Skandal w bydgoskim ratuszu - ktoś włamał się do skrzynki mailowej Tomasza Regi z PiS. Miał z niej wykraść korespondencję, z której wynika, że to właśnie Rega wysyłał donosy na radnych PO. - To przestępcza manipulacja - twierdzi Rega.
Wykradzione Redze sensacyjne listy ktoś przyniósł do biura Doroty Jakuty (PO), przewodniczącej Rady Miasta. Nie udało się nam dowiedzieć kto, bo Jakuta nie odbierała telefonu. Dziwnym trafem wkrótce dotarły one również do redakcji jednej z lokalnych gazet.
Co było w skrzynce mailowej wiceprzewodniczącego Rady Miasta? Rega twierdzi, że oprócz prywatnej korespondencji, m.in. podań o pracę, także konsultacje w sprawie odwołania z urzędu prezydenta Konstantego Dombrowicza, ale także dwa donosy do wojewody - właśnie na Dorotę Jakutę oraz na Elżbietę Rusielewicz, także z PO. - Nigdy nie było ich w mojej skrzynce, bo to nie ja je wojewodzie wysłałem. Zresztą, gdybym je wysyłał, to nie ze swojej osobistej poczty. Widziałem te wydruki. Na pierwszy rzut oka to jakaś podła polityczna manipulacja, bo wynika z nich, że maile wysłałem sam do siebie. To absurd. Jeśli ktoś włamał się przez internet do mojej poczty, to na pewno wysłał je z niej, żeby mnie wrobić i oczernić - tłumaczy Rega.
Kto mógł włamać się do poczty wiceprzewodniczącego? Jeszcze nie wiadomo, ale Tomasz Rega zapowiada, że skieruje sprawę do prokuratury. - Dziwię się Dorocie Jakucie, że nie wezwała policji. Przecież doszło do przestępstwa. Na szczęście są kasety z monitoringu ratusza. Na pewno widać na nim osobę, która przyniosła listy. Mam nadzieję, że odpowie za to i wskaże swoich mocodawców - dodaje Rega.
Afera zbiega się (zbieg okoliczności?) z dzisiejszym głosowaniem za odwołaniem drugiej wiceprzewodniczącej Rady Miasta - Ewy Starosty z sympatyzującego z prezydentem Dombrowiczem klubu założonego przez byłych członków PiS-u, którzy najpierw zagłosowali za sprzedażą bydgoskiego KPEC, a później, po zawieszeniu ich przez PiS złożyli legitymacje partyjne. Wniosek w sprawie odwołania Starosty złożył Jacek Bukowski z SLD, twierdząc, że to niedopuszczalne, żeby mniejszościowy klub miał swojego przedstawiciela w prezydium rady.