Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosyjski dziennikarz: Dzięki ulewie, zdążyłem wrócić znad Wołgi na mecz Polaków z RFN

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Aleksandr Norden jest z Kazania, miasta uznawanego za stolicę sportu w Rosji. W jego żyłach płynie jednak także polska krew.
Aleksandr Norden jest z Kazania, miasta uznawanego za stolicę sportu w Rosji. W jego żyłach płynie jednak także polska krew. Tomasz Biliński/Polska Press
MISTRZOSTWA ŚWIATA 2018. ROSJA 2018. Mundial w 1974 r. był pierwszym, jaki oglądałem niemal w całości. Duże wrażenie zrobiła na mnie Polska, która ma również wiele wybitnych postaci w kulturze - opowiadał Aleksandr Norden, rosyjski wykładowca kazańskiej akademii sportu i dziennikarz, który jest pod wrażeniem polskich kibiców siatkówki.

Przepraszam, który to Kamil Glik - zapytał mężczyzna z łysą jak kolano głową i w koszulce reprezentacji Chorwacji. Trwał oficjalny trening Biało-Czerwonych przed meczem z Kolumbią na stadionie w Kazaniu. - W tej grupie trzech piłkarzy, tyłem do nas, blondyn - wskazałem palcem. - Przydałby się wam jutro - uśmiechnął się życzliwie.

Kwadrans, przez który dziennikarze mogli obserwować rozgrzewkę szybko minął. Odnaleźć się na stadionie w Kazaniu pomógł wspomniany mężczyzna. - Piszesz o reprezentacji Polski? - pytam, zaciekawiony imieniem i nazwiskiem widocznym na dyndającej akredytacji, podobnie jak miejsce pracy: Aleksandr Norden, serwis internetowy realnoevremya.ru.

Zajmuje się różnymi dyscyplinami, które rozgrywane są w stolicy sportu w Rosji, czyli w Kazaniu. - Najczęściej o piłce nożnej i o hokeju. Komentowałem meczem Rubina Kazań, gdy zdobywał mistrzostwo kraju… Rafał Murawski? Pamiętam, „da, da, kanieszna”, oczywiście - pamiętał jedynego Polaka w historii klubu. - Szkoda, że się nie przebił. Ale pamiętam, że był solidnym graczem. I bardzo sympatycznym - zapewnił Norden, w którego żyłach także płynie polska krew, choć nad Wisłą nigdy nie był.

- Właściwie to jest prawdziwa mieszanka. Na początku najwięcej było szwedzkiej i niemieckiej. Zresztą moje nazwisko jest niemieckie. Ale moi przodkowie w osiemnastym wieku przybyli na rosyjską ziemię i tu zostali. Co ciekawe, istnieje linia w naszym drzewie genealogicznym, która łączy naszą rodzinę z Aleksandrem Puszkinem! Mamy na to oficjalnie potwierdzenie. Natomiast z Polską wiąże mnie babcia, która urodziła się w Wilnie, a jej bracia mieszkali w Gdańsku. Pamiętam, jak w latach 60., za czasów sowieckich, gdy była bieda, przysyłali nam prawdziwą gumę do żucia! - wspominał, dziś z uśmiechem.

Podobnie jak to, że w w latach 70. nie było wielu telewizorów. Jednak na jednym z nich oglądał mistrzostwa świata w 1974 r. w RFN. - Co prawda cztery lata wcześniej udało mi się obejrzeć półfinał i finał mundialu w Meksyku, ale niewiele z niego pamiętam. Za to turniej w 1974 r. niemal w całości. Miałem wtedy 12 lat. Najbardziej utkwił mi w pamięci wasz mecz z RFN. Z tatą zasiedzieliśmy się nad Wołgą. Martwiłem się, że się spóźnimy. Jednak ulewa sprawiła, że zdążyliśmy na pierwszy gwizdek - wspominał „mecz na wodzie”, przegrany przez Polskę 0:1, Norden.

Wtedy Biało-Czerwoni byli jedną z jego ulubionych drużyn. - Jan Tomaszewski, Grzegorz Lato, Władysław Żmuda, Jerzy Gorgoń, Kazimierz Deyna, Robert Gadocha… - wymienia jednym tchem. I dopytuje, czy z polskimi mediami do Rosji jako eksperci przyjechali jacyś byli piłkarze. Gdy zaczynam mówić, że wśród nich są byli uczestnicy mundialu, w oku pojawia się błysk. Znika, gdy dodaję, że chodzi o turnieje w 2002 r. i 2006 r. - Wtedy wam nie poszło. Futbol się zmienił. Przecież w latach 70. zdobywaliście medale olimpijskie. Pamiętam też srebro z Barcelony w 1992 r., choć akurat na tych igrzyskach królowała koszykówka i amerykański Dream Team - wspominał.

