Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozpoczął się XVII Bydgoski Festiwal Operowy. "Gioconda" pecha nie przyniosła

Marek K. Jankowiak
fot. sxc.hu
Przygotowana przez zespoły Opery Nova w Bydgoszczy opera Amilcare Ponchiellego "La Gioconda" stanowiła prawdziwe wyzwanie dla festiwalu. Przesądy względem "Giocondy" - jak mówił przed spektaklem gospodarz festiwali Sławomir Pietras - sprawiały, że zwykle nie była to dobra rola dla samej Giocondy. Przynosiła jej pecha. Ale tu możecie być Państwo spokojni - będzie inaczej.

I Pietras miał rację. Nic się nie zapaliło (chociaż podczas prób zapalił się fragment sceny), nikt nie powiedział za kulisami "dalej chyba nie uciągnę" (chociaż Adam Woźniak w roli Barnaby tuż przed rozpoczęciem wyznał, że jeszcze chyba nigdy go tak gardło nie bolało), a publiczność przyjęła spektakl owacyjnie, akcentując mocno największe artystyczne wrażenia, jakich dostarczyli jej Katarzyna Nowak-Stańczyk ( Gioconda), Tomasz Szlenkier ( w roli Enzo Grimaldo), Darina Gapicz ( w roli Laury), Łukasz Goliński ( jako Badero) i Barbara Krahel ( niewidoma Matka). Bydgoski spektakl, który wyreżyserował Krzysztof Nazar - był znakomitym widowiskiem, potwierdzającym obserwowaną od dłuższego już czasu tezę - że twórcy, którzy śmiało wykorzystują w Bydgoszczy ogromne możliwości techniczne operowej sceny, zazwyczaj odnoszą tu sukces. Co więcej - do tego sukcesu przyczynia się też często silna osobowość reżysera. Nazar nie jest łatwy we współpracy - artysta, który wychodzi na scenę i tylko śpiewa, go nie interesuje. Podobnie jak cała opera, która jest tylko świątynią tego śpiewu. Chce dzieła, które stanowi zwartą całość, ale jednocześnie pełne jest indywidualności. Może właśnie dlatego dyrektor bydgoskiego zespołu, a zarazem dyrektor BFO Maciej Figas mówił już po spektaklu, że tak ruszającego się po scenie i grającego zarazem chóru jeszcze w Bydgoszczy nie widział. Zwrócił też honor reżyserowi w sprawie obsady choreografa, który w tej roli od razu widział Zofię Rudnicką, a trochę trwało zanim do tego dyrektora Figasa przekonał. Tymczasem gdy o Rudnickiej mowa, to i ja chylę głowę przed sceną "tańca godzin", którą wymyśliła sobie w Domu Złotym. Absolutnie rewelacyjna! Niewiarygodnie plastyczna (dwanaście postaci wklejonych w niby drzewo i szeptanki w fotelach na widowni - to żywe tancerki czy gipsowe figury?) a do tego dynamiczna. No i jakby jeszcze nie dość tego - w tym samym momencie absolutnie przepięknie wykonana przez orkiestrę muzyka, pod batutą Rubena Silvy. Wszystko zresztą w bardzo atrakcyjnej scenografii Marka Chowańca. Niech to dla innych artystów nie zabrzmi obrazoburczo, ale ta scena wywołała zasłużenie ogromny aplauz na widowni i zapewne w wielu głowach pozostanie jako najbardziej rozpoznawalna scena z bydgoskiej "La Giocondy".

Choć na pewno także takie sceny jak płonący prawdziwie okręt, pływające po scenie gondole czy chór szorujący pokład i wypinający pośladki podczas przygotowywania ożaglowania - też będą się z tą operą kojarzyć, Tak samo zresztą jak Katarzyna Nowak-Stańczyk, która nigdy dotąd jeszcze tak wyraziście, jak tym razem nie musiała przekonywać, że nie tylko potrafi wziąć czysto wysokie "C", ale przy tym świetnie gra duszą i ciałem. Wycisnął z niej Nazar przysłowiowe siódme poty, ale też trzeba z uznaniem przyznać, że się nam pani Kasia nie dała połamać…

Przy okazji tego pożaru - warto nadmienić, że to za jego sprawą na premierze, a ściślej tuż przed nią, dyrektorowi Figasowi zatrzęsły się ręce. Na jednej z prób bowiem ogień za sceną zatlił się naprawdę. Ostatnim wysiłkiem woli dyrektor Figas wstrzymał się przed włączeniem instalacji gaszącej. Gdyby to zrobił - ściana wody zalałaby ogień, ale też i wszystkie dekoracje. Premierę w Bydgoszczy trzeba by odwoływać. A gdyby tak się stało dr Jan Kulczyk, ów sławny polski biznesmen, nie mógłby zrealizować danej kiedyś dyrektorowi Figasowi obietnicy, że na BFO do Bydgoszczy w końcu przyjedzie. Stało się inaczej - dr Kulczyk zobaczył co potrafimy i był pod niemałym wrażeniem.

Można zatem odnotować kolejny sukces bydgoskiego przedstawienia na bydgoskim festiwalu. Jeśli pozostałe spektakle, które w tym roku na BFO zobaczymy będą na podobnym poziomie, to tylko dobrze rokuje to imprezie. Szkoda tylko, że na jej inauguracji zabrakło wśród gości marszałka województwa lub jego zastępcy. To już na tyle poważna i licząca się w Europie impreza, by grafik innych ważnych zajęć dopasowywać sobie do niej.

Druga odsłona XVII edycji BFO - już w najbliższy wtorek, tj.27 kwietnia. Teatr Rozrywki w Chorzowie pokaże nam "Olivera" Lionela Barta. Uwaga! - początek także o godz. 18 !

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska