https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rzuciła miasto dla wiejskiej ciszy

tekst i fot. Paulina Dawid
Żaneta w jednej chwili spakowała swoje rzeczy  oznajmiając rodzicom, że wyprowadza się do  babci.
Żaneta w jednej chwili spakowała swoje rzeczy oznajmiając rodzicom, że wyprowadza się do babci.
To nieprawda, że młodzi uciekają ze wsi do miast. Są i tacy, którzy wybierają życie na wsi. Na przykład Żaneta Kiszko.

Mieszkała wiele lat przy ulicy Podgórnej. Ciągły hałas jeżdżących samochodów, zapach spalin, trzęsące się ściany budynku podczas przejazdu samochodów ciężarowych znużyły lokatorkę. W jednej chwili spakowała swoje rzeczy oznajmiając rodzicom, że wyprowadza się do babci. Tak też zrobiła. Do przystanku z domu ma niedaleko. Autobusy kursują często, wiec problem z dojazdem do szkoły i z powrotem nie istnieje.

Od marca tego roku jest szczęśliwą mieszkanką Szczuki, wsi 4 km od miasta. Życie zmieniło się diametralnie, czy na lepsze?

- To miejsce jest mi bardzo bliskie - mówi Żaneta. - W dzieciństwie każdą wolną chwile z rodzicami i rodzeństwem spędzałam tutaj. To był cudowny okres. Uwielbiam przyrodę i zwierzęta, a miasto nie jest najlepszym miejscem dla zwierzaków - mówi z troską.

Całe gospodarstwo liczy 20 hektarów. Żaneta mieszka tam ze swoją babcią Haliną. Utrzymanie zmieni jest nie lada wyzwaniem dla licealistki.

Kiedy jeszcze żył dziadek Żanety gospodarstwo wyglądało inaczej.

- Pamiętam, że było mnóstwo zwierząt. Krowy, konie, prosiaki i różne ptactwo domowe - wspomina Żaneta. - Gdy dziadek zmarł na gospodarstwie została tylko babcia, a ja byłam jeszcze zbyt mała by pomagać w pracach polowych. Wówczas z roku na rok liczba bydła malała. Babcia mimo swej choroby, przebytej operacji, nie pozostawiła swego domostwa, nie chciała przenieść się do miasta.

Dziś zwierząt nie ma za wiele, bo tylko kury, kaczki i dwa psy pilnujące posesji. Ale urok gospodarstwa tkwi w sadzie. Dom całkowicie otoczony sadem. W sezonie letnim na brak owoców rodzina narzekać nie może. Oprócz wielu rodzajów jabłoni, grusz, wiśni i śliw nie brakuje krzewów malin, agrestu czy porzeczek.

- Owocowych drzew mamy mnóstwo - mówi Żaneta. - Gdy drzewa obrodzą cała rodzina zakasuje rękawy i zabiera się do zbiorów. Z pomocą babci powstają smaczne konfitury, dżemy, marmolady.

Jabłonka, rosnąca tuż obok domu, ma najsłodsze owoce. Z nich - jak zdradza właścicielka - babcia robi najsmaczniejszą marmoladę...

Grządki na których rosły warzywa i truskawki dawno już przekopane. Uprawa warzyw czy owoców jest czystą przyjemnością. Nikt z rodziny nie bawi się w handel, bo jest to nieopłacalne.

- Rok temu, chcąc zarobić parę groszy, sprzedawałam truskawki. Nie był to jednak dobry pomysł. Każdy weekend majowy spędzałam przy pieleniu truskawek. Zyski ze sprzedaży nie były nawet w najmniejszym stopniu odzwierciedleniem mojej pracy - mówi z żalem młoda gospodyni. - Dawniej, dziadek czy wujek uprawiali ziemianki, buraki. Przy burakach jest mnóstwo pracy, pielenia, a teraz, niestety, nie__miałby się kto tym zajmować. Aby ziemia nie leżała odłogiem siejemy zboże - pszenżyto, jęczmień. Przy tym też jest wiele roboty, ale dużą rolę odgrywają tutaj maszyny.

Żaneta Kiszko jest uczennicą I Liceum Ogólnokształcącego w Brodnicy. Uczęszcza do klasy o profilu społeczno - prawnym. Przyszłość swoją wiąże z tym kierunkiem. Wie, że niedługo, po maturze wyfrunie, jak jej starsza siostra, do dużego miasta. Wierzy jednak w to, że w przyszłości uda jej się pobudować swój dom gdzieś, z dala od miasta. Wprawę w prowadzeniu gospodarstwa już ma, więc życzyć jej należy powodzenia.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska