Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reforma szkolnictwa, czyli co teraz czeka nasze dzieciaki

Dorota Kowalska
Najważniejsze założenie reformy, to powrótdo 8-letniej szkoły podstawoweji 4-letniego liceum ogólnokrztałcącego
Najważniejsze założenie reformy, to powrótdo 8-letniej szkoły podstawoweji 4-letniego liceum ogólnokrztałcącego Marcin Osman
Mnożą się pytania o reformę polskiej szkoły, o to, czy rzeczywiście poprawi poziom edukacji, czy nie wprowadzi chaosu, niepewności, kto na niej straci i kto za nią zapłaci. Ale nie na wszystkie pytania znamy odpowiedzi

Agencja Informacyjna Polska Press/x-news

Anna Zalewska weszła do ministerstwa edukacji z rozmachem, już na początku ogłosiła plan zmian i równie szybko wprowadza go w życie. Powrót 8-letniej szkoły podstawowej, 4-letniego liceum i 5-letniego technikum to chyba najważniejszy i najszerzej komentowany punkt reformy szkolnictwa wprowadzonego przez MEN. Proces wygaszania gimnazjów rozpocznie się już za rok, i jak tłumaczyła minister Zalewska, będzie odbywał się w różnych wariantach - przekształcania gimnazjum w ośmioletnią szkołę podstawową, włączenia go do podstawówki, przekształcenia w liceum ogólnokształcące, technikum lub branżową szkołę pierwszego stopnia. W szkole podstawowej w klasach I-IV będzie prowadzona edukacja wczesnoszkolna - tzw. poziom podstawowy, natomiast w klasach V-VIII - poziom gimnazjalny.

Ośmioletnia szkoła podstawowa zakończy się egzaminem. - Będą to egzaminy zewnętrzne, ale będą inaczej wyglądały niż dziś, co jest konsekwencją tego, że nie chcemy uczyć „pod testy”. Będzie to egzamin z czterech przedmiotów, potrwa dwa dni, w 50 proc. będzie testowy, a w 50 problemowy. To on będzie decydował o wstępie do liceum - tłumaczyła minister Zalewska.

Ale pytanie najważniejsze: Powód likwidacji gimnazjów? Zdaniem minister edukacji - nie sprawdziły się.

- Gimnazja nie wyrównują szans edukacyjnych, nie podnoszą jakości nauczania. W praktyce powstały gimnazja lepsze i gorsze - dowodziła Anna Zalewska. Jak wyjaśniała, badania pokazują, iż „częsta zmiana szkoły i grupy rówieśniczej, sześcioletnia szkoła podstawowa, trzyletnie gimnazjum, trzyletnie liceum powoduje nie tylko obniżenie jakości (kształcenia), ale przeszkadza w edukacji i ogranicza motywację ucznia”.

Proces nauczania nie ma więc ciągłości, licea trwają zdecydowanie za krótko, zwłaszcza biorąc po uwagę fakt, że półtora roku nauki w tym rodzaju szkoł średnich jest tak naprawdę kursem przedmaturalnym, ale co najważniejsze - stary system nauczania nie przygotowuje młodych ludzi do studiów. I tu Anna Zalewska przywołuje opinie nauczycieli akademickich, którzy mocno narzekają na poziom studentów pierwszego roku.

- Minister edukacji przedstawiła całkowicie fałszywy obraz polskiej oświaty jako zrujnowanej, z czym się nie zgadzamy - skomentował na gorąco Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Absolutnie z tak kategoryczną oceną i rewolucyjnymi zmianami nie możemy się zgodzić - dodał.

Bo jak można się było spodziewać, decyzja o likwidacji gimnazjów spotkała się z protestami nauczycieli, rodziców i samych uczniów. Słowo „chaos” odmieniane jest przez wszystkie przypadki, ale nie tylko o nim mowa.

- Odkąd pamiętam byłem i jestem zwolennikiem czteroletnich liceów albo czteroletnich szkół technicznych, sam współzakładałem niedawno czteroletnie liceum, które już istnieje. (…) Ja bym gimnazjów w Polsce nie wprowadził, gdybym był to dziesięć, czy piętnaście lat temu u władzy. Natomiast trzeba umieć, mówiąc o edukacji, a zwłaszcza podejmując decyzje w sprawach edukacyjnych oddzielić zespół przekonań od tego, co widać gołym okiem. A gołym okiem widać, że wiele gimnazjów w Polsce się udało, udało się ogromnym wysiłkiem, bo to była zawsze jazda pod górę i teraz każdy dobry reformator, musi te dobre rzeczy, które już istnieją ochronić przed reformą, a nie położyć je na ołtarzu reformy mówiąc, że ponieważ w ogóle będzie przyrost dobra, to możemy zniszczyć te rzeczy, które działają dobrze - mówił nam ostatnio w wywiadzie Jan Wróbel, nauczyciel, publicysta, felietonista, historyk. - Zacząłbym od poszukania takiej złotej księgi tych miejscy edukacji polskiej, w tym gimnazjalnej, które wyszły, które idą dobrze. I wokół nich budował nowy, lepszy, bo zawsze można stworzyć coś lepszego, system. Nie likwidowałbym wszystkich gimnazjów, jakie są, bo to oznaczałoby likwidację gimnazjów złych i gimnazjów dobrych - dodał.

