Grzegorz Szlanga i Dominik Gostomski cieszą się z Grand Prix, jakie zdobyli w Policach na międzynarodowym festiwalu teatralnym za spektakl „Romeo...i”. To potwierdzenie, że Chojnickie Studio Rapsodyczne zmierza w dobrym kierunku, chcąc zawojować sceny nie tylko w Polsce. - U nas praktycznie jesteśmy bardzo znani i rozpoznawalni - mówi Szlanga. - Mamy markę. Teraz przyszedł czas na to, by spróbować gdzie indziej.
Studio konkurowało w finale z siedmioma innymi spektaklami, a o tym, że aktorzy dotarli do widzów, może świadczyć choćby fakt, że gdy w połowie spektaklu wysiadło urządzenie tłumaczące kwestie w języku polskim, to nie miało to wpływu na jej końcowy odbiór.
- Widownia wstała - relacjonuje Dominik Gostomski, odtwórca roli Romea. - A więc nasze emocje i intencje były bardzo komunikatywne. Zostały odczytane, mimo że mówiliśmy po polsku.
Musiało się podobać, skoro dyrektor festiwalu Marcus Joos zaprosił chojniczan na występy w Niemczech, m.in. w Hamburgu. - Nie mamy takich doświadczeń, a warto je zdobyć - mówi Szlanga. - W jury zasiadał także aktor Wojciech Wysocki, który był u nas na Nocy Poetów i który bardzo nas komplementował. Mówił, że przed dwoma laty, gdy był w Chojnicach, nie miał pojęcia, że jest u nas taki teatr.
Szlanga podkreśla, że ta konfrontacja z niemieckim teatrem może być bardzo ciekawa. Zauważa, że Niemcy robią teraz teatr agresywny i ostry społecznie, a na tym tle chojnicki „Romeo i...” to zupełnie inna bajka. Kameralna, odświeżona klasyka, jak nazywa rzecz reżyser, może być na tym tle czymś absolutnie wyjątkowym.
Na tym nie koniec doświadczeń z teatrem za granicą. Szlanga zamierza popracować z Łukaszem Sajnajem nad „Bon voyage”, który dla zagranicznego odbiorcy może być ciekawym zmierzeniem się z tematem Holocaustu.