Jeszcze kilka tygodni temu nie brakowało zwolenników pozbycia się Ryana Sullivana z drużyny. Zwłaszcza w radzie nadzorczej odżyła dyskusja, czy doświadczony Australijczyk wart jest jednego z najwyższych kontraktów w Unibaksie, a być może nawet całej ekstralidze.
Dziś autor takiego pomysłu stałby się pośmiewiskiem kibiców, a Australijczyk w najlepszy z możliwych sposobów udowodnił, jak jest cenny dla drużyny. W trzech meczach play off (w tym dwóch wjazdowych) zdobył z bonusami 44 punkty. To daje znakomitą średnią biegową 2,32. Żaden inny żużlowiec z Torunia, Tarnowa, Gorzowa i Zielonej Góry nie zbliżył się do takiego wyniku (kolejny Leon Madsen z Azotów Tauron ma 2,28).
Sullivan dziś wraca do zdrowia w Anglii i o żużlu myśli najmniej. Wspólnie z małżonką Pauliną spodziewają się lada dzień potomka.
- Ryan jest dość specyficznym żużlowcem. Zdarza mu się zawodzić w rundzie zasadniczej, w mniej ważnych meczach daje plamę. Gdy jednak na szali leży wysoka stawka, on zawsze daje z siebie wszystko. Strasznie nie lubi przegrywać ważnych spotkań - mówi jego przyjaciel od lat Jacek Gajewski.