
1. Nasza złota dwójka
Pamiętacie jeszcze igrzyska w Londynie w 2012 roku i heroiczną walkę Magdaleny Fularczyk w wioślarskiej osadzie (wtedy z Julią Michalską)? Po minięciu linii mety zawodniczka Lotto Bydgostii mdlała z wyczerpania. A nas rozpierała duma. I jeśli można czuć jeszcze większą, to na pewno po igrzyskach w Rio. Może nie było tak dramatycznie, ale za to z przytupem. Dwójka Lotto Bydgostii: Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj zdeklasowały rywalki i zgarnęły olimpijskie złoto. To był jeden z najmilszych akcentów tych igrzysk, z których Polacy przywieźli w sumie 11 medali. My możemy mieć satysfakcję podwójną, trzy z nich wywalczyły zawodniczki z Kujaw i Pomorza. Poza złotą dwójką, po brąz sięgnęły Monika Ciaciuch (Lotto Bydgostia, w wioślarskiej czwórce podwójnej) oraz kajakarka Beata Mikołajczyk (UKS Kopernik Bydgoszcz, w K-2).

2. Adrian i Tomasz Zielińscy na dopingu
Rio będzie nam się kojarzyło nie tylko ze zwycięstwami i radością. Wstyd, kompromitacja i chyba też zwykła głupota - tak trzeba podsumować „olimpijski występ” Tomasza i Adriana Zielińskich. Bracia - wychowankowie Tarpana Mrocza, potem zawodnicy Zawiszy Bydgoszcz - do tej pory nie przyznali się do stosowania nandrolonu. Jednak badania próbki A, a potem próbki B - nie pozostawiają złudzeń. O tym mówił cały świat, a łzy starszego Adriana po wpadce brata godne były filmowego Oskara.
Zielińscy byli na dopingu i w ten sposób chcieli pomóc sobie w wywalczeniu medali. Przekreślili nie tylko szanse na dobry wynik w Rio (byli faworytami do medali), ale całe dotychczasowe osiągnięcia. Zwłaszcza Adrian, który wcześniej wywalczył złoto IO w Londynie, mistrzostwo świata i kilka innych, ważnych tytułów. Teraz zawsze będzie pojawiał się cień wątpliwości, czy był wtedy „czysty”.
Dopingowe historie bywają zawiłe. Straciliśmy medalowe szanse w Rio, a zyskaliśmy brązowy krążek w Pekinie. Szkoda, że tylko dlatego, że inni okazali się jeszcze większymi oszustami. Marcin Dołęga, który także ma w sportowym życiorysie dopingową skazę, po ośmiu latach dowiedział się, że w Pekinie powinien stanąć na podium. Doping rozwija się dynamicznie, ale poprawiają się także metody jego wykrywania. W tym roku ogłoszono, że 11 ciężarowców z Pekinu, w tym trzech złotych medalistów, po prostu się szprycowało. To świetna informacja: drżyjcie sportowi kanciarze, nawet jeśli teraz wam się upiekło!

3. Wicemistrzostwo „Aniołów”
Co to był za mecz! 17 tysięcy kibiców na Motoarenie świętowało zwycięstwo Get Well w pierwszym meczu finałowym. Niestety, wynik 49:41 nie wystarczył do mistrzostwa Polski. Żużel nie byłby żużlem, gdyby przy okazji nie doszło do zgrzytów. Stal chytrze pozbawiła kibiców z Torunia biletów na rewanż u siebie oraz przygotowała tor, który zamordował całą radość ze ścigania. Ostatecznie złoto i niesmak (a przy okazji także Martin Vaculik) zostały w Gorzowie. Sprawa toru zakończyła się ledwie kilka dni temu werdyktem Komisji Orzekającej Ligi. Mistrz Polski został ukarany w zawieszeniu, co zapewne nikogo w przyszłości nie odstraszy od podobnych praktyk.
Medali drużynowych w regionie było więcej w minionym roku. Koszykarki Artego Bydgoszcz po raz drugi zostały wicemistrzyniami Polski, laskarze toruńskiego Pomorzanina mogą pochwalić się srebrem w hali, brązem na trawie. Złoty medal zdobyli tenisiści stołowi z Grudziądza. Radość wiernych kibiców mieszała się tam jednak ze łzami, bo klub wkrótce wyprowadził się do Gdańska.

4. Dwa upadki Zawiszy
2016 rok zapisze się czarnymi zgłoskami w historii bydgoskiego Zawiszy. Piłkarski Zawisza - mimo że zajął 5. miejsce w I lidze - do kolejnego sezonu nie przystąpił. Z powodu braku licencji, o którą nie starały się władze klubu najpierw pod wodzą Radosława Osucha, a potem Artura Czarneckiego, który odkupił udziały.
Osuch zniknął z klubu, Bydgoszczy i życia publicznego, choć wcześniej lubił pojawiać się w mediach i komentować wszystko wokół. O opuszczeniu Zawiszy nie chciał rozmawiać. Udziały w spółce odsprzedał Arturowi Czarneckiemu - nieznanemu biznesmenowi. A ten dokończył dzieła i będzie kojarzony z upadkiem klubu.
Dzisiejszy Zawisza, prowadzony przez Stowarzyszenie Piłkarskie, przechodzi reaktywację w najniższej lidze regionalnej - B klasie. Smutne jest jednak to, że powstała z popiołów drużyna stała się na wskroś banitami i swoje ligowe mecze zmuszona jest rozgrywać w podbydgoskich Potulicach.
Tak jak relegowano z szeregów Zawiszy drużynę piłkarską, tak podobnie stało się z parą ciężarowców - Adrianem i Tomaszem Zielińskimi. Po wpadce na stosowaniu niedozwolonego środka przez braci Zielińskich sztangiści zostali wykluczeni z Wojskowego Zespołu Sportowego, z którym związali się zaledwie siedem miesięcy wcześniej.