Jak nas poinformowano w Wydziale Gospodarczym Sądu Rejonowego, na razie nie wyznaczono nawet terminu posiedzenia w sprawie Drumetu. - Myśleliśmy, że sąd musi wydać wyrok w ciągu sześćdziesięciu dni od złożenia wniosku o upadłość, okazało się jednak, że nie ma takiego obowiązku - mówi Sławomir Szablewski, przewodniczący zakładowej "Solidarności". Pracownicy muszą więc uzbroić się w cierpliwość. Sprawa Drumetu stanie na wokandzie dopiero, gdy pracę zakończą biegli, których zadaniem jest ocena, czy zachodzą przesłanki do orzeczenia upadłości.
- Nie wiemy, kiedy to nastąpi- twierdzi Andrzej Galczak, rzecznik prasowy firmy. Załoga ma nadzieję, że jak najszybciej, bo wciąż liczy, że znajdzie się inwestor, który odkupi od syndyka fabrykę i we Włocławku znów ruszy produkcja lin i drutu. Fabrykę zatrzymano 25 lutego, po tym, jak zakład energetyczny polecił znacznie ograniczyć zużycie prądu.
Prezes Drumetu poinformował wówczas załogę, że inwestor, czyli czesko-słowacki fundusz powierniczy Penta Inwestments wycofał się z planów kupna fabryki. Pracownicy usłyszeli wtedy, że do 15 marca nie muszą przychodzić do pracy. My dowiedzieli się, że przestój fabryki zostanie przedłużony do końca miesiąca.
