Niedawno Ryszard Sadowski, kierownik Wydziału Inwestycyjnego UM w Świeciu, na łamach "Pomorskiej" dziękował za cierpliwość mieszkańcom rewitali-zowanej części miasta. Od tamtej pory minęło kilka tygodni. Wyraźnie widać, że poziom cierpliwości mieszkających w tamtej okolicy znacząco spadł.
Trudno im się dziwić, biorąc pod uwagę, że teren wciąż przypomina pobojowisko. Ale nikomu ze skarżących się nie chodzi o walory estetyczne. Problemem jest przejście z jednej strony ulicy na drugą. Zważywszy, że przy Małym Rynku zlokalizowane są: poczta, sklep spożywczy, pub, bar.
Niezadowolona z przeciągających się prac jest m.in. pani Elżbieta, która ma problem żeby wyjść z domu. - Niedawno przeszłam poważną operację kręgosłupa, dlatego poruszam się o kulach - tłumaczy Czytelniczka. - Jak w takim stanie mam się dostać na drugą stronę ulicy do baru, gdzie jadam obiady, bez obawy, że zrobię sobie krzywdę? - zastanawia się.
Sąsiedzi skarżą się między sobą
Pod kamienicę nie podjedzie żaden samochód osobowy. Ciężarowe też mają problem. Szczególnie teraz, po intensywnych opadach, gdy pojawiły się gigantyczne kałuże. Dowiezienie węgla czy drewna stanowi nie lada kłopot. - Niedawno kuzynka chciała mnie zawieść do lekarza, ale nic z tego nie wyszło - skarży się Czytelniczka. - Urzędnicy zapomnieli, że w tej okolicy mieszka bardzo dużo starszych osób. Może nie skarżą się publicznie, bo uważają, że to nic nie da, ale w sąsiedzkich rozmowach wychodzi, co myślą.
Sekretarz gminy potwierdza, że głosów niezadowolenia jest coraz więcej. - Dopiero co spotkałem się z właścicielem pubu, który skarżył się na to, co wszyscy - mówi Leszek Żurek. - Prowadzenie interesu w takich okolicznościach jest utrudnione. Wiem o tym, dlatego obiecuję, że spróbujemy wywrzeć wpływ na wykonawcy, aby ustawił jakieś bezpieczne kładki i przyspieszył prace, które w mojej ocenie również powinny iść nieco szybciej.