Roboty publiczne lepsze niż szkolenia w czasie kryzysu

W ubiegłym roku z możliwości zatrudnienia w ramach robót publicznych skorzystało w powiecie lipnowskim 290 bezrobotnych. Bezrobotni pracowali w każdej gminie, oprócz gminy Kikół, która nie była zainteresowana tą formą aktywizacji mieszkańców pozostających bez pracy. Pozostałe samorządy zatrudniały bezrobotnych m.in. przy pracach porządkowych, sprzątaniu, czyszczeniu przydrożnych rowów.

Jak powiedział nam Jarosław Poliwko, kierownik działu rynku pracy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Lipnie bezrobotni chętnie podejmują się robót publicznych. Powodów jest kilka. Po pierwsze - płaca, o wiele atrakcyjniejsza niż w przypadku zatrudnienia w ramach przygotowania zawodowego. Po wtóre - możliwość ubiegania się po 12 miesiącach zatrudnienia o zasiłek dla bezrobotnych.

Roboty publiczne są prawie w stu procentach finansowane przez PUP. Gmina płaci tylko składkę na fundusz pracy i pokrywa koszty badań lekarskich bezrobotnych. W tym roku Krzysztof Baranowski, starosta lipnowski zaproponuje Powiatowej Radzie Zatrudnienia, która będzie dzieliła pieniądze na różne formy aktywizacji bezrobotnych, o zwiększenie funduszy na roboty publiczne.

Pieniądze będą prawdopodobnie podzielone w przyszłym miesiącu. Jeśli na roboty publiczne zarezerwowane będzie więcej, to z czego PUP uszczknie? Wszystko wskazuje na to, że z tzw. przygotowania zawodowego. Z tej formy aktywizacji bezrobotnych skorzystało w ubiegłym roku 650 mieszkańców powiatu. W tym roku na zatrudnienie w formie przygotowania zawodowego będzie mogło liczyć mniej osób.

PUP w Lipnie czeka obecnie na decyzję Ministerstwa Pracy o przyznaniu pieniędzy na aktywizację bezrobotnych. Poza robotami publicznymi PUP chce postawić też na prace interwencyjne i dotacje dla rozpoczynających własną działalność gospodarczą. Będzie natomiast mniej szkoleń, bo te, jak wskazują doświadczenia, często nie są efektywne. Niektórzy bezrobotni zaliczyli bowiem kilka kursów i szkoleń, a pracy jak nie mieli, tak nie mają.