https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Safiya i czarny islam

Rozmawiał Adam Willma
Rozmowa z ELŻBIETĄ PUCHNAREWICZ, z Instytutu Krajów Rozwijających się przy Uniwersytecie Warszawskim

     - Słyszeliśmy o surowym prawie islamskim w krajach arabskich, tymczasem dramat Safiyi Yakubu Hussaini rozgrywa się w kraju nie kojarzonym powszechnie z Mahometem.
     - Ekspansja islamu na południe trwa od wieków. W Afryce Zachodniej już we wczesnym średniowieczu istniały stare państwa posiadające kontakt z krajami arabskimi. Południe eksportowało złoto, za które Północ płaciła solą. Za tym handlem szły kontakty międzyludzkie. Z handlarzami, architektami, filozofami, krzewicielami islamu postępował rozwój. Obecnie w niektórych krajach Afryki Czarnej sytuacja zaczyna upodabniać się do realiów w krajach arabskich, które wracają do ortodoksyjnej wersji islamu. Politycy chcą zrównać prawa religijne i prawa obywatelskie.
     - Czym różni się czarny islam od islamu arabskiego?
     - W Czarnej Afryce włączono do islamu elementy obyczajów miejscowych ludów. Jest to więc mieszanina wierzeń opartych oczywiście o Koran, ale z silnymi akcentami miejscowej obyczajowości. Może dlatego islam okazał się bardziej ekspansywny niż chrześcijaństwo. Wiara muzułmańska łatwiej adaptowała się do miejscowych obyczajów, kultury i gospodarki. W Północnej Nigerii, w której rozgrywa się dramat Safiyi, chrześcijańskie misje były niezbyt skuteczne. O ile chrześcijaństwo dobrze zaadaptowało się na wybrzeżu, to jednak pośród ludów pasterskich wpływ islamu zawsze był silniejszy.
     - Czy była to łagodniejsza od arabskiej wersja islamu?
     - Inna, dopuszczająca zachowania nie akceptowane w świecie arabskim. Na przykład kobiety cieszyły się tam większą swobodą. Jednak fala globalizacji w ostatnich kilkudziesięciu latach nasiliły zjawisko odgradzania się od wpływów Zachodu...
     - ...o czym za sprawą Safiyi Yakubu Hussaini dowiedział się świat. Kim jest ta mieszkanka miasta Gwadabawa?
     - Nigeria jest etnicznym tyglem, więc nie sposób mi określić jej pochodzenia. Pewne jest natomiast, że Safiya zamieszkuje tę część kraju, w którym islam rządzi się prawem tradycyjnym, a największy wpływ na życie jej współplemieńców mają autorytety religijne. Prawo religijne stoi więc nad prawem państwowym. To ostatnie, dla zwykłego człowieka - analfabety żyjącego z dala od wielkich ośrodków może być w ogóle nieznane. Świat prawodawstwa jest tak daleko od nich, że prawie w ogóle go nie widać.
     - Z europejskiej perspektywy trudno sobie wyobrazić dwie niezależne od siebie instytucje sądowe.
     - Z afrykańskiej perspektywy to nic niezwykłego. Jeśli nie ma powszechnego uznania, prawo nie będzie funkcjonowało. Ludność z Gwadabawa, nawet jeśli ma świadomość istnienia prawa państwowego, nie musi go respektować ponieważ uważa, że ważniejsze jest jej prawo obyczajowe. Nigeria jest, co prawda, bardzo zbiurokratyzowanym i zmilitaryzowanym krajem, jednak, zwłaszcza na prowincji, instytucje religijne odgrywają znaczną rolę.
     - Jaka jest zatem szansa na to, że Safiya ocali życie?
     - Otoczenie jest blisko tej kobiety, natomiast aparat kontrolujący jest daleko. Jeśli nie ma aprobaty dla postępowania tej kobiety wokół, cokolwiek twierdziłoby prawo centralne, będzie jej bardzo trudno żyć. Należy się obawiać o jej losy nawet gdyby szarijat ją ułaskawił. Również w Afryce istnieje coś w rodzaju wendetty. Normy w dziedzinie życia rodzinnego w większości grup są surowe, ścisłe ich przestrzeganie nie dotyczy zresztą wyłącznie muzułmanów. Chodzi o zapewnienie spójności społeczności.
     - Jak odbiera pani tę spontaniczną reakcję Zachodu na sprawę Safiyi?
     - Bardzo pozytywnie. W ten sposób do każdego zakątka na kuli ziemskiej może dotrzeć przesłanie: człowiek ma niezbywalne prawo do życia, którego nie wolno odbierać nikomu, nawet ze względu na religię i miejscowy obyczaj. To co robi Amnesty International i tysiące młodych ludzi na całym świecie uważam za wielkie wydarzenie. Mam nadzieję, że nawet jeśli nie uda się ocalić tej kobiety, w innych zakątkach globu ludzie spostrzegą jak szybko rozchodzi się informacja, że niczego nie da się ukryć. Że życie ludzkie nie jest już wyłączną własnością lokalnych społeczności. Takie przypadki jak sprawa Safiyi zdarzały się w historii często, na szczęście dziś świat ma techniczną możliwość dowiedzieć się o nich przed egzekucją.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska