Blisko 80-letni wędkarz z Lipna, Paweł Bińkowski nie kryje, że brzydzi się kłusownictwem.
- Moja przygoda z wędkarstwem zaczęła się jeszcze przed drugą wojną, gdy chodziłem na ryby razem z moim ojcem. Ale wielkie sztuki wtedy łowiliśmy!
Zdaniem pana Pawła kłusownictwo wodne, nie tylko w powiecie lipnowskim, rozwinęło się pod koniec lat 70. - Wcześniej, za komuny, bardziej szanowano prawo - twierdzi sędziwy wędkarz. - Bardziej bano się kar, które były znacznie surowsze niż dziś. Doszło do tego, że wyginęło wiele gatunków ryb.
Słowa wędkarza, którego przeraża zabijanie ryb prądem, potwierdzają wydarzenia z ostatnich dni. W miniony weekend mundurowi ze Skępego już od wczesnego ranka obserwowali z ukrycia nieprzypadkowe miejsce nad jeziorem Skępskie Wielkie. Wkroczyli do akcji, gdy dwaj mężczyźni, po podpłynięciu łodzią, zaczęli wyciągać z wody zastawione sieci.
Podczas gdy ci dwaj wybierali złowione w wontony leszcze, okonie i karasie srebrzyste, trzeci z nich stał na tzw. "czujce". Wszyscy trzej wpadli w ręce mundurowych. Złowione ryby policjanci przekazali zarządcy jeziora. Amatorami nielegalnych połowów okazali się dwaj mieszkańcy gminy Skępe w wieku 52 i 57 lat oraz 62-letni mężczyzna z gminy Lipno. Wszyscy byli pod wpływem alkoholu.
Najstarszy miał w organizmie 0,05, a pozostali od blisko jednego do 1,36 prom.
Policjanci przejęli przedmioty które posłużyły kłusownikom w nielegalnym procederze. Dwóm z nich na poczet przyszłych kar zabezpieczyli ich auta - skodę favorit i volkswagena vento. Wszyscy zatrzymani usłyszeli już zarzuty nielegalnego połowu ryb, za co zgodnie z ustawą o rybactwie śródlądowym grozi kara nawet do 2 lat pozbawienia wolności.