24-letnia Fręch, notowana na 87. miejscu rankingu WTA, nigdy wcześniej nie wygrała z żadną rywalką z TOP 50. A co dopiero z taką gwiazdą, jaką jest podwójna mistrzyni Wimbledonu, triumfatorka WTA Finals, brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Choć mecz nie został dokończony, to trzeba przyznać, że łodzianka ofiarnie zapracowała na tę wygraną. W pierwszym secie przy stanie 5:4 była dwie piłki od sukcesu, ale dała się dogonić Czeszce. Było 5:5, a następnie 6:6 i doszło do tie-breaka. W nim Fręch prowadziła już 6-2, by znów pozwolić rywalce na odrobienie strat. Przy stanie 6-6 zachowała jednak zimą krew i zwyciężyła tę rozgrywkę dwoma udanymi zagraniami.
W drugim secie zaczęło się od wygrania gemu przez Kvitovą, lecz Polka nie ustępowała rywalce i wyszła na prowadzenie 3:2. W tym momencie była wiceliderka rankingu WTA zdecydowała się poddać partię.
Przykro mi, że ten mecz się tak zakończył, ale cieszę się, że zagrałam na dobrym poziomie - skomentowała Fręch w rozmowie z konferansjerem na korcie tuż po meczu.
Polka awansowała więc do drugiej rundy w Charleston, amerykańskim turnieju, w którym we wtorek do gry wkroczy Magda Linette. Jej rywalką o godz. 16 będzie 20-letnia Katie Volynets z USA (154. WTA; transmisja meczu w Canal+ Sport).
W niedzielę rezygnację z występu w tej imprezie ogłosiła numer 1 tenisa Iga Świątek. Wszystkie trzy wymienione reprezentantki Polski mają wziąć udział w meczu Billie Jean King Cup w Radomiu w dniach 15-16 kwietnia.
