- To proces poszlakowy - argumentował sędzia Krzysztof Noskowicz. - Nie ma bezpośrednich dowodów na to, że to właśnie Adam N. i Tomasz L. zabili Jarosława Lorka.
Prokuratura Apelacyjna w Lublinie, z której w 2006 roku został wystosowany akt oskarżenia przeciw bydgoskim gangsterom, już zapowiada apelację.
- To nie był proces poszlakowy, w świetle prawa - mówi prokurator Andrzej Jeżyński. - Mieliśmy świadków, którzy wprost wskazywali na udział w zabójstwie dwóch oskarżonych.
Ciało Jarosława Lorka, dyrektora agencji ochrony "Help" znaleziono w listopadzie 1996 roku w wodach Zalewu Koronowskiego, w rejonie miejscowości Pólko. Zwłoki, które wyłowili przypadkowi wędkarze, miały do nóg przytwierdzony obciążnik z siłowni.
Według ustaleń biegłych, do Lorek zginął 3 października 1996 roku od strzału w klatkę piersiową z gładkolufowej broni typu mossberg. W początkowym śledztwie, które zakończyło się w 1997 roku, było branych pod uwagę kilku podejrzanych. Byli to między innymi Waldemar W., ówcześnie znany w bydgoskim przestępczym światku boss o pseudonimie "Książę" i gangster Piotr T.