Są takie miasta w województwie, gdzie stoją puste bloki, bo ludzie nie mają pieniędzy na własne M

Pani Agnieszka z bydgoskiego Górzyskowa osobiście zetknęła się z problemem pustych mieszkań.

- Kiedy wreszcie wprowadzaliśmy się do naszego nowego mieszkania, nieoczekiwanie zaproponowano nam jeszcze kawalerkę w pobliżu - dziwi się nasza Czytelniczka. - Mieliśmy nawet szansę dogadać się co do ceny, mogliśmy liczyć na raty. Czy mam rozumieć, że zabrakło chętnych na mieszkanie? Bo właśnie w ten sposób to odebraliśmy.

- Gdy trzy tygodnie temu kupowałem mieszkanie przy ul. Podchorążych w Toruniu, zauważyłem, że w wielu mieszkaniach nie świecą się jeszcze światła - opowiada Jakub Szydłowski z Torunia. - Mam niewielu sąsiadów. Ludzi odstraszają ceny mieszkań, chodzą, pytają, ale w końcu postanawiają poczekać, aż będzie taniej. Nie każdy teraz może sobie pozwolić na kredyt. Też bym go nie dostał, gdyby nie to, że mam żonę i mogliśmy połączyć nasze dochody.

A co na to deweloperzy?

- Cóż, złote czasy dla budownictwa były jakieś trzy lata temu - przyznaje Jarosław Nadolski z toruńskiego Budleksu. - Wtedy ledwo co zdążyliśmy wykopać łopatą dziurę w ziemi - już pojawiali się chętni na kupno lokalu. Niestety, teraz nabywców mieszkań jest trochę mniej. Mamy kilkadziesiąt lokali, które wciąż czekają na sprzedaż.

Dlaczego mniej osób niż kilka lat temu decyduje się na nowe mieszkanie?

- Na pewno kredyty zrobiły swoje - stwierdza Nadolski. -Wiadomo, w dzisiejszych czasach nie tak łatwo dostać pożyczkę z banku. Kryteria ich przyznawania bardzo się zaostrzyły. Do tego doszedł jeszcze kryzys.

W Bydgoszczy buduje się dużo, ale czy są chętni?

- Wśród naszych największych projektów jest obecnie budowa bloków w Bydgoszczy. Nie mamy jeszcze chętnych na wszystkie mieszkania - mówi prezes firmy Marian Bartosiński. - Oprócz tego, pracujemy nad toruńskim Osiedlem Sztuk Pięknych, które ma składać się aż z 600 mieszkań. Wolnych lokali mamy ok. 120.

Niektórzy deweloperzy z naszego regionu przyznają, że wiele mieszkań znajduje właściciela właśnie jesienią.

- Rzeczywiście, na przełomie października i listopada zaobserwowaliśmy pewne ożywienie - mówi Agnieszka Zielińska z włocławskiej firmy Budizol. - Pomalutku coś się zmienia, bo przybywa nam klientów.

- Mamy za sobą letni przestój na rynku - dodaje Bartosiński. - Teraz jest znacznie lepiej. W ciągu miesiąca sprzedajemy od trzydziestu aż do pięćdziesięciu lokali. Myślę, że to dość dobry wynik.
Grudziądzanie skarżą się z kolei na to, że chociaż chcieliby zamieszkać we własnym M, nie mają gdzie.
Na razie w Grudziądzu powstaje osiedle o romantycznej nazwie - "Dębowe Wzgórze".

- Stawiamy szeregowe domki jednorodzinne na samym obrzeżu miasta - informuje Reint Beens, wiceprezes holenderskiej firmy Heutink, która inwestuje w Grudziądzu. - Nie narzekamy na sprzedaż, ale na razie nie planujemy budować więcej.

Magiczna liczba 44
Jakie lokale są teraz najbardziej poszukiwane? Deweloperzy zgodnie twierdzą, że te o niewielkim metrażu.

- Prawdziwą furorę na rynku robią dwupokojowe mieszkania, które mają 44 metry - zdradza Bartosiński. - To przecież idealne rozwiązanie dla młodych małżeństw, które dopiero zaczynają wspólne życie albo mają małe dzieci, które nie potrzebują dużo własnej przestrzeni.

Wśród najbardziej pożądanych mieszkań są również kawalerki.
Deweloperzy przekonują, że chociaż stoją puste mieszkania - nie ma powodów do paniki, bo prędzej czy później znajdzie się na nie kupiec.

- Wprawdzie są miejsca, gdzie istnieje problem pustych mieszkań, ale to raczej wielkie miasta - podkreśla Nadolski. - Choćby Wrocław, Warszawa czy Poznań. Ale u nas nie ma tragedii.