https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rodzą, płacą i płaczą

Maja Erdmann
Tajemnicą poliszynela jest, że kobiety wydają krocie, by trafić do odpowiedniego szpitala i w ręce odpowiedniego położnika.
Tajemnicą poliszynela jest, że kobiety wydają krocie, by trafić do odpowiedniego szpitala i w ręce odpowiedniego położnika. Fot. sxc
Można rodzić na zbiorowej sali, można w pojedynkę, w obecności bliskiej osoby. Wszystko zależy od tego, czy stać nas na dodatkowe opłaty na rzecz szpitala.

Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich lecznice bezprawnie żądają pieniędzy.
Chodzi jednak tylko o opłaty za rodzenie w publicznych szpitalach. W lecznicach-spółkach można wystawiać rachunki za szczególnie komfortowe warunki pobytu i porodu.

Luksus czy standard?

W publicznych szpitalach płacimy: za poród rodzinny, za znieczulenie, którego zażąda pacjentka, mimo że lekarz nie widzi takiej potrzeby, za poród w wodzie, za jednoosobową salę dla matki z noworodkiem, za obecność wybranego lekarza czy położnej przy narodzinach.
Rzecznik Praw Obywatelskich wyraźnie przeciwstawia się opłatom dodatkowym na porodówkach.

- To niedopuszczalna praktyka - twierdzi Janusz Kochanowski. - W sytuacji, gdy za poszanowanie intymności czy wsparcie bliskiej osoby podczas porodu trzeba zapłacić, prawa pacjenta i godna opieka postrzegane są jako dobra luksusowe, na które mogą sobie pozwolić tylko nieliczni.
Tymczasem dyrektorzy niektórych szpitali z naszego regionu nie zgadzają się z opinią RPO.
- Za poród płaci Narodowy Fundusz Zdrowia - mówi Marek Nowak, dyrektor szpitala w Grudziądzu. - Ale nie ma żadnych przeszkód, żebyśmy pobierali pieniądze za to, że ojciec dziecka chce być przy porodzie. Takie są nasze koszty, trzeba wydzielić salę do porodu rodzinnego, zająć się ojcem, potem tę salę wysprzątać, zdezynfekować.

Szpital w Grudziądzu bierze za poród rodzinny 250 złotych.
W Toruniu jest inaczej. - Jedynymi pieniędzmi, jakie wydałam, były te na zajęcia szkoły rodzenia - mówi Renata z Torunia. - Wydałam na to 400 złotych, a zajęcia prowadził lekarz z porodówki, na którą później trafiłam.
W szpitalu na Bielanach także poród w wodzie czy rodzinny nie kosztuje ani grosza.

Szukają bez skutku
Rzecznik Praw Obywatelskich wielokrotnie apelował do Ministerstwa Zdrowia o unormowanie tej sprawy.
- Przyznaję, że nikt nie określił, co jest standardem w wypadku porodu - mówi Mariola Tuszyńska, rzecznik praw pacjenta przy bydgoskim NFZ. - Dziś za każde świadczenie ponadstandardowe szpital może pobierać opłaty, tak jak bierze pieniądze za pobyt matki z dzieckiem w szpitalu.
W resorcie zdrowia powstał nawet specjalny zespół, który miał określić właśnie co rodzącej w szpitalu należy się za darmo, czyli za co tak naprawdę płaci NFZ, a za co szpitale mogą żądać dodatkowej kwoty. Jednak od kilku miesięcy zespół nie może tego ustalić. Nawet jeśli zespół ustali standardy i okaże się, że rzeczywiście opłaty są nielegalne, to i tak nadal rodzice dziecka, które ma przyjść na świat będą dopłacać do porodu.

Cena bezpieczeństwa

Tajemnicą poliszynela jest, że kobiety wydają krocie, by trafić do odpowiedniego szpitala i w ręce odpowiedniego położnika. Gdy zapytać jakąkolwiek przyszłą matkę, jakiego położnika najlepiej wybrać, bez zastanowienia odpowie: - Takiego, który pracuje na oddziale szpitala, w którym chcę urodzić dziecko. Dlaczego? Bo dobrze się mną zajmie.

Czy to nie sposób na przyciągnięcie pacjentek i zarobienie pieniędzy? Przyszłe mamy wydają całkiem sporą sumkę, by w tym najważniejszym dniu dostać się pod opiekę odpowiedniego lekarza, by poczuć, że zajmuje się nią ktoś, komu na niej zależy.

Ile to kosztuje?

Różnie. Jedna wizyta w prywatnym gabinecie to około 70-100 złotych. Do tego badanie USG - ok. 40-50 zł.

Trzeba też liczyć się z odpłatnymi badaniami zleconymi z prywatnego gabinetu. Co sprytniejsze robią tak, że jednocześnie są pod opieką położnika w prywatnym gabinecie i w przychodni. Przynajmniej badania są za darmo.

W ciągu całej ciąży można wrzucić do doktorskiej kieszeni nawet 1200 złotych, czyli równowartość becikowego. To jeszcze nie koniec wydatków. Potrzebna jest również położna, z którą trzeba się umówić na opiekę przy porodzie. Opłata zależy od obiegowej opinii o szpitalu. W małym mieście jest to około 100 zł. W dużym - nawet 300 złotych.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
aneta186-20
Witam wszystkich poruszonych tym tematem!
Uważam że pobieranie pieniędzy za to że przy porodzie może być przy tobie mąż czy osoba , która jest ci bliska jest karygodne.Ze swojego doświadczenia wiem że nie wszedzie tak jest.
Gdy rodziłam moje pierwsze dziecko w Szpitalu w Łomży miałam zaledwie 18 lat, rodziłam wspólnie z moim chłopakiem, który dodam miał wtedy 17 lat.rodziliśmy wspólnie na sali porodowej, w której było jeszce 4 pozostałe miejsca porodowe,. i to nie prawda ze jeśli decydujesz sie na poród rodzinny to musi to byc oddzielna sala.W szpitalu w Łomży jest to jedna duża sala, w której łóżka porodowe odzdielone są od siebie ściankami działowymi a gdy cała akcja porodowa sie zaczyna lub wcześniej bada cie lekarz to kazde wydzielone miejsce dla rodzącej jest zasłaniane i nikt cie nie widzi.
Czytam te wszystkie komentarze i wypowiedzi na temat porodów, poniewaz obecnie jestem w ciązy z drugim dzieckiem i bede rodzic w którymś ze szpitali w Białymstoku, oczywiście wspólnie z mężem i mam ogromną nadzieje że w tym wyjątkowym momencie nikt przed wejściem męża na sale porodową nie zażąda od niego 250 zł.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska