Orzeczenie nie jest prawomocne, a sam zainteresowany, czyli Jarosław Szwil zaraz po przegranej sprawie zapowiedział apelację. - Sąd oddalił moje powództwo - mówi "Pomorskiej". - Nie dopuścił żadnych wniosków dowodowych przeze mnie zgłoszonych, jedynie dowody burmistrza. Sędzia, uzasadniając orzeczenie, stwierdził, że naruszyłem dobre imię straży miejskiej i ośmieszyłem gminę Czersk. Nie zgadzam się z taką oceną. Wystąpimy o pisemne uzasadnienie i złożymy apelację do drugiej instancji.
Zobacz także: Jarosław Szwil, były komendant straży miejskiej z Czerska, wniósł sprawę o przywrócenie do pracy
Przypomnijmy, do rzekomego ośmieszenia gminy miało dojść po sprawie słynnej lawety. Ogólnopolskie media, prym wiodła stacja TVN, uznały za dobry żart, że komendant za przekroczenie prędkości ścigał nie kierowcę lawety, tylko właściciela przewożonego na niej auta. - Sąd uznał, że samo postępowanie i wysłanie pisma było błędem - mówi Szwil. - A przecież ja nawet mandatu nie wysłałem. Tylko prosiłem właściciela auta, by wskazał, do kogo należała laweta, która jechała za szybko.
Sąd nie zgodził się na przesłuchanie świadków zgłoszonych przez Szwila. Nie uwzględnił też zgłoszonych przez niego dowodów, takich jak protokół z kontroli straży miejskiej.
Jak się dowiedzieliśmy, sąd wysłuchał jedynie burmistrza Marka Jankowskiego. - Jestem oczywiście zadowolony z tego wyroku - mówi "Pomorskiej" burmistrz. - Sąd nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że miałem podstawę do zwolnienia komendanta Jarosława Szwila.
Czytaj e-wydanie »