- Chcemy wprowadzić 8-klasową szkołę powszechną - ogłosiła Anna Zalewska, minister edukacji. Wczoraj na ogólnopolskiej konferencji w Toruniu przedstawiła nowy system szkolnictwa, proponowany przez rząd.
Zmiany są rewolucyjne i najbardziej dotkną gimnazja. Szkoły te będą - jak mówi MEN - wygaszane, co w praktyce oznacza ich likwidację. Zastąpi je szkoła powszechna z edukacją wczesnoszkolną w klasach I-IV (dziś obejmuje ona klasy I-III). Z poziomu podstawowego uczniowie przejdą na poziom gimnazjalny (V-VIII).
MEN chce wprowadzać reformy od września 2017 roku. - Wtedy będziemy mieli dwa nowe roczniki. Dzieci, które ukończą szóstą klasę i nie pójdą już do gimnazjum, lecz do siódmej klasy, oraz uczniów pierwszej klasy szkoły powszechnej, objętych nową podstawą programową - wyjaśnia Anna Zalewska. - W okresie przejściowym dopuszczamy możliwość przenoszenia klas siódmych, a potem kolejnych do budynków, w których obecnie mieszczą się gimnazja.
Ministerstwo chce również powrotu 4-letniego LO. Zamierza także wprowadzić na nowo 5-letnie technikum. W miejsce zawodówek pojawią się szkoły branżowe pierwszego i drugiego stopnia.
Minister edukacji zapewnia, że z powodu reform nauczyciele nie stracą pracy. Wątpią w to związkowcy z ZNP, którzy wczoraj pikietowali w Toruniu. - Powrót do 8-letniej szkoły powszechnej to prawdziwa rewolucja. Nie wiem, jakie przesłanki za tym przemawiają - mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. - W szkołach podstawowych część nauczycieli zatrudniona jest w niepełnym wymiarze godzin. To oni najpierw dostaną pracę, a nie nauczyciele gimnazjalni. Dzisiaj mamy początek chaosu. Czy zrodzi się z niego coś pozytywnego, zależy to od Ministerstwa Edukacji.
MEN zapowiada likwidację gimnazjów. Ma też wrócić 4-letnie liceum, TVN24/x-news