- Kiedyś prawie w każdej wsi było kółko rolnicze i gospodarz mógł stamtąd wypożyczyć kombajn czy młocarnię - wspomina właściciel małego gospodarstwa w gm. Dobrcz. - Dziś dobre maszyny mają bogaci gospodarze i niektórzy za pomoc sąsiedzką biorą ogromne pieniądze. Często lepiej jest złożyć zamówienie w firmie usługowej niż słono płacić za "sąsiedzką pomoc". Dlatego cieszę się, że takich firm jest coraz więcej.
- Mój tata - Stefan - stworzył firmę usługową przy gospodarstwie już w 2002 roku - mówi Jan Kowalski z Cichoradza (gm. Zławieś Wielka). - Już wtedy mieliśmy duże gospodarstwo - liczące około 1200 hektarów. Często przychodzili do niego rolnicy i prosili, żeby na przykłać opryskać kawałek uprawy albo wymłócić kukurydzę. Wtedy tata zdecydował, że otworzy firmę usługową.
Rok temu w jego ślady poszedł także Jan Kowalski. - Zapotrzebowanie na takie usługi jest coraz większe - dodaje pan Jan, właściciel Przedsiębiorstwa Handlowo-Usługowego Kowalski. - Na przykład mój kombajn buraczany pracuje rocznie na 1200-1300 hektarach. Polski rekord to ponad 1700 hektarów. Za obrobienie jednego hektara (w zależności np. od odległości do pola, powierzchni uprawy) biorę około 850 złotych.
Twierdzi, że nawet po opłaceniu kosztów leasingu maszyn, jego firma wychodzi na plus.
- Mam już stałych klientów- mówi Sławomir Dams, prowadzący w Nowym Dworze Królewskim (gm. Papowo Biskupie) firmę DAMROL. Otworzył ją przy swoim gospodarstwie. Łącznie uprawia w nim ok. 90 hektarów. Cieszy się, że coraz więcej rolników kieruje się rozsądkiem. - Zanim kupią maszyny, zastanawiają się, czy będą one w pełni wykorzystane w ich gospodarstwach - wyjaśnia Dams. - Jeśli dochodzą do wniosku, że nie, korzystają z usług takich firm jak moja.
Coraz więcej gospodarzy zwraca też uwagę na jakość usług. Bo wiedzą, że lepiej uprawiana gleba, odpłaci się im lepszym plonem.