Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia, Andrzej Biernat, minister sportu i turystyki oraz Włodzimierz Karpiński, minister skarbu, podali się do dymisji - poinformowała na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w środę po południu premier Ewa Kopacz. To efekt wycieku akt śledztwa w sprawie afery taśmowej. - To maskarada, która następuje rok po ujawnieniu afery podsłuchowej - komentuje dla Agencji Informacyjnej Polska Press Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. - Dymisja jej negatywnych bohaterów 12 miesięcy po tym, gdy polski podatnik dowiedział się, ile musi płacić za najlepsze wina i ośmiorniczki dla władzy, jest elementem gry wyborczej - dodaje.
Europoseł Czarnecki twierdzi, że gdyby te decyzje zostały podjęte przed rokiem, wówczas przyniosłyby pozytywny efekt dla Platformy. - To ostatnie podrygi drygającej ostrygi - mówi Czarnecki. - Próba rozpaczliwej ucieczki przed odpowiedzialnością i odwrócenia trendów sondażowych, które dla PO są bezlitosne - tłumaczy.
Ewa Kopacz ogłaszając dymisję ministrów była wyraźnie spięta, mówiła łamiącym się głosem. Ryszard Czarnecki nie uważa, by przez tych kilka miesięcy dobrze pełniła swoją funkcję. - Wolne żarty. Bawiła się PR-em i szła od porażki do porażki, od obietnicy do obietnicy. Była słabym premierem nie tylko jako szef rządu, ale też słabym przywódcą PO. Usiłowano robić z niej na siłę Margaret Thatcher, co budzi śmiech - podkreśla europoseł.
Czytaj e-wydanie »