Do Rzymu trafiła cztery lata temu. Znalazła tam miłość i pracę. - Maluję na różne okazje, współpracuję z salonami urody, fryzjerami i fotografami - wymienia Sylwia Dombrowska, chełminianka. - Od początku przyjmowałam wszystkie oferty. W tym zawodzie zlecenia dostaje się najczęściej z polecenia. Włoszki na co dzień są bardzo klasyczne, malują się inaczej niż Polki. Zajęło mi trochę czasu studiowanie trendów. - Jestem typem wojownika, nie boję się zmian i trudności. Wierzę w siebie i w to, co potrafię. Przyjeżdżając do Rzymu - od początku nastawiałam się na to, że będę robiła tylko to, co lubię, nic innego. Odważnie pukałam do wielu drzwi. Włosi cenią sobie jakość, więc trzeba być profesjonalnym, aby odnieść tu jakikolwiek zawodowy sukces.
Jak Polka z Polką W stolicy Włoch Sylwia chętnie poznaje rzymian, nie stroniąc jednocześnie od kontaktów z Polakami. Tak trafiła na rodaczkę, która organizuje śluby dla polskich par w Wiecznym Mieście. - Zaproponowała mi pracę makijażystki panien młodych, które przyjeżdżają do Rzymu, aby tutaj przeżyć najważniejszy dzień ich życia - opowiada Sylwia Dombrowska. - Agencja nie tylko przygotowuje narzeczonych do ślubu, ale również zajmuje się wszystkimi formalnościami. Para młoda w zasadzie przyjeżdża na uroczystość i niczym nie musi się martwić, wszystko jest przygotowane.
To właśnie dzięki propozycji jednej z koleżanek, która jest fotografem ślubnym, znalazła się w ekipie, która na zlecenie Telewizji Polskiej zajmowała się make-upem gości zaproszonych do studia kanonizacyjnego. Trzy dni na nogach - TVP, przed tym wielkim medialnym wydarzeniem, szukała charakteryzatorów do swojego programu - mówi chełmnianka. - Mieli negatywne doświadczenia z włoskimi makijażystami sprzed trzech lat, gdy gościli tutaj podczas beatyfikacji papieża Polaka, więc postanowili szukać w Rzymie polskich profesjonalistów. Mieli transmitować wielkie święto religijne, więc nie mogli sobie pozwolić na to, aby na tak ważną okazję dziennikarze mieli nieodpowiedni look. Propozycja była kusząca, Sylwia nie wahała się jej przyjąć. Studio TVP, z którego były nadawane transmisje na żywo podczas kanonizacji Jana Pawła II oraz Jana XXIII, było usytuowane na dachu pięciopiętrowej kamienicy, z pięknym widokiem na Bazylikę św. Piotra. - Mimo w miarę udanej pogody, bo rozpadało się dopiero po południu w niedzielę, doskwierał nam chłód, na piątym piętrze odczuwaliśmy mocno wiejący wiatr - wspomina chełmnianka.
Zadanie było bardzo wyczerpujące, bez odpoczynku i snu
- Z prezenterami, zespołem produkcyjnym i kamerzystami nieustannie grzaliśmy skostniałe dłonie kubkami gorącej herbaty. Praca dla TVP Info trwała wiele godzin, transmisja nadawana była na żywo: wywiady z gośćmi, na ulicach i placu św. Piotra oraz z przypadkowymi pielgrzymami z Polski. Zadanie było bardzo wyczerpujące, bez odpoczynku i snu. Ale kilka mocnych espresso i adrenalina towarzysząca temu ważnemu wydarzeniu stawiały nas na nogi, pozwalając na nieustanną pracę przy robieniu makijaży zarówno dla prezenterów, reporterów, jak i gości zapraszanych do studia. W dniu kanonizacji w studiu stawić musiała się już o 4 nad ranem. - Z koleżanką Anną Gastrol zajmowałyśmy się makijażami gości od piątku rana do niedzieli wieczorem.
W dniu kanonizacji plac wyglądał jak wielka noclegownia pod gołym niebem. Pielgrzymi leżeli w szeregach, przy murach, musiałam uważać, żeby nikogo nie podeptać. Przygotowania do porannych wiadomości, zaplanowanych na 5.30, rozpoczynały się już o godzinie 4. Przez dwa dni przez studio przewinęło się bardzo dużo znanych i ciekawych ludzi. Malowałyśmy wszystkich, którzy występowali przed kamerą. Dziennikarki informacji prosiły zawsze o świeży, delikatny i matowy makijaż. Twarze panów pokrywałam matującym podkładem i pudrem. Mężczyźni nie czuli się z makijażem zbyt komfortowo, dlatego od razu po skończonym nagraniu prosili o demakijaż.
Zobacz także: To jest prawdziwe powstanie. Bo prawdziwa jest śmierć i ruiny [wideo]
Znane twarze
Wśród dziennikarzy, którzy oddali się w ręce chełmnianki, byli: Piotr Krasko, Diana Rudnik, Krzysztof Ziemiec, Beata Tadla, Jarosław Kulczycki, Marek Czyż czy Danuta Dobrzyńska. - Na moim dyżurze zdarzyło się, że znany włoski dziennikarz, Alberto Michelini, nie zgodził się na makijaż - przyznaje Sylwia Dombrowska. - A właśnie jemu bardzo by się przydał. Na siłę nie mogłam go charakteryzować, nawet jeżeli miałam pewność, że będzie w kamerze wyglądał niekorzystnie. Wśród gości, których przygotowywała do programu, byli też m. in: Jarosław Kaczyński, Hanna Suchocka, przyjaciel papieża - ks. prof. Andrzej Szostek, fotograf Grzegorz Gałązka, autorka książek o Janie Pawle II Aleksandra Zapotoczny, muzyk Stanisław Soyka, kardynał Zenon Grocholewski, dr Magdalena Ogórek, uzdrowiona przez papieża Kostarykanka Floribeth Mora Diaz.
- Piotr Kraśko to człowiek sympatyczny, dowcipny o imponującej kulturze osobistej. Wrażenie zrobiła też na mnie naturalność i otwartość Stanisława Soyki. W zachwyt wprowadziła mnie specjalistka od historii kościoła dr Magdalena Ogórek - kobieta piękna, mądra i niezwykła. A najbardziej zaskoczył mnie Jarosław Kaczyński, który wydawał mi się wcześniej niedostępny. Podczas tego spotkania odebrałam go jako człowieka skromnego, wyciszonego i o ujmujących manierach w stosunku do kobiet. Zdziwienie moje wywołała również jego liczna obstawa, śledząca uważnie wszystko, co dzieje się dookoła. W ciągu piętnastu minut spędzonych w studiu pan Kaczyński trzy razy pocałował mnie w rękę. To było dość zaskakujące, we Włoszech w ogóle nie ma takiego zwyczaju - opowiada Sylwia Dombrowska.
Księża niechętnie oddawali się w fachowe ręce chełmnianki, ale nie oponowali. Jak mówi - wykazywali się pokorą. Nawet kard. Grocholewski konieczność tę potraktował z dystansem i poczuciem humoru. - Zażartował pytając, czy wygląda o dwadzieścia lat młodziej - mówi Sylwia. - Jeden z biskupów opowiedział mi kawał, po czym poprosił o wspólne zdjęcie. Ze Stanisławem Soyką rozmawiałam o poezji, podarowałam mu nawet tomik własnych wierszy. Bardzo zmęczona do studia dotarła Hanna Suchocka. Zgubiła szalik, nie chciała bez niego wystąpić, zaangażowała ochronę w poszukiwania. Miałam ją szybko pomalować, tymczasem ona nie odrywała się od telefonu. Odniosłam wrażenie, że chaos Rzymu ją zestresował.
Chełmnianka nie kryje, że dla niej możliwość pracy na zlecenie telewizji to była duża promocja, także na rynku włoskim. - Brałam już udział, jako makeupistka, w pokazie sukien ślubnych i wieczorowych marki Fendi - mówi. - Pokaz prowadził Clive Riche, Anglik o polskich korzeniach, muzyk, aktor i wokalista jazzowy. Zaprzyjaźniliśmy się od razu, a nasza znajomość zaowocowała wspólnym występem w znanym klubie jazzowym Music Inn w Rzymie. Po raz pierwszy w życiu recytowałam moją poezję w obcym języku. Byłam strasznie zestresowana.
Czytaj e-wydanie »