Zobacz wideo: Jak dokarmiać ptaki, by im pomóc, a nie szkodzić? Radzi ornitolog. Monika Wójcik-Musiał
Fundacja Psie Nadzieje z Sępólna Krajeńskiego kilka tygodni temu odnalazła w jednej z książek przeznaczonej na bazarek, luźno włożoną intrygującą dedykację. Na kartce wyrwanej z powieści „Ten obcy” Ireny Jurgielewiczowej widniał odręczny napis: „Nagroda dla Rode Andrzeja, ucznia klasy VIb, za uratowanie życia tonącemu uczniowi klasy III”. Pod dedykacją widnieje pieczątka Szkoły Podstawowej nr 62 w Gdańsku przy ul. Kępnej oraz podpis wychowawczyni Ireny Nagórskiej i kierownika szkoły. W rogu adnotacja – Gdańsk, 5.V. 1969 rok.
Cenną pamiątkę znalazła Edyta Seidler, wiceprezeska fundacji .- Byłam tak oszołomiona, gdy ją zobaczyłam wetkniętą w jedną z książek... Chciałam znaleźć dla niej bezpieczne miejsce. Była luźno włożona, taka krucha, wyrwana z oryginału. Widać było, że ktoś chciał ją zachować na pamiątkę. Nie sądziłam, że znajdę kiedyś w książce taki skarb – mówiła nam wówczas wolontariuszka.
Pan Andrzej z Sulęczyna: To nie jestem ja
Fundacja postanowiła odszukać właściciela dedykacji i zwrócić mu ją. To jednak nie okazało się takie proste. Mimo że w poszukiwania włączyła się facebookowa społeczność, do teraz nie odnaleziono adresata.
Na Kaszubach jest jednak pewien mężczyzna, Andrzej Roda (nie Rode), do którego pasuje wiele faktów. Dziś to 69-letni strażak-ochotnik, komendant gminny OSP w Sulęczynie. Jak się dowiedzieliśmy, miejsce, gdzie mógł się topić chłopiec, było bardzo zdradliwe. Wielu tam tonęło. Jednak, jak twierdzi Andrzej Roda,… to nie on jest tym adresatem.
- Owszem, byłem uczniem tej szkoły, ale nie pamiętam, bym dostał od wychowawczyni książkę z taką dedykacją. Od 16 roku życia jestem strażakiem. W roku, w którym doszło do uratowania tego chłopca, miałem 17 lat. Ale nie wiem, czy to ja go uratowałem – mówi pan Andrzej. - Będąc strażakiem, pomogłem wielu ludziom. Pamiętam, że była taka niecka, mogło to być w Sulęczynie. Ale właśnie nie do końca wszystko mi pasuje… Nie pamiętam tego podziękowania. Jestem uczciwy i nie chcę się przyznawać do czegoś, czego nie zrobiłem. To nie ja. Szukajcie dalej…
Coś w szkolnych dokumentach SP nr 62 w Gdańsku się znalazło
Gdy po raz pierwszy skontaktowaliśmy się z dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 62 w Gdańsku żaden z pracowników nie przypominał sobie historii uratowanego chłopca ani ucznia o Andrzeja Rode. - Przeglądałam kroniki szkolne i pod rokiem 1967-68 i 68-69 nie ma żadnej wzmianki o takim zdarzeniu. Rodzice moich dwóch pracownic mieszkają tu od wielu lat i w ogóle nie kojarzą ani ucznia o nazwisku. Rode ani historii z tonącym chłopcem. Emerytowana koleżanka znała tylko wychowawczynię i też nie pamięta tej sytuacji – opowiada dyrektorka Marzenna Rydlewska.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Jednak na naszą prośbę, pani dyrektor zajrzała do archiwum arkuszy ocen. Mimo że nikt nie pamięta chłopca, okazuje się, że taki uczeń był.
- Wynika z nich, że Andrzej Rode był uczniem szkoły do szóstej klasy lub tylko w szóstej klasie. Nie ma wystawionych ocen na koniec roku. Rodzina odeszła stąd, został wypisany ze szkoły w 1969 roku. Ten chłopiec urodził się 25 sierpnia 1954 roku. Jego ojciec miał na imię Franciszek. Nie wiemy, dokąd rodzina się wyprowadziła – mówi Marzenna Rydlewska.
To oznacza, że pan Andrzej Roda z Sulęczyna nie mógł być tym bohaterem, ponieważ nie zgadza się rok urodzenia. Jedyna osoba, która mogłaby znać szczegóły, to wychowawczyni, podpisana pod dedykacją, nauczycielka biologii i przyrody Irena Nagórska. Niestety, ta pani już nie żyje.