Bardziej krytyczna jest Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister edukacji, obecnie posłanka Platformy Obywatelskiej.

- To jest szaleństwo i początek wielkiego chaosu. To jest ten moment, który zapamiętamy jako czarny dzień polskiej edukacji. Pani minister nie wysłuchała pół miliona osób, które podpisały się przeciwko likwidacji gimnazjów, nie wysłuchała związków zawodowych. To jest absolutna bzdura, że samorządy są „na tak” - mówiła w TVN24.

Bo, choć zwolenników czteroletnich liceów nie brakuje, nawet oni podnoszą, że tempo reformy jest zabójcze, podobnie jak ilość znaków zapytania, które mnożą się przy niemal każdej zapowiadanej zmianie. Sceptycy pytają na przykład o rok 2019, kiedy w licach spotkają się dwa roczniki kształcące się w starym i nowym już systemie.
Ale odpowiedź MEN jest prosta: „w 2010 roku, czyli sześć lat temu było 700 tys. młodych ludzi w jednym roczniku. Przy tak dużym niżu demograficznym, to nie jest wstrząsająca liczba. Wszyscy się pomieszczą i każdy będzie usatysfakcjonowany.”

Spore zmiany czekają szkolnictwo zawodowe, bo zamiast szkoły zawodowej powstanie szkoła branżowa, w której będzie można zdać maturę zawodową i skończyć studia licencjackie. Szkoły te mają ściśle współdziałać z pracodawcami, z poszczególnymi branżami, stąd taka a nie inna ich nazwa. Minister Zalewska mocno stawia na tę właśnie zmianę, podkreślając, że zawodówki stają się powoli modne, a tacy kucharze, to w tej chwili jeden z najbardziej poszukiwanych zawodów. Inna rzecz, o czym wiedzą wszyscy, studia kończą dzisiaj także ci, którzy nigdy ich skończyć nie powinni. Może stąd tylu magistrów bez perspektyw na ciekawą, ba, jakąkolwiek pracę.

Co do matur, absolwent branżowej szkoły II stopnia będzie zdawał, podobnie jak absolwent liceum i technikum, egzamin z języka polskiego, języka obcego i matematyki. Ale ma wybór­- żeby dostać „zwykłe” świadectwo dojrzałości, będzie musiał zdać także egzamin maturalny z co najmniej jednego przedmiotu dodatkowego, ale to otworzy mu drogę do studiów magisterskich.

Skoro jesteśmy przy maturach, te pewnie też się zmienią, bo zmianie ulegnie podstawa programowa. Jak mówi minister Zalewska tak szkoła podstawowa, jak i średnia ma przygotować ucznia do studiowania, czego teraz nie robi. Można się więc spodziewać, że na maturach będzie mniej testów, więcej miejsca na rozwijanie myśli, analizę, samodzielną pracę.

Co do podstawy programowej, ta dla klas 1-3 jest już ponoć prawie gotowa.

- Zerkają na nią jeszcze tylko informatycy, bo obiecaliśmy, że znajdą się w niej podstawy programowania, a także fachowcy od szachów, bo będą również wprowadzane elementy gry w szachy - doprecyzowała minister Zalewska.

Nie tylko nowa treść podstawy programowej, której jeszcze nie znamy, budzi spory niepokój ekspertów. Bo ci wyliczają: likwidacja gimnazjów to konieczność napisania od nowa podstawy programowej dla każdej z dwunastu klas. To nowe podręczniki i gigantyczne koszty. Kto za nie zapłaci?

Ale umówmy się, nauczyciele wychodząc na ulice, walczą nie tylko o uczniów, głównie o siebie. Pytają ministerstwo o to, ilu z nich z powodu reformy straci pracę. Ale i na to pytanie MEN daje odpowiedź. Tyle, że nie wszyscy wierzą w obietnice pani minister, która tłumaczy, że mniejsza liczba nauczycieli potrzebna w szkolnictwie bardziej związana jest z niżem demograficznym, niż z reformą.

- Reforma przewiduje 5 tysięcy nowych oddziałów, a jednocześnie, dlatego powołałam specjalny zespół, razem z samorządowcami i związkowcami będziemy pracować nad wynagrodzeniem, statusem, awansem zawodowym, ale również nad nowymi miejscami w systemie dla pedagogów, psychologów, logopedów, metodyków i doradców zawodowych - wyliczała pani minister.

