
- Co na to rodziny?- Pamiętam rozmowę z pewnym znanym artystą, którego matka zachorowała na śmiertelny nowotwór. Traciła stopniowo pamięć i orientację. Udało mi się przekonać jej syna, aby pogodził się z jej odchodzeniem i po prostu otoczył ją opieką i ciepłem. Sądzę, że wyszedł z tego gabinetu z poczuciem ulgi. Ale nie zawsze tak to wygląda. Kiedyś przyjechał do mnie profesor medycyny z rozpoznanym glejakiem. Mówił wówczas o swoim największym marzeniu - zobaczeniu Afryki. Guzy ulokowały się w dwóch miejscach - jeden mógł być bezpiecznie usunięty, w przypadku drugiego interwencja chirurgiczna wiązałaby się niedowładem, przykuciem do łóżka i utratą samodzielności. Całym sobą chciałem krzyczeć, żeby profesor zrezygnował z usunięcia tej drugiej zmiany i wykorzystał ten czas na wyjazd do Afryki, ale spokojnie i rzeczowo przedstawiłem swoje stanowisko. Profesor zdecydował się jednak na operację w innym ośrodku, co przykuło go w ostatnich miesiącach życia do łóżka. Wyrzucam sobie czasem, że nie byłem wówczas bardziej stanowczy.



Operacja mózgu wymaga ogromnej precyzji