Nadzieja na spotkanie idoli sprzed lat odżywa, gdy informuję, że z naszą drużyną jest prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek, a wycieczką PZPN przyleciał Stefan Majewski.

- Doskonale ich pamiętam z mundialu w 1982 r.! Myślałem, że Polska zdobędzie w Hiszpanii medal - kiwa głową i żałuje, że nie ma szans, by obu spotkać na trybunie prasowej czy centrum medialnym. Podobnie jak tego, że do Rosji nie przyjechał Andrzej Szarmach.

Choć jeśli chodzi o polskich piłkarzy, to jako pierwszego wymienił Włodzimierza Lubańskiego. - Doskonale go pamiętam z meczów Górnika Zabrze w europejskich pucharach. Szkoda, że rok przed mundialem w RFN doznał kontuzji. To była wielka strata - podsumował 56-letni dziś Norden.

Pamięć ma doskonałą. Na kazańskim uniwersytecie skończył historię starożytną. Między pracą jako dziennikarz sportowy prowadzi wykłady w kazańskiej Akademii Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki. Ponoć najnowocześniejszej uczelni tego typu w Rosji. Zna także polską kulturę. To znów dzięki braciom babci, którzy przysyłali jego dziadkowi książki Henryka Sienkiewicza, a mały Aleksandr z nich korzystał. - Został jednym z moich ulubionych autorów. Podobnie jak wśród reżyserów Andrzej Wajda - wspominał.

Zamiłowanie do kultury i nauki odziedziczył po dziadku. To Aleksander Pietrowicz Norden, matematyk, wykładowca na Uniwersytecie Moskiewskim, profesor geometrii w Kazaniu, do którego przybył w 1945 r. Autor wielu publikacji, nagrodzony medalem Łobaczewskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie geometrii. O ile wnuk otrzymał po nim imię, to zainteresowania miał inne.

Porównywanie obecnych drużyn do tych sprzed lat jak zwykle nie przynoszą rozwiązań. - W Rosji mówi się, że gdy się było młodym, trawa była bardziej zielona, a drzewa były wyższe - śmiał się dziennikarz serwisu Realnoevremya. - I tak samo jest z futbolem. Dziś reprezentanci Polski grają w lepszych klubach niż wtedy, gdy drużyna zdobywała medale. Ale czy to oznacza, że jest gorsza? Wówczas sport w bloku wschodnim stał na wyższym poziomie. Obecnie trudno znaleźć stąd klub liczący się na międzynarodowej arenie. Tak samo jak piłkarze nie stanowią o sile czołowych europejskich klubów. Jeśli już, to są oni w polskiej ekipie. Bardzo lubię Bundesligę. Tacy piłkarze jak Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek to wyróżniający się piłkarze, ale być może Polska musi jeszcze poczekać, by więcej takich graczy dorosło - analizował słabą postawę Polaków na mundialu.

To, czym zdaniem Nordena na pewno możemy się chwalić, to polscy kibice siatkówki.

- Znałem ich choćby z Ligi Światowej. Są wspaniali. Kolejny raz byłem pod wrażeniem ich dopingu w trakcie finału Ligi Mistrzów, który odbył się w Łodzi. Oglądałem ją w telewizji, co tam się działo! Dla mnie tym bardziej fajne, bo trofeum wygrał Zenit Kazań. Tak, tak, z Wilfredo Leonem. Szkoda, że odszedł do ligi włoskiej. Wiem, że za rok będzie mógł grać w reprezentacji Polski. W tej chwili to najlepszy siatkarz na świecie. Do tego dobry chłopak, zdyscyplinowany. Zenit sprowadził za niego Earvina N’Gapetha. Świetny siatkarz, ale co chwilę robi coś głupiego. Jak nie na boisku, to poza nim - stwierdził fanatyk sportu.

Nawałka zrezygnował. "Aneks do umowy jeszcze dziś rano leżał na stole"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rosyjski dziennikarz: Dzięki ulewie, zdążyłem wrócić znad Wołgi na mecz Polaków z RFN - Portal i.pl

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska