Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok temu. Sobota. Co robiliśmy, gdzie byliśmy? Na moim zegarku 8.41...

Adam Willma [email protected] tel. 56 61 99 924
Zdarzenie, do którego doszło przed rokiem, miało miejsce nie tylko w Smoleńsku, ale i w nas samych. Jak zastała nas ta katastrofa, jeszcze przed awanturą o krzyż i Wawel, jeszcze przed wyborami. Na gorąco.
Zdarzenie, do którego doszło przed rokiem, miało miejsce nie tylko w Smoleńsku, ale i w nas samych. Jak zastała nas ta katastrofa, jeszcze przed awanturą o krzyż i Wawel, jeszcze przed wyborami. Na gorąco. Archiwum
Zdarzenie, do którego doszło przed rokiem, miało miejsce nie tylko w Smoleńsku, ale i w nas samych. Jak zastała nas ta katastrofa, jeszcze przed awanturą o krzyż i Wawel, jeszcze przed wyborami. Na gorąco.

Małgorzata Kufel, wicedyrektor grudziądzkiego szpitala, katastrofa wpisała się w pogrzeb wujka:

- Splot wydarzeń jak w horrorze. Dowiedzieliśmy się o wszystkim z radia. Zwykle człowiek nie przywiązuje większej wagi do informacji o wypadkach, bo giną jacyś anonimowi "oni". Ale w tym przypadku to były osoby, z którymi było się blisko. Albo za pośrednictwem telewizji, albo osobiście - jak z Jurkiem Szmajdzińskim. Na początku byłam jednak pewna, że ktoś ocalał. Pytanie tylko - kto. Pamiętam ten cios, gdy okazało się, że nikt. Zrezygnowaliśmy z mężem z wszystkich planów i cały dzień spędziliśmy z TVN24.

Ta cisza brzmi w telefonie... Dziennikarze Gazety Pomorskiej wspominają ofiary katastrofy

Trudno oddychać

Poseł Eugeniusz Kłopotek był w drodze do rodziny.

- Piękna pogoda, spokój. Później informacja o problemach z lądowaniem i wreszcie o katastrofie. Nie mogłem dalej prowadzić samochodu, tak trzęsły mi się nogi. Zjechałem na pobocze, żeby się uspokoić. Miałem przed oczami Wiesia Wodę, z którym rozmawiałem w czwartek przed katastrofą. Kilka dni wcześniej Wiesiu został napadnięty w Krakowie. Chciano go obrabować i dotkliwie pobito, bandyci złamali mu kość oczodołu. Namawiałem go, żeby sobie darował te uroczystości i poszedł do lekarza, bo sprawa jest poważna. Ale jemu bardzo zależało na tym wyjeździe… Długo się zastanawiałem, jak opisać uczucie, które towarzyszyło tamtej chwili. Potrafię to zrobić tylko przez analogię. Jeśli w 1978 roku po wyborze Jana Pawła II miałem uczucie, że coś mnie unosi, to Smoleńsk był dokładnym tego przeciwieństwem. Czułem się wtłoczony w ziemię, aż trudno było wziąć oddech.

Śmierć i życie

Łucji Swoińskiej, z Chełmna, kierowniczce kina "Wrzos" w Świeciu o katastrofie powiedział sąsiad. Wybierała się właśnie na grób rodziców.

- Przebijałam się przez programy informacyjne w poszukiwaniu rzetelnej informacji. Pierwsza myśl dotyczyła wojska - jak to możliwe, że wojsko dysponujące samolotami dla VIP-ów mogło do czegoś takie dopuścić. Ale nie czułam niepokoju o losy kraju - wiedziałam, że te sprawy jakoś się ułożą. Na liście ofiar jedno nazwisko szczególnie podziało mi na wyobraźnię. Chodzi o Andrzeja Przewoźnika, odpowiedzialnego za miejsca męczeństwa. Zawsze bardzo pozytywnie go postrzegałam, a krótko przez Smoleńskiemczytałam o nim obszerny artykuł. Oczywiście, wszystkich mi szkoda. Ale jego jakoś w szczególności.
Tadeusz Cytulski, właściciel fotolabu 10 kwietnia 2010 miał już szczegółowy plan zajęć. To miał być wyjątkowo miły dzień.

- No i nagle ta informacja w telewizji. Z początku nie chciało się wierzyć. Zrezygnowaliśmy z żoną z wszelkich wizyt, zostaliśmy w domu przed telewizorem. Pamiętam, że czułem autentyczny żal w stosunku do tych ludzi, choć jestem człowiekiem na co dzień stroniącym od polityki. W tym roku jednak trudno będzie mi wracać myślą do tej katastrofy, bo właśnie urodził mi się pierwszy wnuk i to życie dla mnie najważniejsze.

Z ojcem Pio

Tego samego dnia Elżbieta Czerwińska, nauczycielka z Bydgoszczy wzięła się do porządków w ogródku przy kamienicy. Mąż malował okna, więc włączył głośno radio.

- Na Jedynce leciała jakaś lekka i przyjemna audycja i nagle ten komunikat. Najpierw stałam jak osłupiała przez dłuższy czas, a później łzy mi napłynęły do oczu. Bo ja pochodzę z Podhala, a tam prezydent był darzony szczególnym szacunkiem. Sama zresztą głosowałam na niego i miałam wielki szacunek do pani Kaczyńskiej. Odstawiłam grabie i pobiegłam do męża. On też siedział jak osłupiały. Zastanawialiśmy się, co dalej będzie z Polską, bo myśli miałam jak najgorsze. Ale wtedy jeszcze nikt nie pomyślał o zamachu, a dziś - powiem szczerze, nie mogę tego wykluczyć.

- Kilka dni później wycięłam z kobiecej gazety portret państwa Kaczyńskich i do tej pory jest za szybką w kredensie, koło ojca Pio.

Alfred Jastrzębski, właściciel niewielkiej firmy gazowniczej w Brodnicy starał się podejść do sprawy zupełnie trzeźwo.

- Dowiedzieliśmy się z telewizji. Żona była przerażona tym, co się teraz stanie, a mnie nawet złość ogarnęła. Bo uważałem, że całe to wydarzenie jest konsekwencją partyjnej przepychanki, która doprowadza do organizacyjnego chaosu. Do późna tego dnia oglądałem telewizję. Żal mi było tych ludzi. A dziś żal mi tych, którzy uwierzyli w spisek.

Jeszcze więcej przeczytasz w e-wydaniu Gazety Pomorskiej - kliknij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska