Roman Tasarz, burmistrz Golubia-Dobrzynia podał do sądu opozycyjnego radnego.
Włodarz zarzuca rajcy liczne pomówienia, których ten miał dokonać na łamach czwartego numeru "Biuletynu Informacyjnego".
Majowy biuletyn w całości został poświęcony rzekomym nieprawidłowościom w golubskim Miejskim Zakładzie Komunalnym. W procederze zdaniem autora publikacji, jedną z głównych ról miał odgrywać Roman Tasarz.
Według burmistrza, radny pomawia go o stworzenie własnego, służącego niecnym celom, systemu ustrojowego. Roman Tasarz uważa, że tym samym zarzuca mu się łamanie konstytucji, ustawy wyborczej i ustawy samorządowej. Zdaniem radnego włodarz Golubia-Dobrzynia działa poza kontrolą rady.
Zdefraudowali majątek?
"Wyżej wymienione pomówienia są szczególnie groźne dla sprawowania przeze mnie mandatu zaufania społecznego, gdyż sugerują, iż działam w pozaprawnym systemie ustrojowym" - pisze burmistrz w pozwie.
W innym miejscu biuletynu radny sugeruje, że MZK miało akceptację Romana Tasarza, na delikatnie mówiąc, rażącą niegospodarność. Radny uważa bowiem, że w MZK doszło do defraudacji setek tysięcy złotych.
Według burmistrza rajca pozwolił sobie publicznie na obraźliwe zwroty nazywając go: "pasożytem społeczności lokalnej", czy "chorą władzą".
"[Imię i nazwisko - red.] jest radnym (...). Od takiej osoby można zatem wymagać szczególnej odpowiedzialności za słowa.(...) Autor winien oprzeć swe sądy na faktach, nie zaś domysłach i przypuszczeniach." - pisze burmistrz.
Jego zdaniem rajca, pełniąc tę funkcję ma szereg możliwości zbadania kondycji finansowej MZK.
Odmówił komentarza
- Zarzuty podnoszone przez tego radnego są nie tylko niesprawdzone, ale i nieprawdziwe. Są absurdalne - mówi Tasarz.
Pozwany przez włodarza w rozmowie z "Pomorską" odmówił komentarza do całej sprawy. Stwierdził, że nie widział jeszcze pozwu.
Biznes