Związkowcy wiedzą jednak swoje. - Bardzo bym chciał, żeby tak było, ale rzeczywistość każe spodziewać się innego scenariusza. Przecież w obecnych szkołach podstawowych pracują już nauczyciele i to bardzo często w niepełnym wymiarze czasu. Gdzie miejsce na tych, którzy przejdą z gimnazjów? - stwierdził na specjalnie zwołanej konferencji prasowej szef ZNP. Ale związek zdaje sobie sprawę, że nauczycieli w Polsce jest za dużo i trzeba znaleźć dla nich zatrudnienie poza polską szkołą. Trzeba też zdaniem ZNP poważnie rozmawiać o systemie kształcenia nauczycieli, by ukrócić „nadprodukcję” pedagogów.
Anna Zalewska, zapewnia, że sama będąc nauczycielem, dba o to środowisko. I tak Karta Nauczyciela zostaje bez zmian, zlikwidowane za to zostają tzw. godziny karciane, czyli godziny obowiązkowo spędzone przez nauczycieli w szkole, za które nikt im nie płaci.

Od przyszłego roku samorządy będą też musiały wyodrębniać pieniądze na doskonalenie zawodowe nauczycieli - o 1 proc. środków, które przeznaczają na ich wynagrodzenia. 1,1 mld na doskonalenie zawodowe nauczycieli ma także pochodzić ze środków unijnych.MEN wprowadzi też akredytacje dla placówek kształcących nauczycieli. Rozwiązania są już uzgodnione z ministrem nauki i szkolnictwa wyższego. Jakości doskonalenia zawodowego nauczycieli ma też przyglądać się kuratorium oświaty.

Kolejny ważny punkt reformy - PiS cofnął sześciolatki ze szkół podstawowych. O tym, co ten krok oznacza dla polskiej szkoły od dawna mówiła Joanna Kluzik Rostkowska, była minister edukacji.

- Konsekwencje takiego odwrócenia reformy mogą być dramatyczne. Oznaczałoby to, że mamy jeden pusty rocznik. Byłby taki wrzesień, w którym do szkoły nie poszedłby żaden pierwszak - stwierdziła już rok temu. - A ponieważ wszystkich nauczycieli wczesnoszkolnych mamy 150 tysięcy, to oznacza, że bez pracy na trzy lata może zostać ok. 20 tys. nauczycieli. To koszt społeczny, ale też realny dla samorządu. Nauczycielom, którzy tracą pracę, przysługują półroczne odprawy. Co więcej, te same problemy dotkną nauczycieli wyższych klas - dodała.

Według Joanny Kluzik-Rostkowska przez zabranie sześciolatków ze szkół ucierpią także przedszkolaki, głównie trzylatki, dla których brakuje miejsc w przedszkolach.

Dziecko 6-letnie będzie oczywiście miało prawo do rozpoczęcia nauki w pierwszej klasie, o ile korzystało z wychowania przedszkolnego w roku poprzedzającym rok szkolny. Rodzice będą mogli zapisać sześciolatka do pierwszej klasy na podstawie opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej.

Jest jeszcze pytanie o koszty reformy i o to, kto je poniesie. Jak zauważa „Dziennika Gazeta Prawda” - MEN będzie finansować 13, a nie jak do tej pory 12 lat edukacji. To o 1,6 mld zł więcej przeznaczonych na nauczanie.

Najpoważniejszy zarzut jest taki, że Ministerstwo Edukacji Narodowej ukrywa faktyczne koszty reformy, przerzucając je na samorządowców.

Minister kilkukrotnie pytana o koszty reformy, ucieka od odpowiedzi.

- Reforma edukacji zmieści się w subwencji oświatowej - odpowiedziała dziennikarzowi TVN24. Dopytywana o konkretną kwotę, odparła: - Ponad 42 miliardy, jeśli tak żartujemy.

To rzeczywiście żart, bo 42 miliardy, to cała kwota, jaką państwo wydaje na działalność bieżącą szkół. Ale samorządowcom do śmiechu nie jest - są mocno zaniepokojeni , podkreślają, że zwolnionym nauczycielom trzeba będzie wypłacić odszkodowanie, a budynki po zlikwidowanych gimnazjach przystosować do potrzeb nowych uczniów.

- Reforma edukacji jest przemyślana, odpowiedzialna, w dodatku policzona - zapewnia jednak Anna Zalewska.

No, cóż, nie pozostaje nam nic innego jak głęboko w to wierzyć, dla dobra naszych dzieciaków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Reforma szkolnictwa, czyli co teraz czeka nasze dzieciaki - Portal i.pl

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska