https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skandale roku

Anna Wiejowska
Gdyby jakiekolwiek gremium przyznawało tytuł skandalisty czy skandalistki 2003 roku, niewątpliwie w finale tego niecodziennego konkursu spotkaliby się: Adrianna Biedrzyńska, Jacek Borkowski i Anna Wyszkoni, wokalistka grupy Łzy.

     Na pewno jeden z największych skandali mijającego roku wiąże się z nazwiskiem Adrianny Biedrzyńskiej. Jej mąż Marcin Miazga namawiał znajomych - m. in. Tomasza Stockingera ("Klan"), który stracił 200 tys. zł - na ryzykowne inwestycje giełdowe. Twarz aktorki miała być gwarancją rzetelności. Pieniędzy nie ma, są za to ogromne długi.
     Biedrzyńska twierdzi, że nie maczała w tym palców, czego dowodem ma być fakt, że wystawiła walizki Marcina za drzwi i wniosła pozew o rozwód. W oczach wielu aktorka zagrała rolę swego życia.
     W zaciszu sypialni
     
Skandal obyczajowy wywołał 44-letni Jacek Borkowski ("Klan"), który z miłości do 30-letniej Magdy Gotowieckiej porzucił - po 20 latach małżeństwa - swoją żonę Katarzynę. Z nowego związku w 2003 roku na świecie zdążył się jeszcze pojawić chłopczyk, choć aktor nie uzyskał jeszcze rozwodu z Katarzyną. I tak oto Karolina Borkowska ("Na dobre i na złe"), córka Jacka Borkowskiego, doczekała się braciszka Jacusia juniora.
     Tymczasem Katarzyna Borkowska postanowiła ujawnić prasie, co czuje żona, którą opuszcza mąż. Opowiedziała, że serialowy amant przez 20 lat ich wspólnego życia miał wiele romansów. Za każdym razem się do nich przyznawał i twierdził, że to tylko... nic nieznaczący seks. Za którymś razem oświadczył, że jest seksoholikiem i powinien się leczyć.
     O związku Jacka z Magdą żona aktora dowiedziała się w Wigilię Bożego Narodzenia.
     - _W święta dużo ze sobą rozmawialiśmy - _wyznała Katarzyna Borkowska. - Jacek opowiedział mi, jak ją poznał, kim ona jest i co robi. Dziś o Magdzie mówi w gazetach, że jest informatykiem. Wtedy przedstawił mniej korzystny obraz... Najbardziej obawiał się, że chce go wrobić w dziecko. I że jeżeli nawet jest w ciąży, to może niekoniecznie z nim. W przedsylwestrową noc przyszedł do naszej sypialni, przytulił się do mnie i żalił jak mały chłopiec, że jest bezradny, bo ona wydzwania, wyznaje miłość i najprawdopodobniej spodziewa się dziecka. Że chciałby się jakoś z tego wyplątać. Potem kochaliśmy się i Jacek przysięgał, że nigdy mnie nie zostawi. Spędziliśmy razem sylwestra i Nowy Rok. Nazajutrz pojechał do telewizji na nagranie (...). Nie wrócił (...). Zamieszkali nieopodal domu, w hotelu.
     Jacek Borkowski złamał przysięgę i nie wrócił do żony, którą zostawił bez środków do życia. Katarzyna Borkowska nigdy nie pracowała zawodowo. Umówili się z Jackiem, że będzie zajmowała się domem i jego sprawami. Poświęciła mu życie i została na lodzie. Ostatnio brukowce doniosły, że z powodu niezapłaconych rachunków odcięto jej prąd i telefon...
     Anna Wyszkoni i jej kłopoty z laryngologiem
     
W 2003 roku wyszły na jaw kłopoty grupy Łzy z pewnym lekarzem z Raciborza. Okazało się, że słowa przeboju "Oczy szeroko zamknięte" napisała nie wokalistka Anna Wyszkoni, lecz laryngolog Marek Labus, którego była pacjentką.
     Labus podarował tekst Wyszkoni, a ona uznała go za swoją własność. W książeczce dołączonej do płyty doktor został uwzględniony jedynie w pozdrowieniach, a nie jako autor. Poczuł się oszukany i zaczął dochodzić swoich praw. Linia obrony zespołu sprowadzała się do tego, że Marek Labus wywołał aferę, gdyż Wyszkoni odtrąciła jego zaloty. Dowodem miały być wysyłane do niej sms-y, w których m. in. oburza się tym, że wystąpiła publicznie w skąpej bluzce i odsłania pępek.
     W efekcie sporu nazwisko Marka Labusa trafiło do ZAiKS-u, skąd otrzymuje należne mu tantiemy.
     Blue Cafe kontra tenor
     
Światowej sławy tenor Marek Torzewski, na stałe zamieszkały w Brukseli, oskarżył grupę Blue Cafe o to, że podstępem wykorzystała go do udziału w nagraniu swojej najnowszej płyty "Demi-sec" .
     Owszem, śpiewak przyjął zaproszenie zespołu do studia Tonn w Łodzi, lecz nie miał bladego pojęcia, że trwa nagrywanie albumu. Lider Blue Cafe, Paweł Rurak-Sokal, zaproponował w pewnym momencie, by sprawdzić, czy jego muzycy i Torzewski nadają na tych samych falach. Nieświadomy tenor przystał na to, a teraz dowiedział się, że jego 20-sekundową wokalizę słychać w piosence "Francuski" na nowym krążku Blue Cafe.
     - _Nie interesuje mnie pitulenie po 20-30 sekund - _oświadczył Marek Torzewski. - Nie po to pracuję na swoje nazwisko od 25 lat. Nigdy nie zgodziłbym się na użyczenie swojego głosu i nazwiska na rzecz promocji płyty Blue Cafe. Zostałem ośmieszony i okradziony.
     Tenor postanowił wszcząć kroki prawne przeciw zespołowi. Tymczasem Blue Cafe twierdzi, że z Torzewskim zawarł ustną umowę, a jego błąd polegał tylko na tym, że zapomniał wziąć od niego odpowiednie oświadczenie... Ot, jeszcze jeden skandal.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska