Zobacz wideo: Koniec z odmową przyjęcia mandatu? Jest nowy projekt.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w sobotę, 30 stycznia. Stanisław G., w „biały dzień”, pod wpływem alkoholu metalowym koszem na śmieci powybijał szyby w lokalu na Placu Wolności, gdzie jeszcze w ubiegłym roku działał nielegalny salon gier.
- Po wybiciu szyb, mężczyzna wszedł do środka. Tam zniszczył sprzęt komputerowy. Sprawca został zatrzymany na gorącym uczynku – mówi nam asp. sztab Igor Kurczych z Komendy Powiatowej Policji w Sępólnie Krajeńskim.
Zarówno czyny sprawcy, jak i interwencję policji, nagrywali świadkowie. 41-latek został umieszczony w policyjnej izbie zatrzymań.
Sprawę przejęła Prokuratura Rejonowa w Tucholi. - Stanisław G. usłyszał dwa zarzuty zniszczenia mienia na rzecz różnych osób pokrzywdzonych. Sąd zastosował wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego. Grozi mu za to od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności – informuje Marcin Przytarski, prokurator rejonowy.
Czy to ten Stanisław G.? To sprawdza prokuratura
Prokuratura bada, czy ten mężczyzna to ta sama osoba, która została skazana w 2012 roku na 17 lat pozbawienia wolności przez brytyjski sąd za pobicie i podpalenie 34- letniego Litwina. Była to głośna sprawa brutalnego morderstwa w Newport w Walii. Na ławie oskarżonych o zabójstwo zasiadło czterech Polaków, w tym dwóch mieszkańców Sępólna. Jednego z nich sąd w Cardiff skazał na dożywocie, drugiego na 17 lat więzienia.
- Standardowo badamy wcześniejszą karalność osoby podejrzanej. Wystąpiliśmy o udostępnienie z Centralnej Bazy Danych Ministerstwa Sprawiedliwości informacji o karalności i jeszcze ich nie otrzymaliśmy. Zbadamy, czy będzie to miało wpływ na tzw. recydywę, czyli powrót do przestępstwa i zaostrzenie wymiaru kary – wyjaśnia Przytarski.
Prokurator nie chce zdradzić motywu działania mężczyzny i treści zeznań, zasłaniając się dobrem śledztwa.
Jak się dowiedzieliśmy, mężczyzna sieje postrach na ulicach miasta już od jakiegoś czasu. O swoje bezpieczeństwo boją się pracownicy Urzędu Miejskiego w Sępólnie. - Mam niepokojące sygnały od swoich pracowników. Zdarzało się, że ten pan, załatwiając u nas, bądź w urzędzie pracy swoje sprawy, zachowywał się agresywnie, krzyczał, nie stosował się do zaleceń sanitarnych. Ostatnio jest jednak spokojny – mówi burmistrz miasta Waldemar Stupałkowski.
Hazard w Sępólnie pod szyldem bielizny i pasmanterii
W zdewastowanym lokalu na Placu Wolności jeszcze w ubiegłym roku działał nielegalny salon gier. Z zewnątrz przez szyby nikt nie widział, co dzieje się w środku. Na szyldzie widniało (i nadal widnieje) "Tkaniny. Firany. Bielizna. Pasmanteria". Przy wejściu w klientów wycelowane były trzy kamery. Do wejścia zachęcał migający napis "OPEN".
Prowadzący lokal mieli profesjonalne urządzenia i sprzęty. Przestępczy proceder był od dłuższego czasu pod obserwacją służb celno-skarbowych.
- Pomimo kamer zewnętrznych i zamka elektromagnetycznego z systemem selekcji klientów, funkcjonariusze podjęli czynności kontrolne. Zabezpieczono 4 urządzenia komputerowe do urządzania nielegalnych gier hazardowych, router, rejestrator cyfrowy monitoringu oraz gotówkę na wypłaty wygranych – informował Bartosz Stróżyński, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy.
Gdy skarbówka weszła do środka, było 6 klientów. Zostali przesłuchani, podobnie, jak 20-letnia kobieta prowadząca nielegalny salon. W listopadzie funkcjonariusze kujawsko-pomorskiej Krajowej Administracji Skarbowej zlikwidowali lokal.
Czy nielegalny salon gier w Sępólnie działa dalej?
Jak poinformował w sobotę zastępca rzeczniczki sępoleńskiej policji, „mężczyzna zniszczył w środku sprzęt komputerowy”. Czy to oznacza, że w lokalu nadal był prowadzony przestępczy proceder? Na wielu internetowych portalach pojawiają się komentarze, że „jaskinia hazardu” działała dalej.
- Naczelnik Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego nie posiada informacji, wskazujących na wznowienie działalności przez salon gier w Sępólnie Krajeńskim. Postępowanie karne skarbowe, które zostało wszczęte w efekcie kontroli funkcjonariuszy służb celno-skarbowych, aktualnie się toczy i nikomu nie zostały jeszcze przedstawione zarzuty – odpowiada Bartosz Stróżyński.
Jak dodaje rzecznik, zniszczony sprzęt uniemożliwi przeprowadzenie eksperymentu procesowego, który jest niezbędny w przypadku kontroli każdego zatrzymanego automatu lub innego urządzenia do gier hazardowych.
Do sprawy wrócimy.
