Zamkowe koncerty podczas tegorocznego 32. Maratonu Piosenki osobistej ograniczono do jednego dnia.
W sobotę w podziemiach warowni muzyczną ucztę rozpoczął Robert Kasprzycki. Po nim prezentowali się laureaci Konkursu_Piosenki Osobistej. Na koniec sceną zawładnął Tomasz Organek wraz ze swym zespołem.
Kasprzycki, weteran tzw. piosenki autorskiej, którego hity takie jak „Niebo do wynajęcia” i „Zapiszę śniegiem w kominie” zanucić umie każdy, zebrał zupełnie skrajne opinie publiczności. - Dobre kawały. Nie był to spięty i smutny występ, co często charakteryzuje krainę łagodności - mówił rozbawiony Adrian, który do zamkowej piwnicy zawędrował po namowach kolegów.
Publiczność, która przy pierwszym koncercie szczelnie wypełniała zamkową przestrzeń, mogła usłyszeć np. takie teksty: „Gwałciciel anemik zaciągnął w ciemną bramę ofiarę. Dobiera się do niej, a ona krzyczy: pomocy, pomocy! - Spokojnie, może sam sobie poradzę - odpowiada anemik.”
Część się śmiała, ale część z zażenowania pochylała głowy. Zwłaszcza, że nie było to jedyny tego typu żart. Równie wiele „śmiesznych”
uwag przekazał Kasprzycki chociażby na temat Radia Maryja._Piosenek zaśpiewał kilka, a towarzyszący mu muzycy przez większość czasu stali znudzeni na scenie. Swoje największe hity również zaśpiewał bez werwy. Na bis bardziej wywołał go głos prowadzącego niż gromkie brawa, których nie było. Z tłumu dobiegały wulgarne głosy niezadowolonych. - Mogłem zostać w domu i oglądać kabarety. Zapłaciłem za koncert, a nie marnej jakości żarty - mówił Maciej z Topolinka.
Środkową część sobotniej nocy zagospodarowali laureaci konkursu z dnia poprzedniego. Wszyscy, bez wyjątku, zachwycili słuchaczy.
Niestety, w tym gronie nie znaleźli się Rasta Gal i Uncle’s Confession, którzy w piątek reprezentowali Świecie.
Cztery równorzędne wyróżnienie po 1000 zł otrzymali: Gaba Janusz, Gracjan Kalandyk, Leva i Łukasz Jędrys. Nagrody ufundował burmistrz Świecia Tadeusz Pogoda.
Ciepłych słów nie szczędzono komentując występ Jędrysa. Wykonał m.in. zabawny song o tym, że najważniejsze rozmowy przeprowadza się dziś za pośrednictwem telefonów.- To jest dowcip, a nie żarciki Kasprzyckiego - mówili słuchacze. - My będziemy tylko grać i śpiewać - zapewniała Aleksandra Lewandowska z nagrodzonego duetu Leva, która w ten sposób chciała zaznaczyć, że nie identyfikuje się z Kasprzyckim.
Sesja nagraniowa w profesjonalnym studio przypadła jako nagroda specjalna Jonie Ardyn. Pięć tysięcy złotych oraz statuetka „Punkt Widzenia” trafiła do zespołu Brzózka, który w Świeciu zaprezentował się w okrojonym składzie składającym się z wokalistki Pauliny_Brzozowskiej i klawiszowa Adama Lemańczyka. Wokalistka czarowała nie tylko głosem, ale również powabnym strojem - sukienką z rozcięciem na udzie.
Potem scena zaczęła należeć do Organka. Nie oszczędzał siebie, ani publiczności. Dawał ponosić się klimatowi wnętrza, co zaowocowało kilkoma rozbudowanymi partiami solowymi. Po pierwszej z nich rozległa się burza oklasków. - Dziękuję - zdołał z siebie wydusić wyraźnie poruszony. Zdaje się, że nie był pewien, czy nie „przegiął”. Okazało się, że trafił w sedno. Część osób bawiła się skacząc pod sceną do końca, który nastąpił przed godziną 2 nad ranem.
- Przypomina mi się 2007 r. Wtedy pierwsza śpiewała Katarzyna Groniec, wówczas na szczycie, podobnie jak Organek teraz. Po niej
laureaci i legenda - Wolna Grupa Bukowina. Publiczności mieli najmniej, ale wszyscy się bawili, bo dali świetny koncert - wspomina pan Adam. - Gdyby teraz Kasprzycki grał ostatni, nie miałby przed sobą nikogo.