
- Czego będzie pan słuchać?
- Lubię Sikorowskiego, Grechutę i w ogóle poezję śpiewaną. W zasięgu ręki mam też płyty Wolnej Grupy Bukowina, Starego Dobrego Małżeństwa, ale i Raz Dwa Trzy.
- Szerokiej drogi. Proszę uważać na ręce.

- Ma pan swoje ulubione operacje?
- Dużo satysfakcji sprawiają mi operacje wykonywane w przypadku choroby Parkinsona. To niesamowite uczucie, gdy u pacjenta, który nie panuje nad ruchami ciała, po wprowadzeniu elektrody i stymulacji prądem, w jednej chwili ustępują objawy. Efekt jest spektakularny, bo pacjent jest przytomny. Cieszy się, czasem płacze z radości. To drugi biegun pozwalający znieść wszystkie ciężkie chwile. Łatwo zapomnieć, że pacjent podczas takich operacji jest przytomny. Pamiętam, że kiedyś podczas operacji, w czasie której wprowadzaliśmy elektrodę do mózgu pacjenta, rozmawiałem ze swoim asystentem na jakiś mało znaczący temat. W pewnym momencie odezwał się pacjent: „Panowie, czy moglibyście przestać rozmawiać i zwrócić uwagę na mnie?” Przeprosiłem go i zapewniłem, że ponad wszelką wątpliwość on na tej sali jest najważniejszy.

- Nie uwierzę. Zeszyt z pana rozkładem zajęć jest zapisany drobnym maczkiem.
- To prezent świąteczny dla żony (śmiech). W sobotę rano wsiadam na rower. Moja ulubiona trasa prowadzi wzdłuż Kanału Bydgoskiego do Kruszyna lub lasami w kierunku Łochowa i Nakła. Zakładam na uszy słuchawki i nie ma mnie przez kilka godzin.
