O sprawie donosi „Puls Biznesu”. Ministerstwo Infrastruktury uważa, że zarówno przewoźnicy, jak i zarządcy torów będą lepiej zmotywowani do pracy, jeśli będzie nad nimi wisieć groźba rekompensat.
Rekompensaty za opóźnienia w PKP. Czy pomysł ma szansę powodzenia?
Projekt nowelizacji nie jest całkowicie polskim pomysłem. Jak tłumaczą autorzy dokumentu, resort infrastruktury stara się spełnić unijne normy. Krajowy porządek prawny musi być dostosowany do porządku prawnego unijnych dyrektyw, a konkretnie do przepisów o otwarciu rynku przewozowego, przyjętych pod koniec 2016 roku. Termin wdrożenia dyrektywy minął 25 grudnia 2018 r.
Jak czytamy w projekcie nowelizacji: Przewoźnik kolejowy lub zarządca, który powoduje opóźnienie pociągi, wypłaca rekompensatę odpowiednio zarządcy lub przewoźnikowi kolejowemu, którego pociąg został opóźniony.
„PB”: PKP chce mieć czas na wprowadzanie zmian
PKP chce odwlec w czasie wszelkie zmiany w przepisach. Konieczność obliczenia rekompensat oznacza dla PKP także konieczność precyzyjnego monitorowania punktualności. Jak donosi „Puls Biznesu”:
Przedstawiciele PKP PLK chcą mieć na to czas i wnioskują o stosowanie przepisów dotyczących punktualności dopiero po wejściu w życie rozkładu jazdy na lata 2020/2021, czyli w praktyce od grudnia przyszłego roku.
Uwagi do projektu nowelizacji złożyła m.in. organizacja Railway Business Forum:
Praktyka pokazuje, że uzgodnienie takich środków (ustawa przewiduje bowiem uzgodnienie a nie jedynie skonsultowanie) z przewoźnikami może być trudne wobec sprzeczności interesów pomiędzy różnimy klasami przewozów. Operatorzy intermodalni czy przewoźnicy automotive domagają się na ogól maksymalnej punktualności i regularności ruchu, podczas gdy w przewozach masowych wymuszanie dyscypliny napotyka na sprzeciw przewoźników wobec braku dyscypliny u nadawców (np. kopalnie, kamieniołomy) i koniecznej, a bardzo różnie rozumianej elastyczności.
Wybierasz się w podróż pociągiem? Sprawdź, czy jest punktual...
