Ten postanowił nie zwoływać nadzwyczajnej sesji, o czym głośno było w kuluarach, tylko załatwić sprawę na sesji w zwykłym trybie 3 lutego. Przez ten czas starosta Henryk Pawlina będzie mógł skonsultować ewentualne kandydatury na miejsce Spirki. Bo na sesji 3 lutego, oprócz odwołania wicestarosty, będzie też powołanie kogoś nowego.
Nie donosiłem na księży
Co o sytuacji mówi sam zainteresowany? - Chciałem się podać do dymisji - twierdzi Jan Spirka. - Ale po namyśle zrezygnowałem z tego. Dla mnie to wszystko nie jest komfortowe, będę czekał na rozstrzygnięcie sądowe. A członkostwo w PSL musiałem zawiesić, żeby dać wolną rękę odpowiednim organom.
Dodaje, że SB miało go na widelcu, gdyż pewien czas spędził w seminarium duchownym, potem trafił do jednostki karnej w Bartoszycach. Służby dopadły go w czasie afery korupcyjnej w Zakładach Zbożowo-Młynarskich w Kamieniu - wtedy wymuszono na nim współpracę dotyczącą tej sprawy i zobowiązano do zachowania tajemnicy. - Ale nigdy nie donosiłem na księży - zaklina się Spirka, który dodaje, że w 2007 r. kandydował na posła i podpisał oświadczenie lustracyjne w przekonaniu, że jest czysty. Dowodzi, że nie miał także motywacji, by współpracować z bezpieką - miał pracę, dom, nie potrzebował żadnych apanaży.
Paraliżu nie będzie
Starosta Henryk Pawlina przyznaje, że sytuacja jest niecodzienna, ale jako pragmatyk nie przewiduje paraliżu w starostwie. - Nie chciałbym, żeby się to odbiło na jakości naszej pracy - podkreśla.
Nie podaje na razie żadnych nazwisk kandydatów, którzy mogliby zastąpić Spirkę. Uważa, że z powodzeniem może być ich kilku, być może także spoza Rady.
Za rozważnym działaniem opowiada się także Henryk Dąbrowski, przewodniczący Rady Powiatu: - Wybraliśmy to, co wywołuje jak najmniej zła - zauważa. - Nie działaliśmy pod wpływem jakiegoś "pistoletu" z zewnątrz, i tak trzeba by było podjąć odpowiednie decyzje.
Jan Spirka nadal chce zachować mandat radnego.