Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rypin. Codziennie walczę z kalectwem

Ewelina Kwiatkowska
- Uwielbiam wędkarstwo i zbieranie grzybów - mówi Wiesław Matuszewski. - Niestety, nigdy już nie będę mógł wybrać się do lasu, ani nad jezioro. Udar mózgu przekreślił wszystkie pasje mężczyzny.

Dwa lata temu pan Wiesław zaczął cierpieć na uciążliwe zawroty głowy. Pojawiły się również problemy z widzeniem.

- Okazało się, że pod względem okulistycznym wszystko jest w porządku - tłumaczy nerwowo 59-latek. - Dopiero wizyta u neurologa pomogła stwierdzić co mi dolega. Wyniki USG tętnic szyjnych wykazały, że moje zdrowie jest w fatalnym stanie.

Matuszewski nie poddał się rozpaczy, ale postanowił walczyć o zdrowie i życie. - Myślałem pozytywnie - wspomina ukradkiem ocierając łzy. - Nie wpadłem w depresję, ani czarną rozpacz. Córki oraz piątka wnucząt były powodami, dla których chciałem wyzdrowieć. To najbliższa rodzina stanowiła moje źródło siły.

Pan Wiesław otrzymał skierowanie do prywatnej przychodni. Tragiczna sytuacja finansowa uniemożliwiła jednak wykonanie zabiegu wdrożenia tętnicy szyjnej.

- Pracowałem jako murarz, a do tego zawodu trzeba mieć świetne zdrowie - wyjaśnia. - Mój jedyny dochód to zasiłek socjalny, który dostaje z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jak, mając na miesiąc zaledwie 220 zł., można się utrzymać, a do tego jeszcze leczyć prywatnie?

Termin kolejnej wizyty pacjenta w toruńskim szpitalu wyznaczono za półtora miesiąca. Niestety, Matuszewski nie zdążył się na niej pojawić. Plany pokrzyżował bowiem udar mózgu, który spowodował paraliż lewej strony ciała.

- Mieszkam samotnie, więc przez 18 godzin leżałem na podłodze - wspomina rozżalony. - Potem rozpoczęła się prawdziwa gehenna - ponad rok w szpitalach i ciężka rehabilitacja.

Przez niedowład lewej nogi i ręki, pan Wiesław potrzebuje ciągłej pomocy. Samodzielne sprzątanie, zakupy, czy zrobienie obiadu graniczą z niemożliwością.

- Nie wyobrażam sobie, jak wyglądałby mój dzień bez obecności pani Eli, pracownicy z MOPS-u. - przyznaje.

Kalectwo było prawdziwym egzaminem dla przyjaciół Matuszewskiego.

- Na szczęście trafiłem na fantastycznych ludzi - tłumaczy. - W momencie, kiedy najbardziej potrzebowałem pomocy, mogłem liczyć na ich wsparcie. Zresztą, tak jest do dziś. Wystarczy jeden telefon i mam przy sobie.

Siedzenie na tykającej bombie. Tak określa swój stan mężczyzna. Mimo niebezpieczeństwa ponownego wylewu, musi bowiem cierpliwie czekać na operację tętnicy szyjnej.

Po chwilowym załamaniu, pan Wiesław znów poczuł siły do walki. W połowie czerwca wyjeżdża do szpitala w Sierpcu. Przez trzy tygodnie będzie starał się przywrócić do sprawności rękę.

- Mam jeszcze nadzieję na to, że będę żył - mówi. - W końcu nadzieja odchodzi od nas ostatnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska