- Obawiam się, że remont potrwa dłużej - przyznaje burmistrz Mogilna Leszek Duszyński.
Dwie przyczyny opóźnienia
Jak wyjaśnia włodarz opóźnienia mają dwie przyczyny. Pierwsza to konieczność zgrania prac drogowców z ruchem pociągów. Już przed rozpoczęciem inwestycji długo trwało ustalenie z PKP harmonogramu robót.
W lutym gmina podpisała z wykonawcą umowę na wykonanie remontu, jednak zgodnie z decyzją kolei roboty mogły zacząć się na przełomie czerwca i lipca. Prace wymagają bowiem wyłączania prądu. Tu pojawiają się problemy, bo zdarza się, że nie można wykonywać prac na wiadukcie ze względu na ruch pociągów. Remonty trwają także na innych częściach linii kolejowej, a PKP stara się zminimalizować utrudnienia.
Druga przyczyna opóźnienia to fakt, że trzeba będzie wykonać dodatkowe prace przy wjeździe na wiadukt. Okazało się, że trzeba wzmocnić wiadukt przy nasypach. Konstrukcja, która przez wiele lat nie była remontowana, została naruszona przez kilkadziesiąt lat dużego ruchu.
Nie remontowano nasypów, a jedynie wylewano kolejne warstwy asfaltu. I ta warstwa ma już 30 centymetrów. Przy okazji remontu nasyp trzeba będzie wzmocnić. To będzie kosztowało. Ile? - Do 200 tysięcy złotych - mówi burmistrz.
Przypomnijmy, że remont wiaduktu nad torami to w ostatnim czasie największa drogowa inwestycja gminy. Koszt (bez dodatkowych robót) to półtora miliona.
Jednak przedsięwzięcie jest trudne nie tylko ze względu na koszty. Zamknięcie ulicy Mostowej oznacza konieczność zmiany organizacji ruchu w centrum Mogilna. Samochody (osobowe i ciężarowe) muszą pokonywać drogę z centrum do zachodniej części miasta i gminy przez tory kolejowe. To oznacza wstrzymanie ruchu zawsze kiedy przejeżdża pociąg. W mieście tworzą się korki.
Opóźnienie na wiadukcie oznacza, że także później zostanie wprowadzona w życie nowa organizacja ruchu przed wiaduktem. U zbiegu ulic Hallera, Dworcowej i Mostowej ma powstać rondo. Kierowcy będą po nim jeździć kiedy już wiadukt zostanie otwarty.