Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Redecz Krukowy Na Kujawach są od trzystu lat

Redakcja
Rodzinne zdjęcie. Fot. Jolanta Mlodecka
Rodzinne zdjęcie. Fot. Jolanta Mlodecka
O Januszu Borkowskim można na pewno powiedzieć dwie rzeczy: że jest skutecznym biznesmenem i nawiedzonym historykiem. Profesjonalnie produkuje maszyny rolnicze, historią ukochanych Kujaw zajmuje się amatorsko.
Rodzinne zdjęcie. Fot. Jolanta Mlodecka
Rodzinne zdjęcie. Fot. Jolanta Mlodecka

Rodzinne zdjęcie. Fot. Jolanta Mlodecka

Firma "Krukowiak" prowadzi produkcję i sprzedaż maszyn rolniczych, różnych opryskiwaczy, kosiarek, agregatów i wielu innych. Wszystko z dużym sukcesem - na rynku krajowym oraz zagranicznym, co poświadczają liczne nagrody zdobywane na wystawach sprzętu rolniczego.

- Potrzeba było ponad trzydziestu lat, aby moje przeciętne gospodarstwo wiejskie przekształcić i zbudować na nim od podstaw fabrykę - mówi Janusz Borkowski. - Udało mi się nie tylko z produkcją, ale także z ludźmi. Na przykład zaszczepić w załodze wiarę w sukces i dążyć do tego, aby nawet w skromnych polskich warunkach go osiągnąć. Miarą sukcesu jest dla mnie bardziej to, co firma może zrobić dla społeczności, niż zysk, wyrażony w złotówkach.

Tyle Borkowski - przedsiębiorca. A dokonania Borkowskiego - historyka? W tę działalność wkłada niezwykle dużo emocji, bardzo dużo pracy i czasu oraz sporo pieniędzy.
Dysponując takimi możliwościami napisał i wydał kilka książek. Dwie z nich to potężne tomiska, bogato ilustrowane, pełne dokumentów, aktów urodzin i zgonów, wspomnień, a nawet czystej literatury, czyli opowiadania. Kronika czterech rodów ma datę 2007 i trzy przedsłowia, pisane do kolejnych, poprawianych wydań. Pisał ją siedem lat.

Gotowe dzieło mógł wręczyć uczestnikom pierwszego zjazdu czterech rodów: Borkowskich, Szortyków, Bartoszaków i Piotrowskich, jaki odbył się w Redczu Krukowym na początku sierpnia.
Poszukiwanie własnych korzeni, kompletowanie genealogii, kwerendy w archiwach, stają się ostatnio pasją wielu osób. Dla Janusza Borkowskiego było naturalną konsekwencją zainteresowań historią Kujaw, jak sam mówi - "tej małej ojczyzny".

Punktem zwrotnym było traumatyczne przeżycie, związane ze śmiercią rodziców: Józefa i Marianny z Piotrowskich. Obojga w tym samym dniu, tego samego miesiąca i roku. - Dotarło do mnie wkrótce, jak kruche jest życie, i jak wiele trzeba ocalić dla następnych pokoleń. Spróbowałem podjąć się tego zadania. Z zapałem maniaka gromadzę wszystko, co związane z historią naszego regionu. Stare ciągniki i maszyny rolnicze, samochody i motocykle, dokumenty i zdjęcia, rodzinne pamiątki, relacje mieszkańców, lokalne historie, legendy i opowieści. Pasjonuje mnie historia mojej rodziny. Udało mi się zebrać dokumenty dotyczące moich przodków do prawie trzystu lat wstecz, a wciąż szukamy starszych...

Udokumentowany na tablicy genealogicznej ród Borkowski urywa się w pod koniec osiemnastego
wieku. Wiadomo, że w 1806 r. Tomasz Borkowski poślubił Małgorzatę z Ziółkowskich, co miało miejsce w Kaczkowie. A co było wcześniej?
Wcześniejsza gałąź rodowa, skąd wywodzą się spolonizowani Borkowscy - to Borkowie. Wśród nich Jan, ojciec Tomasza, który urodził się w 1763 r. i był potomkiem osadników z Holandii, znanych też jako olędrzy. Pierwszy, który widnieje na tablicy Borkowskich to Jerzy Bork, urodzony w 1710 r. w Kaczkowie.
Dziadkowie Janusz Borkowskiego wywodzą się z czterech kujawskich rodów: Borkowskich, Bartoszaków, Szortyków i Piotrowskich. I ich przedstawicieli, mieszkający w całej Polsce, choć oczywiście głównie na Kujawach, a także za granicą, najliczniej w Milwaukee w USA, zaproszono na rodzinny zjazd. Wysłano 500 zaproszeń, do Redcza Krukowego przyjechało czterysta osób.

Dwie godziny dla rodziny - tak brzmiał pierwszy punkt bogatego programu przygotowanego na dwa dni zjazdu. W dwie godziny poznali się członkowie rodzin, mieszkający w różnych końcach kraju: Gorzowie Wielkopolskim, Białymstoku, Wrocławiu, Krakowie i innych miastach. Najstarszą uczestniczką zjazdu była Genowefa Roszak z Osłonek, 94-letnia pani, pełna werwy, ciekawości i chęci poznania wszystkich dookoła. Najmłodszy - czteromiesięczny Wiktor Borkowski, wnuk pana Janusza.

Na zjazd gospodarz przygotował w Redczu imponującą bazę. Oczywiście stoły biesiadne, kuchnie polową, widownię jak w prawdziwym amfiteatrze, gdzie do rodzinnego zdjęcia zasiedli wszyscy goście. Był też ołtarz, przy którym w intencji rodzin odprawiona została msza. Tu i ówdzie jakaś stara kareta, albo przedwojenny motocykl, widomy dowód jednej z licznych pasji Janusza Borkowskiego, czyli zbieractwa zabytkowych przedmiotów. Tak na marginesie - z tego, całkiem bogatego zbioru różnych maszyn, powstanie w Redczu muzeum.

Wszystko zbudowane solidnie, z drewnianych bali, bo ma służyć jeszcze przez wiele lat. Nie tylko na rodzinne zjazdy, ale też na inne spotkania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska