Frania wygląda na usatysfakcjonowaną, choć z drugiej strony, niepokoi ją jedna rzecz: dlaczego jej szef jest taki z siebie zadowolony? Przymila się więc, trzepocze niewinnie rzęsami, aż w końcu Skalski wyjawia swoją tajemnicę: - Dzięki pani zrozumiałem, że nie muszę być do końca życia sam - mówi szeptem, nachylając się ("intymnie" - jak chciał reżyser) nad uchem panny Frani...

- Świetnie Kociu! Teraz idziesz na górę, mówisz swoją kwestię, Agnieszka idzie na kamerę - krzyczy reżyser Jurek Bogajewicz.
- Dobrych snów panno Franiu - deklamuje Tomasz Kot, filmowy Skalski.
- Przy odrobinie szczęścia przyśni mi się jednorożec - mówi prosto do kamery Agnieszka Dygant, filmowa niania.
Zbliżenie twarzy, cięcie. Koniec sceny.
Jesteśmy na planie filmowym serialu komediowego "Niania".
Robią to celowo

Najpierw była "The Nanny", później "Niania" w reżyserii Jurka Bogajewicza. Tytułowa niania to dość specyficznie śmiejąca się trzydziestoletnia seksowna brunetka, panna, kobieta wesoła i błyskotliwa, choć bez naukowych tytułów (w polskiej wersji Frania Maj, czyli 32-letnia Dygant), jej szef to przystojny, trochę starszy, bo czterdziestoletni producent, samotny ojciec trójki dzieci (w roli Maksymiliana Skalskiego - 28-letni Kot). Trzecią, nie mniej ważną osobą w domu - oprócz dzieci - jest "angielski", wiekowy kamerdyner, w jednej i drugiej wersji mający tę samą rolę, rolę komentatora życia rodzinnego (Konrada gra Adam Ferency).
- Nie oglądałem wersji oryginalnej - przyzna Tomasz Kot (to samo powie Ferency, a Dygant wspomni, że kiedyś, podczas studiów, ale nie pamięta za dużo). - I zrobiłem to celowo. Nie mam w zwyczaju sugerować się czyjąś grą, nie lubię nikogo naśladować. Ja to ja, a każda rola jest inna, niepowtarzalna.
Kot ma iluminację

Scena pierwsza, przedpokój. Maks Skalski zaraz wróci z randki. Frania nerwowo wygląda przez okno, kamerdyner cichutko podchodzi do niej i... Akcja, kamera w ruch. "Czekasz na kogoś?" - pyta Konrad. "Nieee, tak sobie tylko patrzę" - odpowiada Frania.
- Moment, moment! Przecież, żebym mógł wejść, muszę najpierw wyjść! - krzyczy nagle stojący grzecznie w kącie Tomasz Kot i rzuca się do drzwi.
Ekipa w śmiech, kamera stop.
Oprócz reżysera na planie jest drugi reżyser, trzy panie od makijażu, trzech operatorów kamer, jeden pan od trzymania kabli, człowiek od tekstu, panowie od sprzątania... w sumie dwanaście osób. Wszystko jest doskonale zorganizowane, każdy ma swoje zdanie i wie co robić.
- Ciiiiisza! Akcja!
Konrad: - Przecież chciałaś, żeby zmienił swoje życie.
Frania: - Ale nie chciałabym mieć kolejnego dziecka na wychowaniu. Otwierają się drzwi, wchodzi Maksymilian Skalski.
Stop! Kot ma brudną marynarkę! Kot opierał się o ścianę, choć nikomu tego robić nie wolno!
Do Kota podbiega pani ze szczotką, druga do Agnieszki Dygant (nos trzeba przypudrować), trzecia do Adama Ferencego (wykrzywił się kołnierzyk). Reżyserowi nie podoba się wazon przy drzwiach (za nisko stoi), miejsce, w którym stoją aktorzy (każe im przejść na schody), ekspresja głównych bohaterów... - Ta scena jest wypłowiała - złości się. - Kot, ty wchodzisz na kompletnym luzie, bo miałeś iluminacje, zestresowana to jest Frania.
Akcja, kamera. I jeszcze raz, i jeszcze. W końcu: - Dobra kochani! Super - krzyczy Bogajewicz. Agnieszka Dygant biegnie się przebrać, reszta zostaje na miejscach.
Ciężka praca dla leniwych
Widzowie siedzący przed telewizorami pękają ze śmiechu. Wydawać by się mogło, że praca w tym serialu jest lekka i tylko przyjemna. - To ciężka praca. Dzień w dzień, od poniedziałku do soboty - mówi Adam Ferency. - Jestem tym tak zaabsorbowany, że nie mam czasu na teatr.
Tomasz Kot: - Codziennie wstaję o piątej rano, a dokładniej o piątej trzydzieści, co jest dla mnie problemem, na planie przebieram się kilkanaście razy w ciągu kilku godzin... Aktorstwo to ciężka praca umysłowa i fizyczna, a ja - niestety - jestem trochę leniwy - śmieje się.
Agnieszka Dygant: - Praca na planie tego serialu wymaga dużego skupienia, elastyczności, perfekcyjnej znajomości tekstu (uczy się go wieczorami). Jest przy tym trochę zabawy, ale to zazwyczaj przy okazji różnych incydentów, które się nam przytrafiają, na przykład - językowych wpadek.
Kolejna scena - w salonie, przy fortepianie, 10-letni Adaś Skalski (w tej roli Roger Karwiński) żali się Frani, że jest niższy od swoich kolegów. Reżyser komenderuje: - Roger, baw się kierownicą! Roger, po dwóch pierwszych zdaniach siadasz na taborecie! Roger, siadasz bokiem do Frani, a nie przodem! Chłopiec wykonuje polecenia bez mrugnięcia okiem. Grzecznie, szybko, zawodowo. Nie zapomina tekstu, nie myli kwestii.
Adaś: - W szatni czuję się jak krasnal w dolinie goryli.
Frania (ubrana na czarno): - Nie przejmuj się. Napoleon też był mały, a jego koniak nazywają pięciogwiazdkowym...
Kamera stop, ekipa w śmiech: - Co?!!! Nazywają pięciogwiazdkowym? Co to ma być?
Dygant przeprasza (miała powiedzieć "a jego koniak ma pięć gwiazdek"). Jest jej wstyd, tym bardziej że pół godziny wcześniej musieli powtórzyć ujęcie, bo zamiast "wdowiec" powiedziała "wodogłowiec", a Konradowi kazała założyć łańcuszek zamiast dzwoneczka.
- No i widzicie, co aktorstwo może zrobić z mózgu - śmieje się Bogajewicz, żeby po chwili zacząć śpiewać. - Przybieżeli do Betlejem pa-ste-rze! Akcja!
Scena trzecia, kuchnia. Na stole leżą ogórek, pomidory, jabłka, sałata, seler, szczypiorek (prawdziwe) oraz wyrobione ciasto i wałek. Adam Ferency próbuje podrzucać ciasto w powietrze i okręcać jak akrobaci talerzyki w cyrku. Nie wychodzi. Zezłoszczony wałkuje ciasto, coraz mocniej i mocniej... - Świetnie! Adaś jesteś demonem pizzy! Frania prowadzi z mamą poważną rozmowę przez telefon.
Rozmawiają o... tuszy gwiazd show biznesu.
Cięcie, oklaski, koniec.
Ekipa rozchodzi się, Agnieszka Dygant biegnie na plan następnego serialu.