góral, którego już wielu nie pamięta. Tak go sobie wyobrażam.

- Cały czas był dla nas bardzo ważny i bliski - dodaje Joanna Sujkowska. - Jadę tam bez konkretnej intencji, raczej po to, żeby tam świętować. Wierzę, że on nam będzie cały czas wypraszał łaski u Boga. "Wiatrak" doświadczał już łaskawości wypraszanej przez Jana Pawła II związanej chociażby z budową domu jubileuszowego.

Właśnie przed naszym spotkaniem zobaczyła oficjalne zdjęcie beatyfikacyjne papieża z niewielką aureolką. - Jakoś mi ta aureolka nie pasuje, czuję jakbym go znała bez tej aureoli, to przecież ktoś z naszego świata, ale przecież tak przedstawia się wizerunki błogosławionych i świętych. Widzieliśmy go żywego, był z nami, a teraz będzie wyniesiony na ołtarze. Niesamowite!
No i mają pomysł polskiego Rzymu - wspólnego spotkania Polaków w niedzielę Miłosierdzia Bożego 1 maja o godz. 15.00 na placu św. Piotra przy prawej fontannie. - To będzie nasza wspólna radość z beatyfikacji papieża - mówi Mariola Ciesielska. - Chcemy, trochę spontanicznie, odmówić koronkę, wspólnie odśpiewać "Barkę". Do Rzymu przyjadą Polacy z różnych stron. Pozostawiamy różnice światopoglądowe, polityczne. Chcemy razem podziękować Janowi Pawłowi za to, co dla nas zrobił. Ci, którzy przyjdą po nas, już tego nie doświadczą. A ci, którzy zostaną w kraju, niech o godz. 15 spotykają się ze sobą, razem się pomodlą, zaśpiewają lub pójdą na spacer, ale razem. W parafiach, wspólnotach, niech ludzie się skrzykną razem. Nie wyobrażam sobie, żeby w takim dniu ktoś samotnie siedział w domu. Polski Rzym - zapraszamy wszystkich!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska