Skandal na cmentarzu
Pan Marek jadąc ze swoimi rodzicami na cmentarz nie spodziewał się, że grób jego dziadków i pradziadków, ktoś mógł zniszczyć.
- Ojciec zaniemówił, a mama przytuliła się tylko do leżących na grobie iglaków - opowiada Marek Ciesielski. - Moi rodzice to starsi ludzie, to co zobaczyli mogło być dla nich tragiczne w skutkach. Groby przywalone były ogromnymi pniami, gałęziami i trocinami. Nie dało rady ich podnieść.
Pan Marek zadzwonił do straży miejskiej. Niestety, strażnicy byli bezradni, bowiem cmentarz jest własnością prywatną i należy do Parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Zarządca cmentarza - Aleksandra Gatza twierdzi, że firma która wycinała drzewa, zrobiła to, co do niej należało. A pracownicy cmentarza zwyczajnie nie mieli kiedy grobów posprzątać.
- W poniedziałek nasi pracownicy oczyszczą groby. Ludzi mamy niewielu, więc nie mieli kiedy tego zrobić. A trochę cierpliwości ze strony rodzin zmarłych też by się przydało - mówi Aleksandra Gatza.
co na to sam drwal?
- Nie mam sobie nic do zarzucenia - podkreśla Jacek Matuszko. - Taka jest technologia. Wycinam drzewa na cmentarzach od wielu lat i nigdy jeszcze nic nie uszkodziłem. Jeśli nie ma miejsca dookoła, wówczas kładziemy pnie na płytach. Do moich obowiązków należy tylko wycinka, sprzątaniem zajmuje się zarządca cmentarza, a nie ja.
Z wypowiedzi zarządcy i osoby, która wycinki dokonała wynika, że tak naprawdę winni sami sobie są ci, którzy odwiedzili groby bliskich. A najbardziej boli to, że ktoś w tym wszystkim zapomniał o szacunku dla zmarłych.